Kiedy teściowa dowiedziała się o naszych planach kupna mieszkania, zabrała syna na rozmowę – to, co nastąpiło potem, zaskoczyło mnie do głębi.

polregion.pl 1 tydzień temu

Gdy teściowa dowiedziała się, iż zamierzamy kupić mieszkanie, zabrała syna na „rozmowę”. To, co wydarzyło się później, wstrząsnęło mną do głębi.

Z mężem, Markiem Kowalskim, długo oszczędzaliśmy na własne lokum. Pracowałam w stabilnej międzynarodowej firmie, zarabiałam dwa razy więcej niż on, ale w naszym małżeństwie wszystko było sprawiedliwe – wspólny budżet, wspólne cele. Marzenie o własnych czterech kątach nas łączyło i wydawało się, iż nic nie może stanąć nam na drodze. Aż do momentu, gdy jego rodzina się o tym dowiedziała.

Marek miał cztery siostry. W tej rodzinie mężczyzna nie był zwykłym bratem – był podporą, sponsorem, rozwiązywaczem wszystkich problemów. Od młodości pomagał każdej z nich – to na studia, to na telefon, to po prostu „pożyczał do wypłaty”, co nigdy nie wracało. Widziałam to, milczałam, znosiłam. Rozumiałam – rodzina, trzeba pomagać. Sama czasem wysyłałam pieniądze rodzicom. Ale przez te właśnie „pomocne sumki” nasza droga do własnego mieszkania wydłużyła się o prawie trzy lata.

W końcu, gdy zebraliśmy potrzebną kwotę, zaczęliśmy szukać lokalu. Głównie ja, bo Marek był obciążony w pracy, wracał późno. Cieszyłam się nawet, iż mogę wszystko zorganizować, wybrać najlepszą opcję, bo naprawdę chciałam dobrze dla nas obojga.

Pewnego dnia jego mama, pani Jadwiga, zaprosiła nas na uroczystość – najmłodsza córka kończyła szkołę. Przyjechaliśmy, zasiedliśmy do stołu, a w trakcie uczty teściowa nagle zaczęła:

— Niedługo mój synek pewnie się wyprowadzi… Zmęczę się tym jeżdżeniem w odwiedziny — powiedziała z uśmiechem.

Wtedy Marek z dumą oznajmił, iż już szukamy mieszkania i iż to ja się tym zajmuję.

Gdybyście widzieli, jak w jednej chwili zmienił się wyraz jej twarzy. Z szerokiego uśmiechu nie pozostał ślad. Zmierzyła mnie ciężkim spojrzeniem i lodowatym tonem rzuciła:

— No ładnie… Ale synku, powinieneś ze mną takie rzeczy omawiać. Ja życie przeżyłam, ja wiem lepiej. Jak możesz żonie na ślepo ufać w takiej sprawie?

Najstarsza siostra natychmiast ją poparła:

— No właśnie. Twoja żona to egoistka. Tylko o sobie myśli. Ani grosza nikomu z nas nie pomogła. Dla niej ważniejsze jest mieszkanie niż rodzina!

Omal się nie zakrztusiłam z oburzenia. Chciałam wrzasnąć prawdę: iż jeżeli tak potrzebują pieniędzy, niech idą i zarabiają. Ale się powstrzymałam. Po prostu jadłam dalej, w milczeniu, nie wdając się w kłótnie. Byłam zbyt zszokowana. Nie spodziewałam się takiego ciosu przy rodzinnym stole.

A potem teściowa wstała, złapała syna za rękę i pociągnęła do kuchni. „Trzeba pogadać” — rzuciła przez ramię. Wtedy średnia siostra Marka oznajmiła:

— Będziemy z bratem mieszkać w jego nowym mieszkaniu. Nasz pokój będzie osobny.

Zaczęło mi pulsować w skroniach. Nie wytrzymałam, wstałam i wyszłam do przedpokoju. Nie musiałam choćby zbierać rzeczy – wyszliśmy taksówką.

Wieczorem w domu próbowałam rozmawiać z Markiem. Ale był jak obcy. Siedział w milczeniu, aż w końcu powiedział:

— Powinniśmy się rozwieść.

— Co?

— Tak będzie lepiej. Muszę pomyśleć o rodzinie… o mojej rodzinie.

Następnego dnia spakował swoje rzeczy i wyszedł. Po dwóch tygodniach zadzwonił, żądając „swojej połowy” oszczędności. Przekazałam. Bez histerii. Bez upokorzeń. Bez łez. Po prostu postawiłam kropkę.

Kilka miesięcy później kupiłam mieszkanie. Na swoje nazwisko. Za swoje pieniądze. Tak, było trudno, tak, musiałam liczyć każdą złotówkę, wiele sobie odmówić, ale dałam radę. On, jak później usłyszałam, został u mamy. Siostry, rzecz jasna, gwałtownie rozeszły się po jego „udziale”: jedną sumę pożyczyły, drugą wyprosiły, trzecią wymusiły. Z marzeń o własnym mieszkaniu nie zostało mu choćby wspomnienie.

Ale to już nie moja historia. Moja historia to lekcja. Lekcja o tym, iż jeżeli mężczyzna nie potrafi oddzielić się od swojej rodziny, nigdy nie stanie się twoim. Że jeżeli pozwala, by inni decydowali za was – to już nie jest związek. I iż żadne pieniądze, żadne ustępstwa nie uratują związku, w którym ty budujesz, a inni burzą.

Idź do oryginalnego materiału