Kiedy się wyprowadzasz, Marysiu?

twojacena.pl 5 godzin temu

Kiedy się wyprowadzasz, Marysiu?

Mama stała w drzwiach kuchni, opierając się o framugę. W dłoniach trzymała kubek herbaty, a w głosie brzmiała obojętność zmieszana z czymś prawie pogardliwym.

Wyprowadzam się? Co ty mówisz? Marysia powoli oderwała wzrok od laptopa, który grzał jej kolana. Mamo, ja tu mieszkam. Pracuję.

Pracujesz? powtórzyła mama, a na jej twarzy przemknął krzywy uśmiech. No tak. To to twoje siedzenie w internecie. Piszesz te swoje wierszyki? Czy artykuły? Kto to w ogóle czyta?

Marysia gwałtownie zamknęła laptop. W piersi ścisnęło ją jak kleszczem. Nie pierwszy raz słyszała, iż jej praca nie jest prawdziwa, ale za każdym razem czuła się, jakby ktoś splunął jej w twarz.

A przecież starała się. Freelancing to nie bułka z masłem godziny poprawek, terminy, teksty pisane do świtu, klienci, którzy chcą wszystko na wczoraj i nie płacą na czas

Mam stałe zlecenia wyszeptała. I pieniądze też są. Płacę rachunki, ja

Nikt od ciebie niczego nie wymaga odparła mama, machając ręką. Po prostu sytuacja jest taka, Maryś. Jesteś dorosła, rozumiesz. Tomek z Olą chcą się wprowadzić. Mają dwoje dzieci. Dzieci, Marysiu. Ciasno im w tej kawalerce, wiesz przecież.

A ja? Ja nie jestem rodziną? wybuchnęła nagle. Głos zadrżał.

Jesteś sama, Marysiu. Sobą. A oni mają dzieci, rodzinę. Ty jesteś rozsądna, samodzielna. Znajdziesz gdzieś mieszkanie. Może w końcu pójdziesz do normalnej pracy? Ludzie pracują od dziewiątej do piątej, a nie siedzą w nocy przed laptopem.

Marysia milczała. W gardle stanął jej guz. Bo tłumaczyć po co? Mama nigdy nie zrozumiała, czym się zajmuje.

Nigdy nie zapytała: A o czym piszesz? Gdzie można przeczytać?.

Tylko przytyki, pobłażliwe spojrzenia, zdania w stylu: Lepiej byś poszła do sklepu na kasę.

**Sama.** To słowo dźwięczało w uszach. Jak wyrok. Jak powód, by wymazać ją z mieszkania, z życia, z rodziny.

Gdy tata wrócił z pracy, rozmowa się powtórzyła. Tylko teraz w pokoju był on, mama i ona jak na jakimś domowym sądzie.

Tomek z żoną dużo osiągnęli zaczął tata, siadając w fotelu. Oboje pracują, dwoje dzieci. A ty Tak, jesteś zaradna, nie siedzisz z założonymi rękami. Ale czas wziąć się za życie na poważnie.

Tato, ja tu mieszkam! Nie jestem leniem! Zarabiam, choćby jeżeli w domu, choćby w piżamie! Ale płacę za jedzenie, za rachunki, nie jestem wam ciężarem!

Nie zrozumiałaś przerwał. Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o potrzebę. Tomek ma dwoje dzieci, słyszysz? Młodszy ma półtora roku. Oni potrzebują tego mieszkania. Oni mają trudniej.

A ja mam łatwo?! wyrwało się jej. Mam 28 lat, nie mam wsparcia, męża, dzieci. Tylko pracę, którą wy sami nie uznajecie!

Wymienili spojrzenia. Jakby ona ich męczyła. Jakby to, co mówiła, było fanaberią, a nie bólem.

Jesteś silną dziewczyną mama pokiwała głową ze smutkiem. Dasz radę. A Tomek z Olą oni choćby nie mają czasu pomyśleć

**A ja mam?** pomyślała, ale nie powiedziała tego na głos. Bo nie miała już siły.

I gdzie mam się podziać? ochrypła. Nie proszę was o nic. Ani o pieniądze, ani o pomoc. Tylko o kąt. Tylko o zrozumienie.

No wynajmiesz coś niepewnie powiedziała mama. Wszyscy teraz tak robią. Młodzi mieszkają na wynajmie. A ty nie pracujesz oficjalnie. Więc możesz wszędzie.

Słyszycie w ogóle, co mówicie?!

Nie pamiętała, jak skończył się ten wieczór. Pamiętała tylko, iż długo siedziała na parapecie, wpatrując się w ciemne podwórko.

Deszcz lał jak z cebra, a krople spływały po szybie jak łzy tylko bez szlochu.

Następnego ranka obudził ją hałas w przedpokoju. Walizki. Głosy. Krzątanina.

Maryś, przechowamy tu rzeczy Tomka powiedziała mama, choćby na nią nie patrząc. Oni się przeprowadzają, rozumiesz.

Zrozumiała. Zrozumiała od początku. Tylko żyć z tym było ohydnie.

Marysiu, no widzisz, u nas wszystko postanowione mama mówiła tym samym tonem, co przy kolacji prosząc o sól. Lekko. Zwyczajnie. Bez drgnienia.

Czyli nie pytacie, nie proponujecie stawiacie mnie przed faktem?

A co tu pytać, Marysiu? Jesteś dorosła. Trzeba już samemu. Nie w przedszkolu.

Tymczasowo? gorzko się uśmiechnęła. Na parę dekad. Dopóki Tomkowi wnuki nie pójdą.

Znowu z tą twoją ironią mama przewróciła oczami. Zawsze wszystko bierzesz do siebie.

Tylko troszczymy się. Nie jesteśmy twoimi wrogami. Ale rodzina to nie tylko ty.

Oczywiście, nie tylko ja powiedziała cicho. Wszystko dla Tomka. Wszystko dla Tomka. A ja jest

Idź do oryginalnego materiału