Kupiła jedynie frytki. Pokazała paragon i wszystkich dosłownie wcięło

pysznosci.pl 1 rok temu

Frytki to, zdawałoby się, nieskomplikowane i stosunkowo niedrogie danie. Wszak przyrządzone wyłącznie z ziemniaka, smażone w tłuszczu, który – umówmy się – nie jest traktowany jednorazowo. I kiedy w sieci realizowane są dyskusje nad tym, czy 30 zł za gofra z bitą śmietaną to dużo, czy w sam raz, pojawia się paragon prawdziwej grozy, bo opiewający na sumę, za którą można by zjeść porządny posiłek na mieście. A kupiono tylko dwie porcje frytek.

„Paragonów grozy” ciąg dalszy. Prawdziwy wykwit tego typu wynalazków obserwowaliśmy już w majówkę. Pisaliśmy wówczas o wysokich cenach w budkach z goframi w nadmorskich miejscowościach. Niemniej drogo było w Krakowie, gdzie mała porcja lodów w miejscach zlokalizowanych przy Rynku Głównym kosztowała 7 zł. Teraz przyszedł czas na – w opinii wielu komentujących – absurdalną cenę za frytki. „Ceny w knajpach odleciały” – piszą internauci.

Przeczytaj również: Cena gofrów nad morzem przyprawia o zawrót głowy. Przerażeni są choćby pracownicy gastronomii

Pokazała paragon. Frytki w cenie porządnego obiadu

Magda Grzebyk, autorka bloga „Krytyka Kulinarna” podzieliła się w mediach społecznościowych zdjęciem paragonu, który wywołał niemały szum w sieci. Jak dodaje w opisie, podczas jednego z festynów pod Warszawą kupiła frytki w food trucku. Jak widać na zdjęciu, kwota, jaką przyszło jej zapłacić, dosłownie zwala z nóg. Na niechlubnym paragonie widnieje równe… 50 zł za dwie porcje odsmażonych ziemniaków.

„Dwie porcje frytek z mrożonki sprzedawanych z food trucka na podwarszawskim festynie” – wskazuje w poście Monika Grzebyk. „Minimalna stawka godzinowa w Polsce wynosi w tej chwili 22,80 zł brutto” (pis. oryg.) – dodaje.

22,80 zł brutto to około 20 zł na rękę. Godzina pracy na najniższej krajowej stawce nie wystarczyłaby więc na zakup tychże frytek. Przedsiębiorcy z branży gastronomicznej nie ukrywają, iż podwyżki cen są spore. Tłumaczą to inflacją, zwiększonymi kosztami, jakie muszą ponieść za energię czy wypłaty dla pracowników. Komentujący post wskazują jednak, iż mimo to cena opiewająca na 25 zł za porcję frytek to gruba przesada.

„Ceny w knajpach odleciały”

Komentujący post Marty Grzebyk sprawę stawiają jasno: taniej zjemy za granicą. „Miesiąc temu w Irlandii Północnej w restauracji jadłam taniej niż w Polsce” – napisała jedna z komentujących. Inna dodała, iż za 12 euro (ok. 54 zł) w Barcelonie można zjeść dwie pokaźne porcje lokalnych dań, a w jednej ze słynniejszych barcelońskich pizzerii zestaw składający się z dowolnej pizzy, napoju, kawy i deseru kosztuje 63 zł w godzinach lunchowych.

„miałam tak samo po pobycie we Włoszech, okazało się, iż jedzenie tam wychodzi taniej niż w Polsce” (pis. oryg.) – kwituje jedna z komentujących.

„Ja mam wrażenie, ze ceny w knajpach odleciały poza inflacje. Jasne, ze energia i ogrzewanie były zabójcze ale teraz nikt nie grzeje a ceny się nie zmieniły. Ceny wielu składników po szokowych skokach znacząco spadły” (pis. oryg.) – czytamy w innym komentarzu.

Inna osoba postanowiła skontrować wypowiedź internauty, wskazując, iż dla pracodawcy olbrzymim wydatkiem jest opłacanie pracowników, choćby jeżeli pracują za minimalną stawkę. Kolejna zaś odnosi się do swoich doświadczeń, pisząc, iż w tej chwili płaci cztery więcej za energię niż przed podwyżkami. Jeden z komentarzy umieścił mężczyzna prowadzący pizzerię. 50 zł za dwie porcje frytek określił jako „cenę z kosmosu”, ale dodał też, iż wszystko co mogło, zdrożało, a obroty maleją.

Idź do oryginalnego materiału