Kochał, ale nie mnie
Weronika stała przy oknie i patrzyła na podwórko, gdzie jej mąż Artur rozmawiał z sąsiadką Katarzyną. Znowu. Już któryś dzień z rzędu. Stali koło jej samochodu, a Katarzyna żywiołowo opowiadała, wymachując rękami. Artur słuchał uważnie, kiwał głową, czasem się śmiał.
Weronika odsunęła się od okna, żeby jej nie zauważyli. W piersi zagościło znajome uczucie – nie zazdrość, nie. Coś innego, bardziej przygniatającego. Zrozumienie.
“Mamo, a gdzie tata?” – zapytała córka Ola, zaglądając do kuchni. – “Obiecał pomóc mi z matmą”.
“Na podwórku” – odpowiedziała Weronika, starając się, by głos brzmiał normalnie. – “Wróci za chwilę”.
Ola skinęła głową i pobiegła do swojego pokoju. Weronika włączyła czajrek i wyjęła z szafki słoik z ciasteczkami. Ręce działały automatycznie, a myśli były zupełnie gdzie indziej.
Kiedy Artur wszedł do mieszkania, na jego twarzy widniał ten szczególny uśmiech – zadowolony, trochę roztargniony. Pojawiał się tylko po rozmowach z Katarzyną.
“Cześć” – powiedział, przechodząc do kuchni. – “Herbata jest?”
“Właśnie zaparzyłam” – Weronika postawiła przed mężem filiżankę. – “Długo rozmawiałeś z Katarzyną?”
“Nie bardzo. Opowiadała o nowej pracy. Wyobraź sobie, dostała się do agencji reklamowej. W jej wieku znaleźć takie stanowisko!”
Artur mówił z podziwem. W głosie brzmiała duma, jakby to było jego własne osiągnięcie. Weronika w milczeniu mieszała cukier w herbacie.
“A co tam będzie robić?” – spytała.
“Menadżerką ds. klienta. Ma odpowiednie wykształcenie, duże doświadczenie. Katarzyna to w ogóle dzielna kobieta, po rozwodzie gwałtownie się pozbierała”.
Katarzyna. Zawsze Katarzyna. Ich sąsiadka, która wprowadziła się do bloku naprzeciwko pół roku temu. Piękna, czterdziestodwulatka, niedawno rozwiedziona, bez dzieci. Odnosząca sukcesy, niezależna, interesująca.
Wszystko, czym Weronika kiedyś była, zanim została żoną i matką. Nie żałowała swojego wyboru, ale czasem…
“Ola czeka na ciebie z matematyką” – przypomniała mężowi.
“Ach tak, zupełnie zapomniałem. Zaraz do niej pójdę”.
Artur dopił herbatę i poszedł do córki. Weronika została sama w kuchni. Wzięła jego filiżankę i zobaczyła na dnie fusy. W dzieciństwie babcia uczyła ją wróżyć z nich, ale teraz nie chciała znać przyszłości. Teraźniejszość była aż nadto jasna.
Artur się zakochał. Nie w nią, swoją żonę od siedemnastu lat, ale w sąsiadkę Katarzynę. Jeszcze sam tego nie rozumiał albo nie chciał przyznać, ale Weronika widziała wszystkie znaki. Jak zaczął bardziej dbać o siebie, kupił nową koszulę, częściej się golił. Jak szukał pretekstów, by wyjść na podwórko, gdy Katarzyna wracała z pracy. Jak błyszczały mu oczy, gdy o niej mówił.
Dawniej tak błyszczały, gdy patrzył na Weronikę.
“Mamo, tata powiedział, iż ty też masz wyższe wykształcenie” – Ola wróciła do kuchni z podręcznikiem w ręku. – “A dlaczego nie pracujesz?”
Pytanie zaskoczyło Weronikę. Córka patrzyła na nią z dziecięcą ciekawością.
“Pracowałam, kiedy byłaś mała” – odpowiedziała. – “A potem postanowiłam zająć się domem i rodziną”.
“A nie jest nudno?”
Nudno? Weronika nigdy nie zadawała sobie tego pytania. Po urodzeniu Oli wzięła urlop macierzyński i już nie wróciła do pracy. Artur dobrze zarabiał, rodzinie niczego nie brakowało. Wydawało jej się, iż tak jest dobrze – być w domu, dbać o męża i dziecko.
“Nie, nie nudno” – powiedziała córce. – “Mam pełno zajęć”.
“Rozumiem. A ciocia Kasia mówi, iż kobieta powinna być niezależna. Że nie można całkiem zniknąć w rodzinie”.
Weronika drgnęła. Kiedy Ola zdążyła porozmawiać z Katarzyną o takich rzeczach?
“Kiedy ci to powiedziała?”
“Wczoraj spotkałyśmy się pod klatką. Spytała o szkołę, zagadałyśmy. Ona jest bardzo ciekawa, prawda? Dużo wie, dużo widziała”.
“Tak” – zgodziła się Weronika. – “Ciekawa”.
Wieczorem, gdy Ola odrabiała lekcje, Weronika i Artur siedzieli w salonie. Mąż czytał artykuł na tablecie, ona przeglądała magazyn. Zwyczajna rodzinna idylla, gdyby nie ciężkie milczenie.
“Artur” – Weronika zebrała się wreszcie na odwagę. – “Chyba musimy porozmawiać”.
Podniósł wzrok znad ekranu.
“O czym?”
“O nas. O naszej rodzinie”.
“A co z nami nie tak?”
Weronika milczała, dobierając słowa. Jak powiedzieć mężowi, iż widzi, jak zakochuje się w innej kobiecie? Jak wytłumaczyć, iż czuje się jak niewidzialna we własnym domu?
“Chyba oddalamy się od siebie” – zaczęła ostrożnie.
“Z czego to wnioskujesz?” – Artur zmarszczył brwi. – “Żyjemy normalnie. Żadnych problemów”.
“Kiedy ostatnio rozmawialiśmy szczerze? Nie o sprawach domowych, ale naprawdę?”
“Nie pamiętam. A to takie ważne?”
Pytanie zabrzmiało obojętnie, i Weronika zrozumiała, iż rozmowa nie ma sensu. Artur nie widział problemu, bo nie chciał go widzieć.
“Chyba nie bardzo” – odpowiedziała i wróciła do magazynu.
Następnego dnia Weronika poszła na siłownię. Od dawna chciała, ale ciągle odkładała. Teraz miała więcej wolnego czasu – Ola była już starsza, domowych obowiązków nieco ubyło.
W szatni spotkała Katarzynę.
“Weronika!” – ucieszyła się sąsiadka. – “Co za spotkanie! Też zaczęłaś ćwiczyć?”
“Tak, pomyślałam, iż pora” – uśmiechnęła się Weronika.
Katarzyna wyglądała świetnie w stroju sportowym. Wysportowana sylwetka, żadnych śladów wieku. Weronika mimowolnie porównała się z nią i zrobiło jej się smutno.
“Wiesz, może będziemy ćwiczyć razem?” – zaproponowała Katarzyna. – “Z kimś raźniej”.
“Dobrze” – zgodziła się Weronika, choć w środku wszystko się temu sprzeciwiało.
Po treningu poszły do kawiarni obok siłowni.
“Nie wiesz, jak się cieszę,Kiedy po latach spotkała Artura przypadkiem na parkowej ławce, oboje uśmiechnęli się spokojnie, bo zrozumieli, iż czas leczy rany, a życie potrafi zaskakiwać pięknem choćby po największych burzach.