Kiedy zdrada staje się niewygodna: historia Leny i jej małej córeczki

newsempire24.com 2 tygodni temu

Ewa zamierała w miejscu. Na rękach drzemała mała Kasia, a ona wciąż nie mogła odkleić się od okna. Już dobrą godzinę wpatrywała się w podwórko.

Kilka godzin wcześniej jej ukochany mąż Adam wrócił z pracy. Ewa krzątała się w kuchni, a on nie przychodził. Kiedy weszła do pokoju, zobaczyła, jak pakuje walizkę.
– Dokąd? – wyjąkała zbita z tropu.
– Wynoszę się. Do kochającej mnie kobiety.
– Adam, żartujesz? Kłopoty w pracy? Wyjeżdż…?
– Czy ty nic nie rozumiesz?! Mam cię dość! Masz w głowie tylko Kasię, mnie nie widzisz, o siebie nie dbasz!
– Nie krzycz, obudzisz Kasię.
– Proszę. Znowu tylko o niej. Facet ci odchodzi, a ty…
– Prawdziwy facet nie zostawiłby żony z niemowlakiem – cicho rzuciła Ewa i poszła do córeczki.

Znała naturę Adama. Kontynuowanie tej rozmowy skończyłoby się awanturą. Łzy już kręciły się w oczach, ale nie zamierzała mu ich pokazać. Wzięła Kasię z łóżeczka i wyszła do kuchni. Tam Adam nie zajrzy – nie ma tam jego rzeczy.

Przez okno widziała, jak wsiadł do samochodu i odjechał. choćby się nie obejrzał, podczas gdy ona nie mogła oderwać wzroku. Może łudziła się, iż auto zaraz pojawi się na podwórku, a Adam powie, iż to był tylko głupi ż
Lena odnalazła spokój i rodzinne ciepło, podczas gdy Walentyna Michałowa kołysała w ramionach małego wnuszka, beztrosko szepcząc do ucha Kasi, iż jeszcze tylko parę placków truskawkowych zostało w kredensie na ich małą, babciną ucztę.
Minęło kilka lat, a Walentyna, siedząc na balkonie w promieniach lipcowego słońca, obserwowała, jak Kasia uczy młodszego braciszka jeździć na rowerku, rozmyślając z lekką ironią, iż życie potrafi zaskakiwać pięknymi zakrętami – oto ona, niegdyś surowa teściowa, teraz tonęła w babcinym niebie, otoczona śmiechem dwojga wnucząt, którym planowała właśnie kupić lody, ku przerażeniu dentystki.
Walentyna Michałowa siedziała teraz w ogródku na plastikowym krzesełku, z dumą patrząc, jak Kasia z zapałem kopie piłkę, a mały Wnusio próbuje ją gonić na niepewnych jeszcze nóżkach, myśląc z lekkim przymrużeniem oka, iż chociaż emerytura spłynęła na te lody i piłkę, to jej serce było pełniejsze niż kiedykolwiek, bo prawdziwe bogactwo mierzy się ilością rozbrykanych wnuków przy grillu i zapachem domowego ciasta w powietrzu.
Babcia Walentyna, odpoczywając po zabawie z rozbrykanymi wnukami, uśmiechała się pod nosem, szykując już w głowie listę “babcinych atrakcji” na kolejny dzień, bo w końcu spokojne popołudnie to było dla niej coś zupełnie nieznanego i trochę podejrzanego.
Uśmiechniętała się szeroko, rezerwując w myślach miejsce w sercu i spiżarni dla potencjalnych, dalszych wnuków, na wszelki wypadek.

Idź do oryginalnego materiału