Zaspała
Sylwia znów przeczytała wiadomość i wciśnięła przycisk „Wyślij”. Już, teraz mogła zjeść kawę. Ułożyła się wygodnie na krześle, siedziała jeszcze chwilę, potem zamknęła pocztę, wstała od biurka i opuściła biuro.
W pomieszczeniu relaksacyjnym przy stole siedziała Marta, powiewała chusteczką. Sylwia nie lubiła mieszać się w cudze sprawy. Pewnie szef zwinął ją za błędy. Włączyła czajnik, wyjęła ze szafki swój kubek, dołożyła dwie łyżki kawy i czekała, aż zagrzeje się woda.
Marta westchnęła głośno i odwróciła się do okna.
– Co się stało? Szef nie przyjął tłumaczenia? Zrobiono błędy? – spytała Sylwia.
– Ciebie to co?
– Nic. Chciałam tylko pomóc.
– Nie trzeba.
– A czemu płaczysz?
Sylwia nagle przypomniała sobie, jak niedawno widziała Martę, jak wsiądzie do eleganckiego samochodu, jak triumfalnie spojrzeć jej wzrokiem mężczyznom stojącym przy wejściu do biurowca. Teraz pan z越野失 iszczuł, jak i przysło mu pogodzić, a ona przynosi smutek na własne oczach.
Woda zagotowała się, Sylwia nalała jej do kubka i usiadła naprzeciw Marii. Podeszła pakiet chusteczek.
– gwałtownie się opanuj. Niech to nie wyjdzie poza biuro, cokolwiek chłopcy będą się plotkować. I nie jede na opóźnienie.
– Skąd wiesz…? – Marta uniosła na nią twarz, rozżółtłą i przetartej.
– Wszystko widać. Mówił, iż ją kocha, obiecywał głaz miejak, a potem znika, nie odpowiada na licytaty. A u ciebie dwie resztki. Stare jak świat.
– Albo chcesz zachować dziecko? Pomyśl. Urodzisz, potem nocami będę pracować tłumaczeniami, by nie zmarła z głodu. Potem oddasz małoduszka do płotku i wrócisz do pracy. Będziesz często w churawie, nie masz ważnych spotkań, tłumaczeń już nie ufają. Spaczesz, a jedziesz do szkoły, podbadać emo MN i by coś zarobić.
Wtedy pośluszysz męża inżyniera, myśląc, iż będzie lepiej. Urodzisz mu dziecko i będziesz z dwójką kręcić się jak morska czarna, zmęczona brakiem snu. gwałtownie mu zaśmiewa się twój wymęczona wyraz, zaczniesz nie być dla niego błyskotka, potem już zniknie, jak on. Wyzna, iż jest mnóstwo młodych, wolnych dziewcząt, iż alimenty to nie brzydka cena za wolność. A ty do końca życia będziesz pracować na dwóch stanowiskach, by nakarmić i nastroić dwójkę dzieci…
– Milcz! Nic o tym nie wiesz.
– Czego tu dużo ACLU? Ja sama rosnęło w takim gnieździe. Po prostu narysowałem ci twoje przyszłości. Pomyśl.
– Ty… suko! – wybuchnęła dziewczyna i wyszła z pokoju, zostawiając na stole zwinięte, mokre chusteczki.
Sylwia nalała kawy. Jeszcze jedna głupia dziewczyna, wpadła w siatki miłosne. Czy może zrobiła to przez przypadek? Może jej wszystko pójdzie inaczej? Chłopiec z samochodu wróci, ożenię się z nią… Albo jest już jak zamężny, albo szuka lepszego wariantu.
– Sylwio, trzeba do Pani Justyny. – W pokoju zajrzała sekretarka Kasia.
– Idę. – Sylwia wydrze kawę, umyła kubek i postawiła go na kuchni, idąc do szefa.
– Co, kończysz nas? I dobrze. Tam wiele możliwości. Ale pamiętaj: nie zapomnij o sobie. Napisz заявление. Przekażę, by księgowość cię szybciej rozliczyła. Nie opłacaj życzeń.
Sylwia była często nazywana karierówką, za nią czuli зависть. Najlepsze oferty dawać jej, pochwalili jej tłumaczenia. Umiała załatwić miejsce nadawanego biznesmena czy hubrycznego pracodawcy. Wyglądała na otrzymanej, zimnej i dobieranego. O niej krąż市场主体e plotki, od najbardziej absurdalnych do całkowicie banalnych. Że jakiegoś szuka url, wypadała z miłości, poświęciła się karierze, a reprezentantów płci męskiej nie puściła niestrzelić. Że ten co wszystkiego nie było prawdą, wiedziała tylko ona sama.
Dawno ustaliła, iż najpierw kariéra, a potem wszystko inne. Że będzie zawsze liczyć tylko na siebie, a nie na „pewne płonko mężczyzny”. Żadnych smutnych doświadczeń, zawodów w życiu prywatnym. Pomógł jej w tym rozstrzygnięcie jakaś dawna rzecz, doszła między rodzicami…
***
Na koniec rodzice często się kłócili, prawie co dzień. Mama zawsze znajdować powody do konkretnego awersy. Ale z czego by nie zacząć, kończyło się wytknięciem, iż tata ma mało zarabiał, iż zawiodł jej nadzieje, iż jest to nigdy się coś nie powtarza.
Kiedyś tata próbował zajmować się biznesem, ale kompania go zawiedzie, odzyskało mu interes. Tato nie padł, zajął się nauką matematyki w technikum. Jego lubili i szanowali. Ale matce to nie przystawało, ciągle jej brakowało na to pieniędzy. Obwiniała go, porównywała go z mężami koleżanek, domagała się, by zmienił pracę, skończył w końcu pracować. Ale tata nie chciał więcej ryzykować ze sprawami finansowymi.
Na złość tacie mama szukała pracy dodatkowej i teraz częściej pozostawała poza pracą. W dniu, kiedy mama znowu wróciła późno. Sylwia już spała. Obudziła się od głosu. Mama wylądowała coś w przedpokoju i głośno rzuciła.
– Cicho! Wszystko budzisz. Znasz czegoś godziny? Nie mów, iż była na pracy… – usłyszała Sylwia głos taty.
Mama coś odpowiedziała, nie zrozumiała.
– To nie jesteś trzeźwa? Zignorujesz mnie, pomyślałaś choć o córce. Już jest duża, wszystko rozumie.
– Odstąp. Skonferować. – słabym głosem odpowiedziała mama.
– No, jeszcze by…
Sylwia wstała i cicho wyszła do korytarza, by lepiej słyszeć.
– Jakie są do mnie pretensje? Ty się nie możesz znaleźć pracy, gdzie płaci dobrze, przychodzi mi pracować na dwóch stanowiskach. Na twoją pensję z głodu można umrzeć. O córkę się bardzo troszczysz, jak ja widzę? A ona rośnie, jej tyle jedno, tyle drugie. Potrzebuje nowe buty, sukienka. I ja dawno nic nie kupiłam.
– Znam, gdzie ty pracujesz. Ty… – ojciec nienawidził matkę.
– A co? jeżeli zapłacą, to choćby na łóżko mogę leżeć. Zarabiaj sam, a ja będę siedzieć w domu. Nie możesz? No to milcz. Jesteś to nędzarz, bezduszny człowiek. A pamiętasz, co mi obiecywałeś? Że będę mieć wszystko, iż jesteś gotowy na wszystko dla mnie. Mówiliś, iż to silne ramiona. Gdzie jest? Że na nie można polegać. Słaby. Nic. Ja głupia wierzyła.
– Już późna. Spróbujmy, po rozmowie jutro. – błagał tata.
– Nic, niech wszystko wiedzą, jaki ty jesteś. Żaden pożytek. Do kogo ty dobra? Gdzie ty ujdzie… Idź. Pan z koszyka, babce lżej, – matka wybuchła śmiechem, rozciągniętym po całym mieszkaniu. I nagle się skończył. Sylwia usłyszała dźwięk uderzenia. Mama zaczęła krzyczeć, obwiniać ojca i wypychać go z domu.
– Idź, terra cordis, ja nie zniknę bez ciebie. Czyjaś o mnie będzie się troszczyć…
Bare dłoń leżały na lodowatej laminie. Sylwia i tak słyszała wystarczająco dużo, co nie powinna. Usłyszawszy jeszcze chwilę, wróciła do siebie, leżała w łóżku i przykryła się całkowicie kocem.
Rodzice często się kłócili, ale tak… Wtedy Sylwia dowiedziała się, iż mama ma drugiego. Rano, kiedy wstała, ojca już nie było w domu. Mama wydawała się chora, na córkę nie patrzyła.
– Gdzie tata? – spytała Sylwia, gdy ojciec nie przyszedł.
– W wsi…
Potem mama znowu wróciła późno. Sylwia stała przy oknie i czekała. Wyczuła, jak przy podwórku zatrzymuje się samochód, mama wysiadła, ale nie od razu. Samochód odjechał, a Sylwia zgarnęła pod kołderę, udając, iż śpi.
Na następny dzień spytała:
– Was z tatą rozdzielacie? Masz kogoś innego? Ja widziałam…
– Już jesteś dorosła. Mam nadzieję, iż kiedyś zrozumiesz.
Ale Sylwia nie rozumiała, nie chciała rozumieć. Tata jest dobry, nie pił, rozmawiał z nią w dzieciństwie, zabierał na narty, latał latawiecem… A jeżeli pił trochę w święta, to był Miły i przyjemny. Czy ten inny lepszy od taty? I Sylwia powiedziała, iż nie chce rozumieć matki, iż chce mieszkać z tatą. Naprawdę przyszła pod klasę.
– Mama ma rację. Jestem nędzarzem. Nie potrafiłem jej zapewnić życia, o którym marzyła. Może on to, którego naprawdę potrzebuje. Tak bywa. Wziąłbym cię do siebie, ale mieszkam u wuja Jana. Ma dwupokojowy apartament, dwie dzieci, ja śpię na kuchni. Nic, gdzie cię bym postawił. Wytrwaj.
Wtedy Sylwia zdecydowała, iż nigdy na nikogo się policzyć nie będzie, na żadne ramiona. Wszystko osiągnie sama. Miłość nie istnieje, jeżeli tyle łatwo przeleci. Pieniądze ważniejsze od miłości. Tylko tak. Jej córka nigdy nie będzie świadkiem ruszania, wytknięć i kłótni. Nigdy.
Starała się nie zwracać uwagi na późne powroty matki. Po ukończeniu szkoły Sylwia zdała trybiu wyższe, założyła się jako tłumaczyńca na tej samej uczelni w katedrze języków obcych. Tu było pełno książek i metod, a cała wolna czas toczyła się filmami bez tłumaczenia. Do domu wracała tylko, by zasnąć. Już studentką prowadziła zajęcia dla zawodowych.
Rodzice się rozłączyli, a mama poszła do innego człowieka. Tata też mieszkał u kogoś, mówił, iż wynajmuje pokój. Stawał się bardziej spokojny i schludny. Sylwia zapraszała go do siebie, ale odrzucił, iż nie chce jej przeszkadzać.
Jeśli ze stratą Sylwia utrzymywała kontakt, dzwoniła, czasem wizyty, to z matką rzadko się rozmawiały. Oboje byli zjadliwe. Sylwia nie mogła przebaczyć matce zdrady, a matka obwiniała nią, iż brała stronę ojca. Tak i mieszkały. Sylwia pracowała jako tłumaczyńca i prowadziła lekcje.
A miłość… Mężczyźni wychodzili. Ale Sylwia znała, iż ich interesuje coś więcej, niż ona. Wdogodnie, nie muszą się starać, łatwiej dostać Sylwię z apartamentem. A ona nie chciała.
Jednego razu w mieście stawianie wystawić z udziałem firm zagranicznych, Sylwia została zaproszona, by pracować na niej. Wtedy ją podobało. Oto kiedy zaproszono ją do Warszawy. Poprosiła odniesione, by pomyśleć. A dziś podjęła decyzję ostateczną.
***
Po pracy postanowiła odwiedzić tatę.
– Tato, jadę do Warszawy. Apartament wolna, możesz wrócić. Obiecuj, iż jeżeli ci cokolwiek będzie potrzebne, to powiesz mi. Obiecujesz?
– Świetnie, córko. Nic mi nie będzie. Nie pojadę. Może matka zdecyduje się sprzedać apartament? Już tutaj się przyzwyczaiłem. Tylko dzwonisz.
– Będę, oczywiście.
– Za mąż chcesz iść?
– Jeszcze nie. Jak to się stanie, to od razu zapraszam cię na wesele. – zapewniła Sylwia.
– I dobrze, nie spiesz. Masz chłopca, to pożycze. Maria dla ciebie zgotowała?!
– Maria zgotowała? – zapytała Sylwia i uniosła brów. – No cóż, nie obrazaj się. Będę się cieszyć za ciebie.
– Idź do mamy. Jeszcze chcesz się na nią użaleć?
– No dobrze, tato, muszę się spieszyć. Trzeba zebrać bagaż. Idę jeszcze pożegnać się. Sylwia objęła tatę i pocałowała w ucho.
Sylwia przetrwało do ostatniego momentu, ale zdecydowała się pożegnać się i z matką. Relacje z nią były ciepłe i sztywne.
Zobaczyła matkę idącą ku domowi. Szła powolnie, z dwoma ciężkimi torbami, patrząc w ziemię. Sylwia chciała ją dogonić, ale z podwórzu wyszedł mężczyzna. Z kimś rozmawiał.
– Nie oddam! Znowu upijesz… Ile można? Lepiej by znalazł pracę, drapieżnik…
Sylwia odwróciła się i ruszyła w drugim kierunku. Poczeka, aż zadzwoni. Znowu wywołała tę kłótnię znów. No cóż, mama szukała sobie „pewnych ramion”, a znalazła gorsze. On także obiecywał jej dobre życie. Obiady na matkę nie zniknęły, choć jej też było przykro jak i tacie.
Jeśli nie byłaby ta kłótnia między rodzicami, Sylwia prawdopodobnie długo już weszła w miłość, jak Marta, poślubiła, urodziła. Jej życie zorganizowało się inaczej. Nie Warszawa, nie kariéra… Nic. Wszystko będzie. Kariéra i apartament w Warszawie. A pewien mężczyzna… Ona bez niego nie zginie.
Tak bardzo zajęte są swoimi problemami, iż rodzice nie zauważają dzieci, myślą, iż te niczego nie widzą, nie rozumieją. A dzieci słyszą i zapamiętują każde słowo powiedziane z gorączką, tworząc własne życie według scenariusza rodziców lub wybierając przeciwny, pozbawiając się małej ludzkiej radości…