Kocham cię jeszcze mocniej!

newsempire24.com 1 tydzień temu

**A ja kocham cię bardziej**

Weronika nie słyszała szmeru kół wózka po szpitalnym linoleum ani pośpiesznych kroków. Jej głowa lekko kołysału się w rytm ruchu. Nie widziała migających świetlówek nad sobą, nie słyszała krzyku Krzysztofa: – Weronika! Weronika! – Nie dostrzegła, jak lekarz zagrodził mu drogę.

– Tam nie wolno. Proszę czekać.

Krzysztof usiadł na połączonych krzesłach pod drzwiami oddziału intensywnej terapii, oparł łokcie na kolanach i zakrył twarz dłońmi. Nic z tego ona nie widziała. Pędziła w świetlistym strumieniu, pragnąc tylko jednego – by lot się skończył i nastał spokój.

***

Grała w krótkiej, zabawnej scence na akademickim wieczorze z okazji Dnia Kobiet. Wcieliła się w studentkę, która przyszła na egzamin nieprzygotowana i próbowała się wywinąć. Sala śmiała się i biła brawo. Potem były tańce, i Krzysztof ją zaprosił.

– Grałaś świetnie, jak prawdziwa aktorka – powiedział szczerze, patrząc na Weronikę z zachwytem.

– Miałam grać Ola, ale się wystraszyła. Tak się trzęsłam, iż zapomniałam tekstu, improwizowałam – oczy Weroniki wciąż błyszczały z emocji.

– Nie zauważyłem. Byłaś pewna siebie. Powinnaś zmienić zawód.

Po tańcach odprowadził ją do akademika i nieśmiało pocałował w policzek. Sam mieszkał z rodzicami. Zaczęli się spotykać, a miesiąc później wynajęli mały pokój u starszej pani niedaleko uczelni. Krzysztof stoczył wojnę z rodzicami, ale w końcu ustąpili i pomagali parze.

Sąsiadka była niedosłyszała, ale dla pewności puszczali muzykę głośno. Weronika wspominała ten czas jako najszczęśliwszy.

– Kocham cię – szeptał rozgrzany Krzysztof, leżąc obok niej.

– Nie, ja kocham cię bardziej – odpowiadała, przytulając się do jego spoconej piersi.

– To niemożliwe! Ja kocham jeszcze mocniej…

Uwielbiali tę grę. Marzyli, iż za rok skończą studia, kupią mieszkanie i będą mieć dzieci – chłopca i dziewczynkę.

– Najpierw dziewczynka, potem chłopiec – poprawiała Weronika.

– A potem kolejny chłopiec – dodawał Krzysztof, całując ją.
Zdawało im się, iż nikt nigdy nie kochał tak jak oni.

Koledzy zazdrościli ich szczęścia, wykładowcy uśmiechali się pobłażliwie, wspominając młodość. Ile takich par widzieli… Sami byli tacy, a teraz uczą medycznych podstaw roztrzepane głowy studentów.

Po studiach pracowali dwa lata w miejskiej przychodni stomatologicznej, potem przeszli do prywatnej kliniki prowadzonej przez przyjaciela ojca Krzysztofa. Gdy otworzył drugą placówkę, Krzysztof został jej kierownikiem.

Zarabiali dobrze. Rodzice pomogli spłacić większość kredytu za mieszkanie. Jak planowali, Weronika urodziła najpierw córkę, a trzy lata później – syna.

Rodzice często zabierali dzieci na weekendy, dając im szansę odpocząć. Szczęśliwa, zadbana rodzina. Czego więcej pragnąć?

Gdy syn podrósł, Weronika chciała wrócić do pracy. Nudziło ją siedzenie w domu.

– Po co? Zarabiam wystarczająco. Zostań z dziećmi – protestował Krzysztof. – Może trzecie? Rodzice pomogą.

Ale tym razem nie zachodziła w ciążę. Myślała, iż to jej wina, chodziła po lekarzach, którzy nie widzieli problemów.

– Mamy dwoje dzieci. Nie dramatyzuj – mówił Krzysztof.

Uspokoiła się, ale znów prosiła o pracę.

– Nie zatrudnię cię u siebie – odparł. – Nie wypada, by małżeństwo pracowało razem. Poza tym straciłaś kwalifikacje.

Zaczęły się kłótnie. Gdy dzieci były u dziadków, Weronika piła wino, by zagłuszyć nudę. Pewnego ranka zobaczyła, iż Krzysztof nie wrócił.

– Byłem, ale spałaś – powiedział, a w jego głosie wyczuła niesmak.

– Wypiłam tylko kieliszek! Co mam robić? – krzyknęła, rzucając telefonem o ścianę.

Kiedy to się zaczęło? Wszystko było idealne. Szła po mieszkaniu, przestawiając przedmioty. Znów sięgnęła po wino.

Gdy wrócił, wyglądał wypoczęty.

– Zmieniłeś koszulę? – spytała.
Zignorował ją. Nagle spytała:

– Zdradzasz mnie? Dlatego nie chciałeś, żebym pracowała?

– Nie pleć głupot. Znowu piłaś?

Słowa zamieniły się w kłótnię. Gdy przyznał, iż ma inną, uderzyła go. On zamachnął się na nią.

– Bij! Zabij! Masz znajomych w sądzie…

Nie poczuła ciosu, tylko ból szczęki i serca. Zdjęła obrączkę i wyrzuciła przez okno. Spojrzała na jego dłoń – nie miał pierścionka.

– Ty… – zaczęła, ale gardło ścisnął skurcz.

– Jesteś pijana, nie nadajesz się na matkę – rzucił.

Pokój zawirował, znikł w ciemności.

***

Obudziła się w szpitalu.

– Miałeś zawał – powiedział Krzysztof.

Pomyślała o wyrzuconej obrączce.

– Kupię nową – odparł, pokazując pierścionek na swojej dłoni.

Po tygodniu wrócili do domu. Dzieci rzuciły się jej na szyję.

– Kto gotował? – spytała słabo.

– Mama. Odpocznij – rzekł Krzysztof, odprawiając dzieci.

Siedzieli w milczeniu. Weronika myślała, czy można naprawić miłość.

– Przepraszam. Możesz pracować w klinice – powiedział.

Patrzyli na siebie, każdy czekając na gest drugiego.

**Życie uczy, iż choćby najsilniejsza miłość wymaga dbałości – jak roślina, bez wody więdnie.**

Idź do oryginalnego materiału