Drobny deszcz siekł po twarzy, wpadając do oczu. Kinga wlokła się, marząc, by jak najszybciej znaleźć się w domu. W głowie miałam mgłę, myśli rozłaziły się jak stara, zniszczona prześcieradło. Omijając kolejną kałużę, o mało nie poślizgnęła się na rozmiękłym błocie przy krawężniku. „Dość już tych wysokich obcasów. Nie jestem już dziewczynką. Czas przerzucić się na wygodniejsze buty”.
Wreszcie stanęła przed blokiem. Kinga otworzyła drzwi wejściowe, wpisując kod. W nos uderzył ją suche, zakurzone ciepło od kaloryfera, który mimo wiosny grzał na pełną moc. Żeby tak zimą… Winda powoli wiozła ją na szóste piętro. „Czyżbym chorowała? Zupełnie nie mam siły” – pomyślała, opierając się o ścianę kabiny.
W przedpokoju osunęła się bezsilnie na pufę, przycisnęła plecami do ściany i przymknęła ciężkie powieki. „Jestem w domu!” – westchnęła i natychmiast pogrążyła się w ciemności bez dźwięków i zapachów.
— Mamo, czemu siedzisz po ciemku? Źle się czujesz?
Drgnęła na dźwięk głosu Adasia, ale nie otworzyła oczu.
— Nie, synku. Po prostu jestem zmęczona — wykrztusiła z trudem.
Czuła, iż syn stoi i patrzy na nią. Z wysiłkiem rozkleiła powieki, ale Adasia nie było, za to w kuchni paliło się światło. Kinga zrzuciła buty, poruszyła palcami u stóp, w końcu uwolnionymi od ciasnoty, i wstała. Natychmiast zachwiała się w stronę wieszaka.
— Mamo! — Adaś podbiegł i złapał ją, zanim zdążyła upaść.
— Trochę mi się zakręciło w głowie.
Pomógł jej przejść na kanapę w salonie. Kinga usiadła, odchyliła się na oparcie i wyciągnęła nogi. „Jak dobrze…” Oczy same się zamknęły… W następnej chwili drgnęła, wyrwana z półsnu, otworzyła oczy i spotkała się z zatroskanym spojrzeniem syna.
— Mamo, wszystko w porządku?
Kinga skinęła głową i poprosiła o gorącą herbatę. Adaś niechętnie poszedł do kuchni.
A ona przypomniała sobie, jak w pracy ocknęła się na podłodze w biurze. Nie pamiętała, jak upadła. Wtedy też zrzuciła to na zmęczenie. „Czuję się jak staruszka, a mam ledwie trzydzieści dziewięć lat. Może jednak coś ze mną nie tak? Jutro pójdę do przychodni”. Kinga westchnęła i poszła do kuchni.
— Jesteś blada. Boli cię głowa? — Adaś postawił przed nią kubek z parującą herbatą.
Kinga wymusiła uśmiech.
— Po prostu jestem zmęczona, taka pogoda, deszcz. — Wzięła mały łyk. — Jadłeś coś?
— Tak, mamo. Muszę jeszcze odrobić lekcje.
— Idź, wszystko dobrze. — Kinga sączyła herbatę małymi łykami.
Potem przebrała się w wygodny, znoszony szlafrok i zajrzała do pokoju syna. Adaś siedział przy biurku, pochylony nad książką. Serce zalała czułość. Najdroższy, ukochany, jedyny… i już prawie dorosły.
Kinga przymknęła drzwi.
— Doktorze, co ze mną? Może jakieś witaminy? — Następnego ranka Kinga siedziała w gabinecie lekarskim.
Wyspała się, ale wciąż czuła się wyczerpana.
— Zobaczymy. Oto skierowanie na badania i rezonans. Z wynikami od razu do mnie. I nie zwlekaj. Czy w twojej rodzinie były przypadki nowotworów, udarów?
— Tak. Ojciec miał raka, mama zmarła na udar. Czyli to może być… Mam syna w szkole. On nie ma nikogo oprócz mnie. Nie mogę umrzeć! — Krzyk Kingi odbił się od ściany, wrócił i utkwił w gardle.
— Nie wybiegajmy przed szereg. Predyspozycje są, ale jesteś jeszcze młoda… Czekam na wyniki. Na razie dam ci zwolnienie, odpocznij, spokojnie zrób badania.
— Mamo, byłaś u lekarza? Co powiedział? — Gdy Adaś wrócił ze szkoły, Kinga była już w domu i gotowała rosół.
— Jeszcze nic, skierował mnie na badania. Więc jutro mnie nie budź.
Kinga patrzyła, jak Adaś je. „Już dorosły. A jeżeli okaże się, iż coś poważnego? Rak? Lepiej o tym nie myśleć”.
— Mamo, wszystko w porządku? Znowu się zamyśliłaś.
Kinga drgnęła.
— Ciągle jesteś jakaś rozkojarzona — powiedział Adaś.
— Zamyśliłam się.
Nocą nie mogła spać. Jak zasnąć, gdy w głowie kołatają się straszne myśli? Kinga nagle przypomniała sobie dzieciństwo, rodziców, jak odchodzili jeden po drugim, gdy ona studiowała. Wtedy poznała Marka. Był przy niej, wspierał ją. Marek mieszkał w akademiku, przyjechał na studia z innego miasta. Niemal od razu zamieszkali razem.
Gdy Kinga zaszła w ciążę, Marek ucieszył się i od razu zaproponował ślub. Postanowili, iż nie będą urządzać wesela. Kinga nie miała już rodziców, a matka Marka mieszkała daleko. Odwiedzili ją później.
Oczywiście, nie obywało się bez kłótni. Nie mieli nikogo, kto by im pomógł, doradził. Kinga starała się nie robić awantur, gdy Marek nie spieszył się po pracy do domu. Ale gdy Adaś miał dwa lata, nagle oświadczył, iż kocha inną, iż odchodzi, iż nie może tak żyć…
Płakała, błagała, by został, chwytała go za koszulę. Wyrwał się, odepchnął ją i wyszedł. Kinga oddała synka do przedszkola i wróciła do pracy. Jakże było ciężko. Adaś często chorował. Kinga brała się za każde dodatkowe zajęcie, ale wciąż brakowało pieniędzy.
Tylko raz zadzwoniła do byłego męża, gdy Adaś ciężko zachorował i potrzebne były drogie leki. Przekazał jej dwieście złotych i spytał, gdzie ona wydaje alimenty?
Gdy Adaś podrósł i zapytał o ojca, Kinga szczerze mu wszystko opowiedziała. Później wyznał, iż czatował na ojca pod jego biurem. Ale tamten był tak zajęty rozmową z długonogą pięknością, iż go nie zauważył.
Adaś bardzo wtedy przeżył, iż ojciec wymienił ich na inną kobietę. Potem spytał, dlaczego mama nie maluje się, nie ubiera modnie jak nowa żona ojca? Jak wytłumaczyć synowi, iż starała się, by nie czuł się pokrzywdzony? Że po prostu nie starczało pieniędzy na siebie. Bała się, iż usprawiedliwKinga uśmiechnęła się przez łzy, gdy Adaś przytulił ją mocno, a w jej sercu zrodziła się pewność, iż nieważne, co przyniesie jutro – teraz są razem, a to wystarczy.