Masz ochotę posłuchać historii o Wandzie? No to siadaj wygodnie, bo to będzie opowieść z pazurem.
Sześć lat samotności tyle minęło, odkąd mąż ją zostawił. Córka rok temu wyszła za mąż i wyjechała do Krakowa. Wanda miała dopiero czterdzieści dwa lata wiek, w którym kobieta wciąż może czuć się młoda i pełna życia. Była świetną gospodynią, jej kiszone ogórki z pomidorami uchodziły za arcydzieło. Ale po co je teraz robić? Na balkonie i tak stały rzędy pustych słoików.
Czy naprawdę zginę sama, taka piękna? narzekała przed koleżankami. One tylko wzruszały ramionami: Nie bądź dzieckiem! Szukaj faceta! Pełno ich chodzi samotnych. Jedna z nich podsunęła pomysł agencji Idealny Mężczyzna. Wanda uznała to za trochę absurdalne i wstydliwe agencja? Ale z drugiej strony czterdzieści dwa na karku, ta liczba ją drażniła. Staroświecki zegar babci tykał na ścianie, odliczając godziny.
No i poszła. Miła kobieta w okularach w groszki powiedziała:
U nas tylko najlepsi. Zobaczmy bazę danych, niech pani usiądzie!
Wszyscy tacy przystojni uśmiechnęła się Wanda. Ale jak poznać, iż to ten adekwatny?
Wszystko przewidzieliśmy odparła kobieta. Dajemy tydzień. Wystarczająco, by zrozumieć: twój czy nie. Warto kontynuować, czy szukać dalej.
Co dajecie?
Faceta!
Jak to?
Właśnie tak! Tydzień mieszka z tobą. Słuchaj, nie jesteśmy tu dla nieśmiałych panien mówimy wprost. U nas nie ma wariatów ani psycholi.
Wandzie nagle spodobał się ten pomysł. Z panią w groszki wybrały pięciu kandydatów. Wanda zapłaciła niewielką sumę i wróciła do domu. Pierwszy miał przyjść jeszcze tego wieczoru.
Nałożyła zieloną sukienkę kolor nadziei. I kolczyki z cyrkoniami, które wyciągała z szuflady tak rzadko.
Dzyń! dzwonek do drzwi.
Wanda najpierw spojrzała przez wizjer. I zobaczyła róże. Prawie pisnęła z radości. Otworzyła. Facet był elegancki, dokładnie jak na zdjęciu.
Usiedli do stołu, Wanda na wszystko się napracowała. Bukiet postawiła w centrum. Zerkała ukradkiem na miłego gościa i myślała: To on! Reszta niepotrzebna.
Zaczęli od sałatki. Kandydat na męża skrzywił się: Czemu tak kwaśne?. Wanda zmieszała się, podała pieczeń. Facet przeżuł kawałek: Twarde. Reszta też mu nie smakowała. W ferworze Wanda zapomniała o winie, które tak długo wybierała. Nalała, wzniósłszy toast: Za nasze poznanie!. Gość powąchał, otarł usta: Jakaś tandeta. Wstał: No to zobaczmy, jak tu u ciebie
Wanda wzięła bukiet, podała mu: Nie lubię róż. Do widzenia.
Nocą trochę popłakała, bolało ją to. Ale czekały jeszcze cztery randki.
Drugi przyszedł następnego wieczoru. Wszedł pewnie: No cześć!. Czuć od niego wódkę. Wanda spytała: Już gdzieś świętowałeś nasze spotkanie?. Uśmiechnął się: Oj, daj spokój! Masz telewizor? Za chwilę mecz Wisła przeciw Legii. Obejrzymy, pogadamy. Wanda odparła szybko: Telewizor oglądaj u siebie.
Znowu noc w łzach.
Po dwóch dniach przyszedł trzeci. Nie przystojniak, stara kurtka, zaniedbane paznokcie. Buty w błocie. Wanda już myślała, jak go grzecznie wyrzucić. Ale najpierw postanowiła go nakarmić. Jadł chciwie, chwalił ją głośno. Wanda aż się zawstydziła. Wyjęła kiszone ogórki. Boże drogi! krzyknął nieprzystojniak. Najlepsze, co jadłem w życiu!
Wtedy odezwał się zegar babci. Facet nadsłuchiwał: Co to za dźwięk?. Poszedł do pokoju, wdrapał się na stołek i obejrzał mechanizm: Zaraz naprawię! Masz jakieś narzędzia?
Wkrótce zegar bił czysto i donośnie. Wanda była szczęśliwa, słysząc ten dźwięk. Pomyślała, iż to znak. Nieprzystojniak miał zostać jej mężem. Był świetny, zaradny, a buty i paznokcie? Detale, umyje, poprawi. Do tego był trzeci szczęśliwa liczba.
Przygotowała się na noc wizyta u kosmetyczki, nowa pościel z różami (w końcu je lubiła). Gdy wyszła z łazienki gość już spał, choćby się nie rozbierając. Nie przejęła się tym. Patrzyła na niego z czułością: Biedak, zmęczony. Ostrożnie położyła się obok.
I wtedy zaczęła się masakra. Ten majster chrapał. Mistrzowsko, głośno, niemiłosiernie. Wanda zakryła się poduszką, potem jego, przewróciła go nic. Nie spała całą noc, męczyła się.
Rano gość wszedł do kuchni, gdzie siedziała zmęczona Wanda: No to co? Gdzie wieczorem rzeczy przywieźć?
Pokręciła głową: Nie, wybacz. Jesteś miły, ale Nie!.
Czwarty, brodacz, przypominał jej bohatera starego filmu o geologach. Pozwoliła mu choćby palić w kuchni. Brodacz zaciągnął się, powiedział: Wanda, ty








