Kiedy mąż wyjechał, a teściowa niespodziewanie przybyła w odwiedziny

twojacena.pl 4 dni temu

Nienawidzę nocnych telefonów. Normalni ludzie nie dzwonią tak późno, chyba iż stało się coś naprawdę wyjątkowego. Dlatego zawsze drżę, gdy słyszę dzwonek w środku nocy, spodziewając się złych wiadomości.

Już zapadałam w sen, gdy melodia telefonu męża rozdarła ciszę sypialni. Krzysiek westchnął i sięgnął po komórkę.

– Nieznany numer – rzucił, rzucając mi spojrzenie przez ramię.

– Wyłącz dzwonek. jeżeli to ważne, oddzwonią rano – zamruczałam, wtulając się głębiej w kołdrę.

Telefon wciąż dzwonił. Westchnęłam i odsunęłam kołdrę.

– No odpowiedz już w końcu! – poprosiłam, wiedząc, iż i tak nie zasnę.

Mąż długo słuchał, po czym oznajmił, iż rano wyjeżdża.

– Co? – spytałam, już całkiem rozbudzona. – Gdzie?

– Marcin nie żyje. Zawał. Dzwoniła jego żona, prosiła, żebym przyjechał. Rano wezmę wolne i jadę. Cholera, Marcin… Ledwie czterdziestka… – Krzysiek wstał i poszedł do kuchni.

O świcie odprowadziłam go, pakując dodatkową koszulę i maszynkę do golenia. Marcina znałam słabo, więc nie pojechałam z mężem.

Siedziałam z kawą, zastanawiając się, czy zacząć dzień od sprzątania czy prania firan. Jak wiadomo, kobiety nie mają urlopu. Postanowiłam, iż nie będę gotować. Trzy dni bez jedzenia wyjdą mi na dobre. W ostateczności usmażę jajecznicę. A jak Krzysiek wróci, przygotuję coś pysznego.

Ale moje plany legły w gruzach. Ledwie zdążyłam się ogarnąć, gdy zadzwonili do drzwi. Myślałam, iż to sąsiadka, więc otworzyłam bez wahania.

W progu stała moja teściowa, a za nią majaczył jej drugi mąż, Zbyszek.

– Widzę, iż nie jesteś zachwycona? Byliśmy w okolicy, pomyśleliśmy, iż wpadniemy. Ale jeżeli jesteś zajęta, to pójdziemy – mówiła to Danuta, nie ruszając się ani o krok, wpatrując się w moją twarz.

Jakby kiedykolwiek uprzedzała o wizycie.

– Ależ skąd, proszę wejść – powiedziałam, rozciągając usta w uśmiechu i wpuszczając ich do mieszkania.

– Na chwilę, prawda, Zbyszku? – Danuta zrzuciła z ramion futro z norek.
Zbyszek z gracją złapał je w locie, zanim dotknęło podłogi.

– Niech się państwo nie rozbierają, jeszcze dziś nie sprzątałam. Zawsze miło was widzieć, Danuto. Świetnie wyglądasz – dodałam najsłodziej, jak umiałam.

– A Krysiu gdzie, w pracy? Dzisiaj przecież wolne. Nie szanuje siebie. Tobie też by się przydała praca. Wtedy nie musiałby harować w weekendy. – W głosie teściowej nie było pretensji, tylko otwarte oskarżenie o lenistwo.

– Pracuję, tylko w domu… – zaczęłam się tłumaczyć.
Mogłabym krzyczeć, i tak by nie usłyszała. Gdy próbowałam wyjaśnić, iż teraz da się zarabiać przez internet, nagle ogłuchła.

Teściowa spojrzała po pokoju krytycznie, dostrzegając kurz na szafce i koszulę Krzysztofa na krześle. Zapomniałam ją wrzucić do prania.

– Kupiłaś nowe firanki? Ładne, ale poprzednie też były jeszcze dobre. Żyjecie ponad stan, za dużo wydajecie. Nową kanapę kupiliście? A co się stało ze starą? – Nie czekając na odpowiedź, Danuta usiadła, testując kanapę. – Nie za jasna?

A mówią, iż z wiekiem pamięć słabnie. U mojej teściowej tylko się wyostrzyła. Jakim cudem zapamiętała, jakie firany wisiały u nas pół roku temu?

Zostawiłam ją, by delektowała się kanapą, a sama rzuciłam się do kuchni, przeszukując lodówkę. Sama herbata nie wystarczy. Wiedziałam, iż wieczorem zadzwoni do wszystkich znajomych, opowiadając, jak źle ją przyjęłam. A jej jedynego synka, Krysiunia, w ogóle nie karmię. Nie, nie dam jej tej satysfakcji.

Otworzyłam lodówkę. Warzywa na sałatkę były, już coś. Wyjęłam z zamrażarki mięso i włożyłam do mikrofalówki. Gdy się rozmrażało, zabrałam się za szybkie ciasto biszkoptowe.

Ciasto poszło do piekarnika, mięso rozbiłam i rzuciłam na rozgrzaną patelnię, a sama zaczęłam kroić warzywa. Po mieszkaniu rozniósł się zapach świeżego ciasta. Spodziewałam się, iż teściowa zaraz wpadnie do kuchni… Na próżno.

Usłyszałam okrzyk – czy to oburzenia, czy euforii – i pobiegłam do pokoju, nie wiedząc, co się stało. Danuta stała przy szafce i trzymała w rękach wazon z słynnej porcelany Ćmielów.

– To antyk! Na to wydajecie pieniądze mojego syna?! – krzyknęła, patrząc na mnie jak na karalucha.

Zaczęłam tłumaczyć, iż dostałam go od babci dwa miesiące temu… Ciasto! Pognałam do kuchni, wyciągając rumiane ciasto z piekarnika. Na szczęście zdążyłam. Przewróciłam mięso, przykryłam patelnię i zabrałam się za sałatkę.

Gdy danie było gotowe, nakryłam stół odświętnymi talerzami i zaprosiłam gości.

– Nie przyjechaliśmy jeść, tylko was odwiedzić – oznajmiła Danuta, siadając przy stole.
Jej wzrok błądził od talerza z mięsem, przez sałatkę, po apetyczne ciasto, i znów do mięsa.

Zbyszek wziął widelec i nabił kawałek. Noże też położyłam, ale on był człowiekiem prostym, nieobeznanym z etykietą. Ugryzł mięso i przymknął oczy z rozkoszą. Czułam, jak moja dusza unosi się ku sufitowi z radości, iż starania nie poszły na marne. Na ziemię sprowadził mnie lodowaty głos teściowej.

– Jak możesz, Zbyszku?! Przecież trwa post.

Zbyszek zakrztusił się i skrzywił, jakby w ustach miał nie soczyste mięso, a trującą ropuchę.

Zamarłam ze strachu, myśląc, iż zaraz się zadławi pod jej wzrokiem albo wypluje. Ale przeżuł i przełknął.

Przerażona, iż popełniłam niewybaczalny błąd – totalnie zapomniałam o poście – zaczęłam drżeć. Jak mogłam się tak skompromitować? Wzięłam się w garść, gotowa przyjąć cios.

Z winowajczą miną zaczęłam tłumaczyć, iż Krzysiek uwielbia moje mięso, więc zawsze mamy je– Nic nie szkodzi, następnym razem będę pamiętała – powiedziałam, patrząc, jak Zbyszek ukradkiem sięga po kolejny kęs, a Danuta odwraca wzrok, udając, iż tego nie widzi.

Idź do oryginalnego materiału