— Chociaż komuś się przydałaś.
— Nie potrzebujesz mojego syna, on ci życie zrujnuje.
— Nieprawda, Zofio Janowna! Dlaczego tak mówisz o Darku? To przecież twoje jedyne dziecko!
— Właśnie dlatego cię ostrzegam. Zbyt dobrze znam swojego syna, żeby wątpić w swoje słowa.
Zofia Janowna powoli wyszła z kuchni, a Agnieszka została przy stole w swojej nowej wieczorowej sukience. Założyła ją specjalnie, przyszła do sąsiadki, żeby pochwalić się zakupem, w którym chciała oczarować Darka.
Od lat kochała się w synu sąsiadki. To uczucie narodziło się, gdy była jeszcze małą, naiwną dziewczynką, ale — jak się okazało — zdolną do głębokiego przywiązania.
Darek był starszy od Agnieszki o siedem lat. On miał siedemnaście, a ona dziesięć, gdy się pierwszy raz spotkali. Agnieszka z rodzicami przeprowadziła się do Zakopanego z sąsiedniej wsi, gdzie ojciec stracił pracę, a Zofia Janowna mieszkała tu od lat sama, wychowując syna.
— Bardzo porządna rodzina — powiedziała wieczorem matka Agnieszki, wracając od Zofii.
Choć sąsiadka była starsza od matki Agnieszki o piętnaście lat, między kobietami zawiązała się przyjaźń, a Agnieszka i Darek zaczęli się częściej widywać.
Rok po poznaniu Darek wyjechał na studia do Krakowa, a Agnieszka została z rodzicami, nie zapominając o nim i regularnie odwiedzając Zofię Janownę.
Tuż po studiach Darek się ożenił, co było ciosem dla zakochanej w nim Agnieszki. Do końca nie chciała uwierzyć, iż Darka połączyła prawdziwa miłość — była przekonana, iż małżeństwo to związek na całe życie. Jej rodzice byli razem prawie dwadzieścia lat, dziadkowie też żyli razem aż do śmierci, choćby Zofia Janowna wspominała, iż z ojcem Darka była w związku aż do jego tajemniczego zniknięcia w czasie wojny.
— choćby nie przedstawił mi swojej żony — poskarżyła się Zofia, odwiedzając rodziców Agnieszki. — Jakaś miejska dziewczyna, zadufana w sobie.
— To pojedź sama do miasta — poradziła matka Agnieszki. — Poznaj synową, zobacz, jak syn żyje.
Zofia tylko machnęła ręką:
— Po co? jeżeli Darka nie zaprosił mnie na ślub, to znaczy, iż tak miało być. Nie potrzebuję znać jego żony. Nie pojadę.
Agnieszce żal było Zofii, ale najbardziej bolało ją, iż Darek nigdy już nie wróci do Zakopanego. Jednak niecały rok po ślubie syna Zofia Janowna zobaczyła Darka z powrotem w domu, z niewielkim dobytkiem.
— Syn Zofii wrócił — powiedziała Agnieszce matka, wracając z pracy.
Dziewczyna zerwała się z miejsca, wybiegła, omal nie przewracając matki.
W kilka chwil była pod domem Zofii, gdzie na ganku wpadła na Darka, który akurat wyszedł zapalić.
— O, Agusia! — zawołał wesoło i mrugnął do niej.
Agnieszka zauważyła, jak bardzo się zmienił: dorosły, prawdziwy mężczyzna. Zapuścił brodę, na skroniach pojawiły się siwe włosy, choć Darek ledwo skończył dwadzieścia pięć lat.
— Cześć, Darku — powiedziała czule, powstrzymując się, by nie dotknąć jego twarzy. — Wróciłeś?
Spojrzał na nią obojętnie i wzruszył ramionami:
— Nie wiem, zobaczymy. Rozwiodłem się, musiałem wrócić do matki. Mieszkałem u teściów, ale ciągle było — „tylko nie tak”, „tamto źle”. Dociągnęli mnie do skraju wytrzymałości.
Agnieszka patrzyła na niego, nie mogąc zrozumieć, jak ta kobieta mogła uznać Darka za złego człowieka? Przecież on jest w— Może to ona była inna, niegodna ciebie — szepnęła Agnieszka, wierząc, iż w końcu Darek zobaczy, jak bardzo go kocha, i zostanie z nią na zawsze.