Jeszcze raz nazwiesz mój obiad śmieciami, to będziesz jadła na dworze!” – warknęła Janina do teściowej

newsempire24.com 9 godzin temu

Jeszcze raz nazwiesz mój obiad śmieciami, to będziesz jadła na ulicy! powiedziała Kasia do swojej teściowej.

Kasia spojrzała na zegarek wpół do siódmej. Marek miał wrócić z pracy za pół godziny, a Lidia Bronisławówna już siedziała w salonie, przewracała strony magazynu i co jakiś czas rzucała niezadowolone spojrzenia w stronę kuchni. Jesienne zmierzchy spowijały miasto, a w mieszkaniu robiło się chłodno.

Kasia włączyła palnik i postawiła patelnię. Dziś robiła kotlety drobiowe z kaszą gryczaną i sałatkę ze świeżych warzyw nic wykwintnego, ale pożywne i smaczne. Po pięciu latach małżeństwa nauczyła się gotować gwałtownie i syto, bo po pracy w salonie piękności nie zostawało czasu w kulinarne arcydzieła.

Znowu coś smażysz dobiegło z salonu. Całe mieszkanie śmierdzi.

Kasia w milczeniu przewracała kotlety. Lidia Bronisławówna wprowadziła się do nich pół roku temu, po sprzedaży swojego jednopokojowego mieszkania na obrzeżach. Oficjalnie żeby pomóc z kredytem, ale w rzeczywistości teściowa nie dała ani złotówki, a pieniądze wydała na wyjazd do sanatorium i nowe meble do swojego pokoju.

Klucz zgrzytnął w zamku, do przedpokoju wszedł Marek. Pracował jako inżynier w fabryce, wracał zawsze zmęczony, ale w dobrym humorze.

Cześć, kochanie Marek pocałował Kasię w policzek. Jak tam? Pachnie pysznie.

Obiad prawie gotowy Kasia uśmiechnęła się do męża. Idź się umyj, zaraz podam.

Marek poszedł do łazienki, a Lidia Bronisławówna pojawiła się w kuchni. Teściowa była kobietą postawną, z krótko ściętymi włosami i nawykiem mówienia tego, co myśli, nie przejmując się uczuciami innych.

Marek powinien jeść porządnie, a nie jakieś dziadostwo Lidia pokręciła głową, patrząc na patelnię. Mężczyzna ciężko pracuje, a ty karmisz go byle czym.

Kasia rozstawiła talerze na stole. Serwetki, sztućce, chleb. Wszystko jak zawsze. Po pół roku życia z teściową takich komentarzy nazbierało się tyle, iż nauczyła się je ignorować.

Mamo, co ty mówisz Marek wyszedł z łazienki i usiadł przy stole. Kasia świetnie gotuje.

Ty tak myślisz, bo nie wiesz, jak powinna gotować prawdziwa gospodyni Lidia Bronisławówna zajęła swoje miejsce. Moja teściowa, niech spoczywa w pokoju, potrafiła wykarmić dziesięć osób jednym garnkiem zupy. A ta

Kasia podała kotlety z kaszą. Marek wziął widelec i spróbował.

Bardzo smaczne, dziękuję.

Lidia Bronisławówna skrupulatnie obejrzała swoją porcję, odkroiła mały kawałek kotleta, przeżuła i skrzywiła się.

Co za śmieci mi dajesz!

Słowa zawisły w powietrzu. Kasia zastygła z miską sałatki w rękach, wpatrując się w teściową. Brwi się ściągnęły, oczy zwęziły. Lidia Bronisławówna dalej żuła, nie zwracając uwagi na reakcję synowej.

Marek odłożył widelec i spojrzał to na żonę, to na matkę. W mieszkaniu zrobiło się tak cicho, iż słychać było tykanie zegara na ścianie.

Kasia spokojnie postawiła miskę na stole. Wstała, zebrała swój talerz i talerz męża, choćby nie tknąwszy jedzenia. Zaniosła je do zlewu, a potem wróciła po sałatkę i chleb.

Kasio, co ty robisz? Marek spróbował zatrzymać żonę. Jeszcze nie jadłem.

Zjesz jutro Kasia dalej sprzątała ze stołu. Kuchnia zamknięta.

Lidia Bronisławówna uniosła brew i uśmiechnęła się:

No i co to za przedszkole! Robić teatr przez jedno słowo.

Kasia odwróciła się do teściowej. Głos brzmiał spokojnie, ale czuć w nim było stal:

Jeszcze raz nazwiesz mój obiad śmieciami, to będziesz jadła na ulicy.

Och, daj spokój Lidia machnęła ręką. Co ty za histeria?

Kasia nie odpowiedziała. W ciszy pozmywała naczynia, wytrzęsła ręce i poszła do s

Idź do oryginalnego materiału