Ewka Kowalska stała przy oknie i spoglądała, jak w ogrodzie dzieci z sąsiedztwa biegają, śmieją się, zostawiając za sobą smugi kurzu. W jej dłoni drżała listka, którą niedawno przyniósł poczta. Proste słowa, pisane znajomym pismem, wstrząsały jej życiem od korzenia do szczytu.
«Ewiszku, proszę, przyjedź. Bardzo musimy porozmawiać. Natalia jest bardzo chora. Zofia.»
Czterdzieści lat przyjaźni. Czterdzieści lat dzielenia się ciekawostkami, smutkami, tajemnicami. Tylko jedną tajemnicę Ewka nigdy nie zdradziła swojej najlepszej przyjaciółce. Tajemnicę, która piekła jej serce przez dwadzieścia trzy lata.
Autobus do wsi jeździł dwie i pół godziny. Ewka usiadła przy oknie i przywołała wspomnienia z dzieciństwa. Zofia wtedy miała dwadzieścia osiem, a Ewka dwadzieścia pięć. Obydwie pracowały w parobociej fabrzyce, mieszkały w pensjonacie, oddzielone jedynie cienką ścianą. Wieczorami popijały herbatę, rozmawiały do późnej nocy, wspomagając się w bazowaniu od daleka na przyszłość.
Wtedy do ich życia wtargnął Janusz Nowak.
Wysoki, urodziwy, z gęstymi czarnymi włosami i szarymi oczami. Przyjechał do fabrzyki nowym przełożonym, i wszystkie dziewczęta od razu zacząły się uciekać poprawiały sukienki, malowały usta. Ale on patrzył tylko w stronę Zofii.
Ewisz, szeptała przyjaciółka w nocy, leżąc w łóżku, wydaje mi się, iż się zakochałam. Naprawdę zakochałam się. Pierwszy raz w życiu.
A Ewka milczała w ciemnościach i myślała: «Ja też. Ja też się zakochałam. W tego samego człowieka.»
Janusz Nowak układał się z Zofią uroczo, w starym stylu. Przynosił kwiaty, zapraszał na kino, do parku. A Ewka chodziła z nimi trzecim półkolem, uśmiechała się, wspierała rozmowę i powoli gasła w środku. Bo widziała on dobry, uczciwy, troskliwy. Takiego mężczyznę zawsze pragnęła mieć.
Ewiszka, mówiła Zofia, rzucając się na jej szyję po kolejnym randce, jestem zaży. Powiedział, iż mnie kocha. Wyobraź sobie? Kocha!
Wyobrażam, odpowiadała Ewka i odwracała oczy.
Ślub był prosty, ale radosny. Ewka była świadkiem, padła fragmencie przemówienia, tańczyła z gośćmi i cały czas czuła, jak jej serce się kurczy. A gdy młodzi ujechali w miesiąc małżeński, ona przez trzy dni wylewała łzy na poduszkę.
Później Zofii i Janusza Nowaka urodziła się córka Natalia. Ewka stała się chrzestnica. Każdego dnia przychodziła, pomagała w opiece, nosiła paczki z karmą i pokarmem dla dziecka. I cały czas walka była walką nie patrzyła na Janusza dłużej, nie szukała kontaktu wzrokowego.
Nie wiem, co byśmy bez ciebie robiły, rzekła Zofia, układając córkę do snu. Para nas tylko jak własna siostra.
«Gdybyś wiedziała», myślała Ewka.
Gdy Natali ludził trzy lata, Janusz Nowak dostał ofertę pracy w Warszawie. Dobre stanowisko, przyzwoita pensja. Rodzina postanowiła się przenieść.
Pójdźmy z nami, przekonywała Zofia. Co ci tu robić? Praca psota, życie przygnębiające. W Warszawie wszystko będzie inaczej.
Ewka męczyła się przez miesiąc. Z jednej strony nie chciała odchodzić od najbliższych. Z drugiej uświadamiała sobie, iż już nie wytrzyma tej pieki. Patrzeć na ich szczęście dzień po dniu, grać rolę najlepszej przyjaciółki, gdy dusza pęka od bólu.
Nie mogę, Ewiszko, powiedziała w końcu. Mama tu jest, samotna, chora. Nie porzucę jej.
To była półprawda. Mama naprawdę była chora, ale nie na tyle poważnie. Ewka wiedziała czas na wyjście. Ich relacji, jak i swej bezpomocnej miłości.
Kiedy odjeżdżali, rozłącze były pełne płacz. Zofia łkała, Natalia przylepiła się do chrzestnej, nie chciała jej puszczać. A Janusz Nowak bezgłośnie ściskał jej rękę i patrzył, jakby chciał coś powiedzieć.
Dziękuję ci za wszystko, szepnął cicho. Ty… jesteś wyjątkową kobietą, Ewka Kowalska.
I w tym momencie jej wydawało się, iż w jego oczach błysnęło coś jak skrucha. Ale to był tylko przypływ snu.
Pierwsze lata po ich wyjeździe były najtrudniejsze. Ewka pracowała, opiekowała się matką, próbowała porządkować życie. Współpracownicy się pojawiali, niektórzy wcale nie rozumieli znaczenia propozycji, ale Ewka myślała o wszystkich jako o Januszu Nowaku i żaden nie przetrwał porównania.
Listy od Zofii przychodziły regularnie. Później telefony, kontakt doszedł się. Zofia opowiadała o warszawskim życiu, o tym, jak rośnie Natalia, jakie jej osiągnięcia w szkole. O Januszu Nowaku mówiła rzadziej, całkowicie.
A jak Janusz Nowak? od czasu do czasu spytała Ewka, starając, by głos brzmiał obojętnie.
A to pracuje, odpowiadała Zofia. Całą głowę ma. W domu totalna odległość.
Ewka nasłuchiwała i przemierzała: «Czyżby byli nieszczęśliwi? Czyżby to, co kazało się idealnym miłością, okazało się zwykłą głupotą?»
Lecz na głos, oczywiście, nie mówiono. Tylko wspierała, radziła, żeby powrócili do siebie, więcej poświęcać uwagi.
Matkę pochowano ósmy lata temu. Ewka została sama w domu rodzinnym. Pracowała w lokalnej szkole, prowadziła spokojne życie. Czasem myślała może wtedy powinna się postawić, pojechać do Warszawy? Ale gwałtownie goniła te myśli. To, co było, już nie z powrotem.
Zofia z Januszem Nowakiem rozeszli się pięć lat temu. Natalia do tego czasu była już zamężna, miała dwójkę dzieci. Zofia przeniosła się do córy, pomagała kobie w opiece.
Wiesz, Ewisz, mówiła kiedyś, być może i dobra się to wszystko. My z Januszem staliśmy się obcymi osobami. Mieszkać w jednym mieszkaniu i jakby się nie zauważać. On na pracy, ja z wnukami. O czym mówić?»
A gdzie on teraz mieszka? nie wytrzymała Ewka.
Nalega od pokój na marginesie. Wiją się tylko podczas wizyt u Natalii. A to rzadko. Plany biznesowe często się przenoszą.
Ewka słuchała, czując dziwną mieszankę współczucia i… ulgi? Nie, nie ulgi. Przyspieszonego żalu. Okazuje się, iż to, które uważała za idealny związek, idealnej miłością, nie było takim.
Autobus zahamował przy znajomej przystanku. Ewka podniosła walizkę i wyszła. Do domu Zofii było około piętnaście minut piechotą. Wsi była to inna wyrosły nowe budynki, zasfaltowaną drogę. Ale dom przyjaciółki pozostał taki sam mały, uporządkowany, z rosnącymi na werandzie kwiatami.
Zofia otworzyła drzwi. Starsza, szczuplejsza, cała szara. Ale oczy te same, czułe, szczere.
Ewiszka! rzuciła się ku niej, przyciskając do siebie. Jak to dobrze, iż przyleciałaś! Szykuję herbatę, wejdź.
Usiadywały na kuchni, popijały herbatę z dżemem i rozmawiały najpierw o pustych sprawach. O pogodzie, o przejeździe, o zmianach w wsi. Ale Ewka zauważyła przyjaciółka szepcze, obraca w ręku ręcznik, unika kontaktu wzrokowego.
Izunko, co z Natalią? spytała od razu. W liście napisałaś, iż bardzo chora.
Zofia się połamała. Cicho, bez głosu, łzy spływały po jej policzkach.
Nowotwór, Ewiszka. Nowotwór piersi. Już zaawansowany przypadek. Leczenie… nie mogła dokończyć.
Ewka poczuła, jak lodziem przeszły jej nóżki. Natalia. Jej chrześnięca, którą oraz kochała niemowlę, uczyła kroczyć, czytać. Piękna, mądra dziewczynka, potem kobieta, matka dwóch dzieci.
Ile czasu? spytała cicho.
Może pół roku. Może mniej. Zofia otarła oczy. Ona wie. My wszyscy wiemy. Prosiła… Prosiła, byś przyleciała. Chce zobaczyć cię.
Jasne, odparła natychmiast Ewka. Jutro zaraz tam.
Skocz. Zofia położyła dłoń na jej ramieniu. pozostało jedna kwestia. Józef jest. Teraz mieszka w tym domu. Natalia wezwała. Powiedziała chcę, by w ostatnich miesiącach była ze mną rodzina.
Serce Ewiki zaczęło bijąć szybciej. Dwadzieścia trzy lata bez spotkań. Dwadzieścia trzy lata, by próbować zapomnieć jego twarz, głos, sposób mowy, poglądy. A teraz…
Ona cię pamięta, kontynuowała Zofia. Wczoraj spytał, czy będziesz. I to, co dziwne kiedy odpowiedziałam tak, stanie się… rado삼. Tak jakby omłodnił.
Wieczorem siedzieli razem w pokoju, popijając herbatę. Józef Nowak też się starzał, włosy całe siwe, wyrosłe zmiany na twarzy. Ale wzrok był taki sam uważny, delikatny.
Ewka Kowalska, rzekł, gdy Zofia poszła do kuchni zluzować ciastka. Czyż nie chętni jesteśmy ci widzieć. Tak wiele la…
Ja też, panie Nowak, odpowiedziała, starając mówić spokojnie.
Wie pani… nachylił się bliżej, mówiąc cicho. często o pani myślałem. Особенно w ostatnich latach. Kiedy z Zofią wszystko się rozwalało, zrozumiałem brakuje mi czegoś ważnego. I to coś wiązało się z pania.
Ewka poczuła, jak się wpaliła. Co on ma na myśli? Czyżby nasłuchował jej uczuć?
Pani zawsze była… jak to opisać… duszą naszej rodziny, kontynuował. Kiedy wy tu pozostała, a my wyjechali, przerywali się jakas najważniejszy łańcuch. Rzeczywiście?
Skinęła głową, nie ufając głosowi.
A teraz, kiedy Natalia… zająl. To jest, by wszyscy, kogo kochamy, byli razem.
Zofia wróciła z herbatą, a rozmowa przeszedła na inne tematy. Ale Ewka cały czas myślała o jego słowach. Dlaczego jest miał w przemyśle? Tylko przyjaźń czy coś więcej?
Następnego dnia pojechali do Natali. Leżała w szpitalu, w pokoju na dwie osoby. Strasznie wytoczyła się, ale uśmiechnęła się, widząc chrześnię.
Teta Ewisz! wydostała się delikatnie. Jak dobrz, iż przyleciałaś. Już myślałam, iż już się nie zobaczmy.
Ewka objęła ją, starając nie płakać. Rozmawiały o dzieciach Natali, o wnukach Zofii, o przeszłości. Natalia wspominała dzieciństwo, jak Ewka uczyła ją czytać, jak wyprowadzała w park, kupowała lody.
Wiesz, teta Ewisz, powiedziała przed wjazdem, zawsze czułam, iż bardzo was kochali. Nas wszystkich. Особенно tchu.
Ewka wytraciła zostawienie. Czyżby choćby dziecko coś zauważyło?
Absurd, moja ukochana, sussnęła. Wy mi jak własne, to wszystko.
Jad absurd, powiedziała Natalia, lekko ściskając jej rękę. I wiesz, co? Wydaje mi się, iż tchuch też panię kochał. Po swojemu. Tylko zawsze milczał.
Wieczorem tego samego dnia Ewka nie wytrzymała. Zofia wcześnie spała, a ona i Józef Nowak zostali w kuchni. Długo milczeli, potem on niespodziewanie oznajmił:
Ewka Kowalska, czy mogę zadać pani jeden pytanie? Osobiste?
Skinęła głową.
Dlaczego wtedy nie pojechała pani z nami do Warszawy? Prawdziwy powód powiedź pani.
Ewka patrzyła w okno na gwiazdy i myślała warto mówić prawdę? Po tylu latach milczenia?
Bo pana kochałam, szepnęła cicho. Naprawdę kochałam. I rozumię, iż więcej nie wytrzymam tej tortury.
Długo milczał. Potem wstał, podszedł do niej i położył dłonie na jej barkach.
A ja panię kochałem, rzekł. Na pewno silniejszego niż Zofię. Ale pani była jej najlepsza współczyszeń, a ja byłem mężem. Wydawało się, iż nie ma prawa choćby o tym myśleć.
Stali tak, objęci, i płakali. Od żalu do Natalii, od bólu uroku cyklu, od świadomości, iż czas minął bezpowrotnie.
O czym myśmy się zmęczyli z życiem, szepnęła Ewka. O czym myśmy się zmęczyli…
Życieliśmy jak umieją, odparł. Próbowaliśmy być uczciwi, poprawni. Może to też coś warto.
Rano siedzieli razem do śniady, i nikt nie wspomniał o wczorajszej rozmowie. Zofia opowiadała plany na dzień, Józef Nowak czytał gazetę. Wszystko jak zwykle. Tylko Ewka czuła, iż coś się zmieniło. Cieżar, który niósł w sercu dwadzieścia trzy lata, został lżejszy.
Natalia zmarła miesiąc później. Ewka przebywała w wsi do ostatnich pogrzebów. Chorowali ją całą rodziną Zofia, Józef Nowak, synowie z wnukami, i ona. Jako chrzestna matka.
Po pochówku Józef Nowak zaplanował powrót do Warszawy.
A do czego? spytała przyjaciółka za kolacja. Pracę już zrezygnowała, na emeryturę wypisała. Zostaj tu. Dom jest duży, miejsca dla wszystkich.
Spojrzał na Ewkę.
A co pani sądzi, Ewka Kowalska?
Mówi, iż Ewisz po班组 odpowiedziała. W Warszawie będzie sam. A tu jesteśmy razem.
Został. Ewka wróciła do domu, ale po tygodniu wróciła. Powiedziała, iż w mieście jest nudno, a tu, w wsi, podręcznik lepiej, przyroda.
Teraz mieszkają w sąsiadujących domach. Zofia w swoim, ona i Józef Nowak w domie, który on kupił. Oficjalnie nie ma kluczowej ślubu, ale w ich wieku to bez znaczenia. Prosto żyją, cieszą się każdym dniem, opiekują się mogiłą Natalii.
Zofia zna ich relacje. Nie obraża się, nie zazdroszczy. Mówi najważniejsze, by wszyscy byli szczęśliwi. Ona jest szczęśliwa z wnukami, któraś zawsze potrzebuje babki.
Czasem, wieczorami, siedzą trójką na werandzie, piją herbatę i wspominają przeszłość. I Ewka myśli być może wszystko tak i powinno się stać. Być może miłość nie zawsze musi być młoda i gorąca. Być może czasem przychodzi w swoim czasie, gdy dusze już są gotowe ją przyjąć.
A kochała go cały ten czas? Jasne, iż kochała. I on jej. Tylko nie wiedzieli, co z tą miłością zrobić. Teraz wiedzą.