„Kochanie, zapewnij swojej chorej siostrze opiekę, a znajdziesz dom, który jest dla Ciebie przeznaczony” – wyszeptała matka

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Synu, będziesz miał dom. Tylko proszę cię, zaopiekuj się chorą siostrą. Nie wolno jej zostawić” — wyszeptała matka.

„Posłuchaj mnie, synu…” — ledwo słyszalnie westchnęła.

Każde słowo przychodziło jej z trudem. Choroba bezlitośnie odbierała jej życie. Leżała w łóżku, wyniszczona, niemal przeźroczysta. Tomaszowi wydawało się, iż to nie jego matka. Kiedyś była wysoka, pełna sił, z dobrotliwym uśmiechem. Ale teraz…

„Synu, błagam, nie zostawiaj Jagody… Trzeba ją chronić. Nie jest taka jak inni… Ale to nasza krew… Obiecaj mi…” — matka niespodziewanie mocno ścisnęła dłoń Tomasza. Skąd w niej tyle siły, pomyślał.

Tomasz skrzywił się. Jego wzrok mimowolnie przemknął ku starszej siostrze, Jagodzie, która siedziała w kącie ich maleńkiego mieszkania w Poznaniu. Miała już ponad czterdzieści lat, a wciąż bawiła się lalką, nucąc coś pod nosem. Uśmiechała się, jakby czekało ją święto, a nie pożegnanie z umierającą matką.

Tomasz miał udane życie: własną firmę budowlaną, drogi samochód, przestronny dom nad Wartą. Ale w tym domu nie było miejsca dla Jagody. Jego dzieci bały się jej dziwnego zachowania, a żona, Kinga, nazywała ją „wariatem”. Choć Jagoda była cicha, nieszkodliwa, nikogo nigdy nie dotknęła.

„No wiesz… mam rodzinę… a Jagoda… ona…” — mamrotał Tomasz, próbując wyswobodzić rękę z słabego, ale upartego uścisku matki.

„Synu, dom twojego ojca przejdzie na ciebie… A dla Jagody zostawiłam trzypokojowe mieszkanie. Wszystko już przygotowane.”

„Skąd pieniądze?!” — Tomasz i Kinga zamienili zdumione spojrzenia. Ich twarze choćby pojaśniały na tę wieść.

„Opiekowałam się starą nauczycielką… Nosiłam jej jedzenie, leki… Żal mi jej było, była dobra. Nie spodziewałam się, iż zostawi mi swoje mieszkanie. Przepisałam je na Jagodę, żeby miała swój kąt. Ale ty… ty pilnuj jej, błagam… Później to mieszkanie przejdzie na twoje dzieci czy wnuki… Kto wie, jak długo pożyje…”

Pożegnali się z matką. Zmarła tej samej nocy.

Jagoda zdawała się nie rozumieć, iż została sierotą. Tomasz od razu zabrał ją do siebie i zaczął remont w owym trzypokojowym mieszkaniu.

„Po co Jagodzie tak duże mieszkanie? Niech na razie mieszka z nami. A tam znajdziemy lokatorów” — z zapałem podzielił się planami z żoną.

Kinga początkowo nie protestowała. Jagoda nie sprawiała kłopotów: całe dnie bawiła się lalkami lub przekładała swoje rzeczy w szafie, zawsze uśmiechnięta. Ale jej dziwactwo niepokoiło. „Dzisiaj jest spokojna, a co będzie jutro?” — szeptała Kinga mężowi.

„Wytrzymaj jeszcze trochę” — prosił Tomasz. ale po pół roku od śmierci matki, z pomocą znajomego notariusza, przepisał na siebie i dom ojca, i mieszkanie siostry. Jagodę namówił do podpisania jakichś papierów, nie tłumacząc, co to jest.

Od tej chwili życie chorej siostry zamieniło się w piekło.

Gdy Tomasz był w pracy, Kinga znęcała się nad Jagodą. Wyzywała ją, zamykała w pokoju na całe dnie, choćby latem nie wypuszczała na dwór. Czasem zamiast jedzenia stawiała przed nią miskę z karmą dla kotów, krzyczała, doprowadzając biedną kobietę do łez. Pewnego dnia Kinga uderzyła Jagodę w twarz. Ta tak się przestraszyła, że… posikała się.

„Nie dość, iż stuknięta, to jeszcze sikasz jak niemowlę?! Wynoś się z mojego domu, nie chcę cię widzieć!” — wrzeszczała Kinga.

Spakowała rzeczy Jagody do worka na śmieci i wyrzuciła za bramę.

„Gdzie Jaga? Nie widziałem jej dziś” — zapytał Tomasz, wracając wieczorem i kładąc się do łóżka.

„Poszła!” — odcięła Kinga z irytacją. „Wyobraź sobie, ta twoja siostra posikała się na środku pokoju, a potem zamknęła się w sypialni. Ledwo otworzyłam drzwi, zwymyślałam ją, a ona złapała torbę i uciekła. Nie będę jej gonić! Księżniczka się obraziła…” — prychnęła z pogardą.

Tomasz zastygł. Milczał, rozważając coś, w końcu rzekł:

„No skoro poszła…” — i włączył telewizor. „Swoją drogą, znalazłem lokatorów do tej trzypokojówki.”

Noc była ciężka. Tomasz nie zmrużył oka do rana, myśląc o Jagodzie. Gdzie jest? Czy wszystko z nią w porządku? Przecież była jak trzyletnie dziecko, zupełnie nieprzystosowane do życia. Dopiero nad ranem zdrzemnął się. Przyśniła mu się matka.

„Prosiłam cię, synu…” — powiedziała, leżąc w drewnianej trumnie, i pogroziła palcem.

Ten sen powtarzał się co tydzień, wysysając z niego siły. Tomasz nie wytrzymał. Dwa miesiące po zniknięciu siostry zadzwonił do przyjaciółki matki, swojej chrzestnej, Hanny, mając nadzieję, iż wie, gdzie jest Jagoda.

„Co, Tomek, sumienie gryzie?” — zimno odezwała się Hanna. „Dobrze, iż wtedy zajrzałam do twojej matki. Znalazłam tam Jagódkę. Była przerażona, nieszczęśliwa. Do dziś nie wiem, jak ta biedaczka tam dotarła! Teraz mieszka u mnie. Zaopiekuję się nią, nie potrzebuję jej mieszkania. A ty żyj z poczuciem winy. Módl się, żeby rozum ci do końca życia służył!”

„Ciociu, daj spokój…” — burknął Tomasz i rzucił słuchawkę. Westchnął z ulgą: siostra się znalazła, wszystko z nią w porządku. Można żyć dalej.

Jagoda zmarła dwa miesiące później. Dopadła ją ta sama choroba, co matkę. Tomasz nie przyszedł na pogrzeb — miał „pilne sprawy” w firmie.

Minęło dziesięć lat. Teraz Tomasz sam leży przykuty do łóżka. Ciało łamie z bólu, ale dusza boli bardziej. Kinga dawno do niego nie zagląda — mieszka z nowym mężczyzną w sąsiednim pokoju. Dorosłe dzieci odwiedzają rzadko, krzywią się: „Znowu śmierdzi od ciebie…” Tomasz, jak jego bliscy, powoli gasł.

Pewnego dnia Kinga weszła z dokumentami:

„Podpisz, trzeba załatwić sprawy z firmą.”

Podpisał. Później zrozumiał: była to darowizna na dom. PotemKiedy umierał samotnie, w pustym pokoju, ostatnią jego myślą było, iż karma wróciła dokładnie tak, jak zasłużył.

Idź do oryginalnego materiału