Już nie widzę wyjścia, dusza boli…

newsempire24.com 15 godzin temu

Nie widzę wyjścia, dusza boli…

Moje życie to nieustanna walka

Dzień dobry.

Piszę te słowa z ciężarem na sercu. Mam zaledwie 27 lat, a już boję się przyszłości.

Jestem zmęczony.

Rok w rok to samo: bieda, samotność, rozczarowania.

Święta przychodzą i odchodzą, a ja nie czuję ich magii. Zamiast euforii czuję pustkę.

Próbuję wierzyć, iż wśród tego całego fałszu, zdrad i okrucieństw wciąż są dobrzy ludzie. Ludzie, którzy potrafią zrozumieć, pomóc, wesprzeć.

Ale z każdym dniem nadziei jest mniej.

Zapomniałem, jak się uśmiechać.

Z każdym dniem mam coraz mniej siły.

Ci, którzy obiecywali pomoc, zniknęli

Wiele razy słyszałem piękne słowa.

– Zawsze będę obok, przyjacielu!
– Jesteśmy rodziną, możesz na mnie liczyć!
– Wszystko będzie dobrze, nie poddawaj się!

Ale kiedy przychodzi czas działania, za tymi słowami nie ma nic.

Zostałem sam.

Walczę z biedą, chorobą, pustymi nadziejami.

Operacja, na którą nie mam pieniędzy

Niedawno lekarze powiedzieli mi, iż potrzebna jest pilna operacja.

Problemy z nerkami stają się poważne.

Ale kwota, którą muszę zebrać, jest dla mnie nieosiągalna.

Od dawna nie mam pracy. Nie myślę o przyszłości – tylko o tym, jak przeżyć kolejny dzień.

Kłamstwa, zdrady i utracone nadzieje

Najbardziej boli nie choroba, a ludzie.

Ci, którym ufałem.

Ci, którzy przysięgali przyjaźń i miłość, a w trudnej chwili po prostu się odwrócili.

Jak łatwo ludzie oszukują… Jak łatwo mówią piękne słowa, ale nie robią nic.

Ile razy słyszałem obietnice:

– Nie zostawimy cię!
– Pomożemy!

A potem ci ludzie znikali.

Zrozumiałem prostą prawdę: w tym zimnym świecie liczą się czyny, nie słowa.

Jedyna osoba, która mnie nie zdradziła

Nie jestem sam.

Jest tylko jedna osoba, która zawsze jest obok.

Moja babcia.

To ona jedyna trwa przy mnie, walcząc ze mną każdego dnia.

Ale jej emerytura nie wystarcza na nic.

Płacimy za prąd, za leki – i zostajemy bez grosza.

A przecież musimy za coś żyć.

Trzeba kupić jedzenie, opał, płacić lekarzom.

Proszę o pomoc.

Patrzę przechodniom w oczy, ale oni po prostu się odwracają.

Ktoś wyśmiewa się, ktoś z pogardą się uśmiecha.

Ktoś choćby wykorzystuje moją biedę, jak ci, którzy obiecali mi pracę latem w kurorcie, a potem po prostu nie zapłacili.

Dlaczego Bóg wystawia nas na takie próby?

Każdego dnia pytam: za co?

Dlaczego ludzie, którzy nigdy nie wyrządzili zła, muszą cierpieć?

Z babcią modlimy się każdego wieczoru.

Prosimy Boga o pomoc.

Ale czy On nas słyszy?

Dlaczego zsyła tyle prób?

Czy zasłużyłem na to?

Mam zaledwie 27 lat. Czy nie mam prawa po prostu żyć, cieszyć się, oddychać bez obaw przed jutrzejszym dniem?

Babcia to starsza kobieta. Czy nie zasłużyła na spokojną starość?

Dlaczego wszystko jest na opak?

Dlaczego to ona ciągnie mnie, kiedy wszystko powinno być inaczej?

Wciąż chcę wierzyć w ludzi

Pomimo wszystko, nie poddaję się.

Nie chcę wierzyć, iż na tym świecie zostały tylko chciwość, okrucieństwo i zdrada.

Wiem, iż są uczciwi ludzie.

Są tacy, którzy mogą pomóc.

Są tacy, którzy rozumieją, iż dobroć to nie puste słowa.

I być może kiedyś spotkam taką osobę.

Bo choćby po wszystkim, co przeszedłem, wciąż wierzę.

Idź do oryginalnego materiału