Jeszcze więcej żaglowców w Szczecinie!

zaglowce.info 1 miesiąc temu

Na finał The Tall Ships Races 2024 do Szczecina przypłynie ponad 40 jednostek uczestniczących w regatach, ale to nie wszystko! Przy nabrzeżach Odry i Duńczycy zacumuje interesująca flota żaglowców towarzyszących, z niemieckim Gorch Fockiem na czele.

Krzysztof Romański, 27.07.2024 r.

Zlot żaglowców w Szczecinie zbliża się wielkimi krokami. The Tall Ships Races 2024 w stolicy Pomorza Zachodniego odbędą się po raz czwarty w historii. W dniach 2-5 sierpnia oczy szczecinian i tysięcy turystów cieszyć będą także jednostki, które co prawda w regatowych zmaganiach nie biorą udziału, ale zdecydowały się przypłynąć na samą imprezę. Na niektórych z nich będzie można popłynąć w krótki rejs! Poznajcie je wszystkie.

Wylde Swan

Holenderski szkuner urejony karierę żaglowca zaczął stosunkowo niedawno, ale już zdążył wyrobić sobie renomę w żaglowcowym świecie. Jednostka ma niemiecki rodowód. Powstała w 1920 roku w stoczni Deutsche Werke w Kilonii jako parowiec, którego zadaniem był jak najszybszy przewóz na ląd śledzi złowionych przez statki rybackie na Morzu Północnym. Jednostka nazywała się wówczas Bromberg i operowała w pobliżu Szetlandów. Przed wybuchem drugiej wojny światowej statek dwukrotnie zmieniał armatorów i nazwy – w 1921 roku przemianowano go na Ursulę, a w 1938 roku na Hariet. W 1941 roku trafił do okupowanej Gdyni, by służyć jako jednostka pomocnicza Kriegsmarine.

Holenderski żaglowiec Wylde Swan / fot. Krzysztof Romański

Gdy wojenny kurz opadł, jednostka przypadła w udziale Norwegom jako część reparacji i na wiele dekad przeniosła się do Skandynawii, gdzie pracowała jako frachtowiec pod nazwami: Are, Gaupoy oraz Jemo. W 1997 roku statek wycofano z eksploatacji. Na zacumowany w Mosterhamn kadłub, który mimo rdzy był w bardzo dobrym stanie, zwrócili uwagę Holendrzy. W 2001 roku nabył go Willem Slichting w celu realizacji swojego marzenia o posiadaniu żaglowca szkolnego do rejsów z młodzieżą. Długotrwała przebudowała zakończyła się w 2010 roku. Jej pomysłodawca niestety nie doczekał finału, ale grono wolontariuszy, zgromadzonych wokół jego idei, dokończyło dzieła. Powstał imponujący dwumasztowiec o długim bukszprycie i charakterystycznym bomie sięgającym daleko za rufę. Statek znany jest z doskonałych osiągów szybkościowych i regularnego uczestnictwa w regatach. Jego długość całkowita to 62 metry.

W rejs po Odrze na szkunerze Wylde Swan można wybrać się w piątek, sobotę i niedzielę (2, 3, 4 sierpnia). Bilety do nabycia tutaj.

Baltic Beauty

Bałtyckiej piękności szczecińskiej publiczności szerzej przedstawiać nie trzeba. Dwumasztowy szkuner jest regularnym gościem szczecińskich zlotów, podczas których kapitanowi Robertowi Smagoniowi zdarza się demonstrować najwyższy kunszt i odchodzić od nabrzeża wyłącznie na żaglach. Od maja tego roku portem macierzystym jednostki jest… Sopot.

Baltic Beauty ma 40 metrów długości całkowitej. Statek powstał w 1926 roku jako Hans II. Zbudowała go stocznia N.V. Capello w Zwartsluis w Holandii, a jego zadaniem był przewóz żywych węgorzy. W miejscu, w którym dziś znajduje się salon kapitański, zlokalizowany był wielki zbiornik na ryby. W roku jednostkę sprzedano do Szwecji i zmieniono jej nazwę na Sven Wilhelm – na cześć syna dyrektora nowego armatora.

Po latach służby niszczejący kadłub wycofanej ze eksploatacji przyszłej „piękności” natrafił w 1978 roku jej późniejszy wieloletni właściciel – Victor Gottlow. Po zakupie, wyremontował statek i przekształcił go w żaglowiec. Najpierw szkuner, a od 2004 roku brygantynę. Na cześć swojej żony nowy armator nazwał statek Dominique Fredion. Gdy miłość pary zakochanych nieco ostygła, Gottlow postanowił poszukać bardziej neutralnego imienia i przemianował jednostkę na Baltic Beauty.

Podniesienie polskiej bandery na Baltic Beauty / fot. Krzysztof Romański

W 2018 roku zarządzanie jednostką przejął dom armatorski POLSail z Gdańska. Właściciel Baltic Beauty poszukiwał bowiem kogoś młodszego, kto w jego imieniu będzie zajmował się działalnością operacyjną statku. Z czasem zdecydował się na sprzedaż. 6 lipca 2019 roku na flagsztoku podniesiono biało-czerwoną banderę, a portem macierzystym żaglowca stał się Gdańsk (wcześniej Ronneby).

Bilety na rejsy na Baltic Beauty można kupić tutaj.

Joanna Saturna

Stalowa biała dama – Joanna Saturna – mierzy 34 metry. Zbudowano ją w 1903 roku w stoczni braci Van der Windt we Vlaardingen. Pod holenderską banderą, z numerem burtowym VL74, statek służył przez 24 lata. Pełnił rolę lugra do połowu śledzi na Morzu Północnym. W 1927 roku został sprzedany do Niemiec i przechrzczony na Marie. Na przebudowanej na frachtowiec jednostce zainstalowano pierwszy silnik pomocniczy, zaś nowym portem macierzystym został Hamburg. Po drugiej wojnie światowej, w 1955 roku Marię kupili Norwegowie i nadali jej kolejną nazwę: Ran. Pod koniec lat 70. statek z Haugesund przeszedł do Bergen i wykorzystywany był głównie do transportu piasku (w tej funkcji zdarzało się pracować również obecnemu Wylde Swanowi).

Joanna Saturna / fot. Krzysztof Romański

W 1996 roku jednostka ponownie zmieniła imię – tym razem na Fjordsand. Gdy w 2000 roku jej ówczesny właściciel i szyper Einar Hernar przeszedł na emeryturę, na zakup zdecydował się Fin Mikko Karvonen z intencją przebudowy na żaglowiec. W 2003 roku, jeszcze w trakcie remontu, z okazji stulecia jednostki, nowy właściciel przywrócił jej pierwotną, historyczną nazwę Joanna Saturna. W 2005 statek rozpoczął nowe życie pod białymi żaglami. Od tego czasu jest stałym gościem bałtyckich imprez żaglowcowych, także tych w Szczecinie. Portem macierzystym szkunera jest miejscowość o dźwięcznie brzmiącej nazwie Uusikaupunki. Dacie radę wymówić to szybko?

Bilety na rejs Joanną Saturną można kupić tutaj.

Zawisza Czarny

Po wielu miesiącach niepewności, bezczynności a później przeciągających się prac remontowych, harcerski szkuner w lipcu br. wreszcie wrócił do regularnej żeglugi. Zlot w Szczecinie będzie pierwszą wielką imprezą, jaką Zawisza Czarny odwiedzi po przerwie. Kapitanem żaglowca podczas finału będzie Waldemar Mieczkowski – żeglarz i świetny szantymen.

Jednostkę zbudowano w Stoczni Północnej w Gdańsku w 1952 roku jako rybacki lugrotrawler pod nazwą Cietrzew. 15 lipca 1961 roku przebudowana na żaglowiec weszła do służby jako statek szkolny Związku Harcerstwa Polskiego – sukcesor przedwojennego, drewnianego Zawiszy, który ze względu na fatalny stan techniczny został osadzony na dnie Zatoki Puckiej w okolicy Rzucewa w 1949 roku. Ze starego żaglowca zachowano jednak drewniany galion przedstawiający legendarnego rycerza z Garbowa. Rzeźba do dziś znajduje się pod bukszprytem harcerskiego szkunera, który w 1967 roku został jeszcze raz przebudowany i przedłużony.

Zawisza Czarny / fot. Krzysztof Romański

Przez ponad 55 lat pod żaglami Zawiszy wychowało się wiele pokoleń żeglarzy. W swej bogatej historii statek brał wielokrotnie udział w zlotach i regatach wielkich żaglowców, choć nigdy nie słynął z szybkości. Dwukrotnie odwiedził USA: w 1976 roku dołączył do floty Operacji Żagiel organizowanej na 200-lecie Stanów Zjednoczonych, a w 1984 roku popłynął na Wielkie Jeziora Amerykańskie w ramach obchodów 450. rocznicy wyprawy Jacques’a Cartiera. Po drodze, w trakcie regat w okolicy Bermudów, wsławił się brawurową akcją ratowniczą, w której udzielono pomocy rozbitkom z brytyjskiego żaglowca Marques. W 1978 roku Zawisza Czarny II wziął udział w Festiwalu Młodzieży i Studentów w Hawanie. Jednak największym wyczynem harcerskiego szkunera jest, jedyna jak dotąd, podróż dookoła świata. Wyprawa trwała ponad rok (dokładnie 392 dni). Gdy statek wyruszał z Gdyni 19 marca 1989 roku, w Polsce panował jeszcze socjalizm. Gdy wracał, 13 kwietnia 1990 roku, inny był nie tylko ustrój, ale i nazwa kraju – Polska Rzeczpospolita Ludowa zamieniła się w Rzeczpospolitą Polską.

Zawisza Czarny II ma też w dorobku opłynięcie pod żaglami przylądka Horn. Szkuner zdobył „żeglarski Everest” dwa razy – w odstępie zaledwie tygodnia. Najpierw, płynąc z zachodu na wschód, 25 stycznia 1999 roku. Tego dnia Neptun nie był w dobrym humorze – przejście było trudne, przy silnym wietrze i wysokiej fali, z postawionymi jedynie kliwrami i grotem. Drugi raz na Hornie był już łatwiejszy. 2 lutego 1999 roku pogoda pozwoliła wciągnąć na maszty wszystkie żagle. Kapitanem jednostki w tym pamiętnym rejsie był wspomniany Waldemar Mieczkowski.

Krzysztof Romański

27 lipca 2024 roku
Zdjęcie w nagłówku: Krzysztof Romański
Idź do oryginalnego materiału