Kiedy będzie gotowa kolacja?

newsempire24.com 4 tygodni temu

Kiedy kolacja będzie gotowa?
Kiedy ją przygotujesz, wtedy będzie. Teściowa wypuściła okulary. Mikołaju, twoja żona chce, żebym wstała przy kuchni? Czy ona będzie leżeć? Bogna, nie zwracając uwagi, wzięła kilka rzeczy i ruszyła w korytarz. Za nią podążyła teściowa.

Co się dzieje? Dokąd się wybierasz?
Na urlop! Trzymajcie się!

Z ulgą położyła ciężkie torby na podłodze.

Jestem w domu!

Z pokoju dobiegło mamrotanie, po czym pojawił się mężczyzna, który to mruczał. Mężczyzna miał około czterdziestu lat, nieco mniej lub nieco więcej. Ubrany w sportowy dres i kapcie.

Bogno, od czego krzyczysz? Nie jesteś w swoim wsi. Zachowuj się przyzwoicie.

adekwatnie mogłeś mnie przywitać, wiesz, iż wypłata przyszła, trzeba zrobić zakupy.

Mężczyzna westchnął donośnie:

Boże! Co za zakupy?

Odwrócił się i wszedł do pokoju. Bogna ciężko westchnęła. Jak wszystko ją zmęczyło!

Pracuje na dwóch etatach, żeby dom był w porządku, a jej mąż, pod wpływem matki, od roku pisze jakąś mityczną, drugą. Pierwszą nie doceniono, bo nikt nie rozumie sztuki!

Rozebrała się, przeniosła torby na kuchnię. Od jutra ma urlop. Musi umyć całe mieszkanie, wyprać, wyprasować i znowu poukładać wszystkie rzeczy pod czujnym okiem teściowej. Jak ona jest zmęczona.

Na kuchnię zajrzała Stanisława Pawłowna.

Bogno, co ty robisz? Chcesz karmić męża? On cały dzień pracował, a teraz ma czekać!

Dużo zarobił?

Bogna nie rozumiała, skąd to wzięło się w jej głowie. Kiedyś z zapartym tchem podziwiała początkującego pisarza, który opowiadał jej, iż zostanie sławny.

Drżała przy każdym spojrzeniu teściowej i starała się jej przypodobać. Potem milczała z poczuciem winy, bo kiedy była na macierzyńskim, to właśnie teściowa utrzymy musiała utrzymać rodzinę.

Stanisława Pawłowna, już szykująca się do wyjścia, nagle odwróciła się:

Co powiedziałaś?

Zapytałam, czy dużo zarobił? Zwykle ludzie przy pracy przynoszą pieniądze do domu.

Jak śmiesz? Mikołaj cały dzień rozmyślał nad nowym rozdziałem! Skąd ci to wiadomo! Nie wiesz, co to pracować głową!

Kobieta wymrzyła i wyszła, a Bogna nagle pomyślała:

Co ja tu robię? Syn w rodzinnym domu hałasuje, bawi się i ryczy, a to przeszkadza Mikołajowi się skupić, by napisać kolejny nieciekawy arcydzieło.

Zebrała się i znowu wyłożyła produkty z lodówki, tym razem wkładając je do wielkiej torby. Otrzymała wypłatę i urlop. Zamierza przywieźć smaczne jedzenie i po drodze kupić synowi prezent.

Wyszła na korytarz, położyła torbę i poszła po coś z rzeczy. Mikołaj, nie odrywając wzroku od telewizora, zapytał:

Kiedy kolacja będzie gotowa?

No, kiedy ją przygotujesz, wtedy będzie.

Teściowa wypuściła okulary.

Mikołaju, twoja żona chce, żebym podeszła do kuchenki? A ona ma leżeć?

Bogna, nie słuchając, wzięła kilka przedmiotów i pobiegła w korytarz. Za nią podążyła teściowa.

Co się dzieje? Dokąd zmierzasz?

Na urlop! Trzymajcie się!

Nie czekała, co będzie dalej. Chwyciła ciężką torbę i pobiegła po schodach w dół, próbując złapać taksówkę. Tak, 60 kilometrów, co z tego? Jeden raz można!

Andrzej już leżał w łóżku, gdy Bogna wkroczyła do domu rodzicom. Obudził się, podbiegł do matki i mocno objął ją. Kobieta przytuliła go do siebie. Jak bardzo tęskniła

Matka przyglądała się Bognie:

Co się stało? Dlaczego zostawiłaś Mikołaja? Kto będzie o niego dbał?

Mama zawsze patrzyła na zięcia z dystansem. Po ślubie jeszcze przyjeżdżali na weekendy do jej rodziców, ale teściowa, obserwując jak spędza dni, gwałtownie postawiła zięcia na miejscu. Wystarczyło kilka wjazdów, kiedy Helena Wiktoria budziła zięcia o szóstej rano i wysyłała go pracować na podwórze albo na ogród, aż w końcu Mikołaj stracił ochotę na wypoczynek na łonie natury.

Dość, mamo! Mam urlop na cały miesiąc!

Mama rozpromieniła się uśmiechem:

No, dzięki Bogu, iż odpoczniesz i spędzisz czas z synem.

Bogna, przytulona do syna, długo nie mogła zasnąć, patrząc w księżycowym świetle na rosnącego chłopca, aż w końcu zasnęła, nie zauważając.

Rano obudził ją zapach. Niezwykle pachniało jedzeniem, a choćby jakąś pieczenią. Andrzeja już nie było. Bogna wyciągnęła się. Jak dobrze Tuż obok pojawił się syn.

Babcia upiekła tyle ciast! Cały garnek!

Po śniadaniu Bogna zwróciła się do matki:

No, pokaż, co trzeba zrobić?

A ty już odpoczyłaś?

Ja dopiero cieszę się, a tu kolejna praca.

No, idź na ogród. Kapusta się rozrasta, ogórki trzeba odchwytać, nic nie nadążę.

Na trzecim rzęsie Bogna zrozumiała, iż praca w ogrodzie sprawia jej przyjemność. Spojrzała na równe, spulchnionej ziemi i uśmiechnęła się.

Piękno!

Po raz pierwszy widzę, by ktoś tak radośnie grabieł!

Spojrzała w stronę.

Zdzisław! Skąd się wziąłeś!

Kobieta rzuciła się w objęcia mężczyzny, który wszedł z podwórza.

Wpadłem po klucz do ojca, a mówią, iż Bogna przyjechała. Nie mogłem tak odejść.

Zdzisław był jej sąsiadem. Gdy miała dziesięć lat, naturalnie się w nim zakochała. Goniła go wszędzie. Był wtedy prawie dorosły, miał piętnaście lat, ale ona nie przeszkadzała mu. Dawał jej cukierki i opiekował się nią. Potem został na służbę. Wrócił, a Bogna już była dziewczyną. Spojrzała na niego nieśmiało, co go też trochę zawstydziło. Później się ożenił, wyjechał do miasta. Od dziesięciu lat nie widzieli się.

Bogna zapytała:

Dlaczego jesteś tu?

Nie uwierzysz. Przyleciałem do mamy. Rozwiodłem się miesiąc temu.

Co? A To nie mój interes.

Wieczorem Zdzisław z matką zaprosili wszystkich na gości. Smażyli kiełbasy, rozmawiali o wszystkim. Bogna poczuła się tak dobrze, iż nie chciała tego ukrywać. Nie trzeba się powstrzymywać, nie trzeba słuchać nieprzyjemności. W sumie nic nie jest potrzebne, można po prostu żyć.

Po dwóch tygodniach mama usiadła naprzeciw niej.

Bogno, córeczko, co myślisz? Czy wrócisz?

Nie wiem, mamo. Jak żyć? Mam pracę, a nie mam mieszkania.

Może coś wynajmiesz? Albo zostaniesz. Znajdziemy ci pracę. A Zdzisław Widzisz, jak na ciebie patrzy?

Mamo, i co? To tylko echo dzieciństwa.

Nie wiem Zdzisław jest ładny, gospodarny. W mieście jego praca jest bardzo ważna.

Bogna spojrzała zaskoczona na matkę.

Mamo, naprawdę chcesz mnie tak rozstawiać?

Kobieta się zawstydziła.

Co w tym złego? Widzę, iż dobrze wam razem.

Bogna roześmiała się. No, mama ma swoje.

Zdzisław pojechał na cały tydzień. Musiał pracować. Bogna tak tęskniła, iż aż się gniewała na siebie. Jak w przedszkolu, szczere słowo. Mikołaj dzwonił i pisał SMS-y.

Na początku wstydził ją. Jakże jesteś niewdzięczna, wyciągnąłem cię z wsi, a ty tak postępujesz. Potem groził, iż wypowie cię z mieszkania i zabierze syna. Bogna choćby się roześmiała.

Dziwnie, po tylu lata, wciąż nie wypisał jej, jak zamierza wypisać. Potem zadzwoniła teściowa. Mówiła, iż przez niewdzięczną Bognę ma presję i jeżeli nie wróci natychmiast, to wszystko, co się z nią stanie, będzie na sumieniu niewiasty.

Ostatnie dni ucichły. To było dobrze, choć dziwnie. Wieczorem przyjechał Zdzisław. Od razu wszedł, przywiózł Andrzeja ogromnym samochodem i znów zaprosił ich na gości. Mama spojrzała na Bognę znacząco, a ona sama poczuła taką radość, iż chciało się podskoczyć.

Kiełbasy jeszcze skwierczały, gdy przed domem zatrzymał się samochód. Bogna z niedowierzaniem zobaczyła, jak z niego wyskakuje młoda kobieta i biegnie w stronę Zdzisława.

Kochany, ile jeszcze się ukrywasz? Grajmy i koniec. Jedźmy do miasta.

Okszanie, po co wtrącasz się tutaj?

Bogna wszystko zrozumiała. To żona Zdzisława. Była, ale teraz jest zbędna. Kobieta wzięła Andrzeja za rękę i cicho odprowadziła go do domu. Nie zdążyli choćby przejść kilku metrów, gdy podjechało taksówka.

Z taksówki wyszli Mikołaj i jego mama.

Spójrzcie na nią! Spaceruje, a jej mąż? Nie obchodzi go to.

Po co przyjechaliście?

Bogna zacisnęła wargi. Wreszcie zrozumiała, jak nieprzyjemni są ci ludzie.

Wypocząłeś? gwałtownie wróć do domu! Co to za zamieszanie? Mężczyzna musi pracować, a ona się wije! Nie gotuje, nie sprząta, nie pierze!

A co, mąż znalazł pracę?

Teściowa się obraziła, ale wtedy przemówił Mikołaj.

Wiesz, iż piszę książkę! To nie jest praca przy fabryce.

Wiesz, Mikołaju Długo chciałam ci powiedzieć, iż jesteś zwykłym nieudacznikiem, nie żyjesz jak mężczyzna. Co zrobiłeś dla rodziny? Nic? Nie zapewniłeś pieniędzy? Nie nauczyłeś syna czegoś? Nie, siedzicie razem z mamą na moich barkach i nie wrócę. Wezmę wszystko, co kupiłam! Wszystko, co pojawiło się w domu w ostatnich dziesięciu latach!

Bogna podeszła do swej furtki i z zaskoczeniem zobaczyła Zdzisława, który się uśmiechał.

O, wieczór u nas. Dobrze odpowiedziałaś, jak trzeba.

Widzieli, jak do Mikołaja i jego mamy podeszła Oksana i długo coś dyskutują, machając rękami.

W wiosce Bogna nie została. Po tym, jak ona i Zdzisław się rozstali, pojechali z Andrześkiem do miasta, do nowego męża. On nalegał, by zmieniła pracę, nie ma sensu, żeby kobieta pracowała w zakładzie. Teraz Bogna siedzi w biurze, przegląda papiery. Najpierw wstydziła się, bo płaca była mała. Ale Zdzisław był szczery:

Twoja pensja to twoja pensja. Na szpilki i guziki. A rodzinę ma utrzymywać mąż.

Mikołaj też nie był długo sam. Poślubił Oksanę. Teraz jego matka musi utrzymywać na swoich barkach dwóch nicnierobnych. Bogna słyszała, iż gwałtownie przekonała syna, by porzucił książkę i poszedł do zakładu.

W sumie wszystko, co się dzieje, ma sens. W jednym miejscu coś się załamało, w innym coś się zbudowało.

Idź do oryginalnego materiału