Każde spotkanie ma swój moment

polregion.pl 15 godzin temu

Dzisiaj zanotuję swoje myśli, bo czuję, iż muszę to wszystko poukładać w głowie.

„Dlaczego miłość odchodzi? Była przecież, była. Byłam tak szczęśliwa, iż nie widziałam świata poza nim. Kochałam, żyłam tylko dla niego. Aż przegapiłam moment, gdy się zmienił. Naiwna jestem. Słusznie mi się należy. Rozluźniłam się, a nie wolno było.” Ola patrzyła przez okno na kołyszące się na wietrze gałęzie drzew. Chodniki posypane piaskiem, po kilku dniach bez śniegu podwórko zszarzało.

„Myślałam tylko o praniu, prasowaniu, gotowaniu smacznych obiadów. A on zapragnął namiętności, młodego ciała. Kryzys wieku średniego. Widziałam, iż się „młodzi”, myślałam, iż chce zatrzymać czas… Ciekawe, czy ona dobrze gotuje? Czy jadają w restauracjach? Boże, o czym ja w ogóle myślę? To takie ciężkie. Minęło kilka miesięcy, a ja wciąż nie mogę się pozbierać. I chyba nigdy nie przywyknę.”

Jaki dziś dzień? – Zastanowiła się Ola. – Chyba 14 stycznia. „Stary Nowy Rok”. A ja siedzę w domu jak jakaś staruszka. Dość tego, ogarnę się i pójdę na zakupy.”

Postawiła pusty kubek po kawie w zlewie i poszła do łazienki. Odkręciła wodę, zrzuciła szlafrok i weszła do wanny. Przełączyła dźwignię prysznica, ale zaciął się. Spróbowała mocniej, wtedy poderwała się do góry, woda trysnęła ze wszystkich stron. Ola próbowała zakręcić kurek, ale nic z tego.

Musiała wyjść z wanny i zamknąć główny zawór. Woda przestała lać się strumieniem, ale wciąż sączyła się cienką strużką. Nie założyła mokrego szlafroka, wyszła w samych majtkach, wzięła dres i bluzę. „No i się umyłam. Wszystko na przekór. Nowy rok, a problemy te same. Ile razy mówiłam mężowi, iż ten przełącznik zacina? Ale on zawsze miał „ważniejsze sprawy”…” – Warknęła pod nosem, wycierając podłogę.

Zadzwoniła do administracji. Pewnie ktoś dyżuruje w razie awarii. Długie sygnały drażniły. A jeżeli nikt nie odbierze? Do byłego dzwonić? Nie, poniżać się przed nim nie będzie. W słuchawce odezwał się zmęczony głos:

– Słucham.

Ola wyobraziła sobie naburmuszoną kobietę, zmęczoną ciągłymi skargami.

– W łazience urwał mi się kran! – Krzyknęła niepotrzebnie.

– Wodę pani zakręciła?

– Tak.

– Hydraulik przyjdzie w poniedziałek. – Odpowiedziała sucho.

– Jak to w poniedziałek?! Mam dwa dni bez wody? Rury są w łazience, kuchni i toalecie!

W słuchawce westchnięcie.

– Hydraulik jest na innym zleceniu. Jak skończy, zajrzy do pani. Zaraz mu zadzwonię.

– A długo to potrwa? – Ola przycisnęła telefon, bojąc się, iż kobieta się rozłączy. – Woda wciąż kapie, a jeżeli pęknie rura?

– Proszę czekać, przyjdzie, jak będzie mógł.

Chciała zapytać jeszcze, ale w słuchawce rozległy się krótkie sygnały. „No cóż, zostaje czekanie. Boże, za co mi to?” Przeklinała w myślach byłego męża, który zostawił ją samą ze starymi rurami. Ale co to da?

W telewizji leciał serial. Ola tak się wciągnęła, iż zapomniała o awarii. Gdy zadzwonił dzwonek, nie od razu zrozumiała, kto to. Spojrzała na zegarek – zaledwie półtorej godziny czekania. Szybko.

Otworzyła drzwi. Na progu stał elegancki mężczyzna koło sześćdziesiątki, siwy, w schludnym ubraniu.

– Wzywała pani hydraulika?

– Pan jest hydraulikiem? – Spytała niedowierzająco.

– Nie wyglądam? – Uśmiechnął się, a w kącikach oczu pojawiły się zmarszczki.

– Nie za bardzo. Oni zwykle wyglądają… – Machnęła ręką w powietrzu.

– No cóż, słusznie. Nie jestem hydraulikiem. Ale kran naprawię.

– To… kim pan jest?

– Sąsiadem hydraulika. Zaczął świętować Stary Nowy Rok za wcześnie i teraz ledwo żyje. Żona poprosiła, żebym go zastąpił, bo go zwolnią. Ona jest niepełnosprawna, mają dwójkę dzieci. – Zamilkł, czekając na zaproszenie, ale Ola nie spieszyła się. – No to jak, pokaże pani ten kran czy czekamy do poniedziałku?

– Tak, proszę wejść. – Odsunęła się.

Mężczyzna postawił na podłodze podniszczoną torbę z narzędziami, poszedł do łazienki.

– Woda zakręcona? Dobrze. – Przyjrzał się baterii. – Trzeba nowy przełącznik, ale cała bateria jest stara, zardzewiała. Lepiej wymienić.

– Niech pan decyduje – powiedziała cicho.

– Niech się pani nie martwi, załatwię. Skoczę do sklepu, kupię i zamontuję.

– Dużo to kosztuje? – Zaczęła nerwowo liczyć w myślach, ile ma w portfelu.

– Przyniosę paragon. Proszę się nie martwić. – Czekał na zgodę.

– No cóż, trudno. Dobrze.

– Zostawię torbę? – Wyszedł za drzwi.

„Może lepiej poczekać do poniedziałka? – Pomyślała, tracąc resztki nadziei. – Dwa dni bez wody? Nie ma mowy.” Zagotowała czajnik, wypiła herbatę, gdy znów zadzwonił dzwonek. W drzwiach stał zadyszany hydraulik.

– Widzi pani, jak szybko. – Od razu poszedł do łazienki.

Ola wróciła do kuchni, patrząc przez okno. „Powinnam zaoferować mu herbatę. Przecież się starał, biegł pewnie.”

– Gotowe, niech pani sprawdzi.

Obróciła się. Na jego twarzy był zadowolony uśmiech.

W łazience wszystko lśniło. Nowa bateria, prawie identyczna, działała idealnie.

– Świetnie! – Uśmiechnęła się. – Ile jestem winna?

– Nic. To interwencja. Tylko paragon za baterię.

Wróciła do przedpokoju, wyjęła portfel, odliczyła pieniądze, dodała jeszcze sto złotych.

– Nie mogę tak. Pan się trudził, biegał do sklepu.

– To nie dla mnie, tylko dla sąsiada, co ma chorą żonę i dzieci.

– Dziękuję. Przekażę. – Schował banknoty do kieszeni.

– Może herbaty? jeżeli pan nie ma innych zleceń?

– NaWtedy Ola zrozumiała, iż czasem los przysyła nam ludzi wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy, i uśmiechnęła się do siebie, patrząc, jak jej nowy znajomy powoli rozpuszcza się w cieple domowego spokoju.

Idź do oryginalnego materiału