«Jesteśmy tu dla Ciebie»: opowieść o wsparciu kolegów w trudnych chwilach

polregion.pl 3 dni temu

Ola jeszcze spała, gdy w ciszy sobotniego poranka rozległo się uporczywe dzwonienie do drzwi. Zerwała się na łóżku. Kto mógł przyjść tak wcześnie? Nie spodziewała się żadnych gości.

Otworzyła drzwi i zastygła w miejscu: na progu stały jej koleżanki z pracy — Kinga, Zuzanna i Bogna. W rękach Kingi trzymała kawę w termosie, a Zuzanna niosła pudełko z sernikiem.

— Co wy tu robicie?! — wykrztusiła Ola. — Dzisiaj mamy wolne!

— Właśnie dlatego jesteśmy — odparła Kinga, wchodząc do mieszkania, jakby to było jej własne. — Gdzie jest Twoja córka?

— Maja jeszcze śpi… Co się stało?

— Nic się nie stało — odpowiedziała Zuzanna. — Pakuj ją i pakuj się sama. Jedziecie z nami do ośrodka nad jeziorem. Sprzeciwu nie przyjmujemy.

Ola oniemiała. Nie rozumiała, co się dzieje. Jak to — jechać? Nad jezioro? Teraz?

— Mówiłam wam w biurze, iż nie mogę…

— Wiemy dlaczego — powiedziała Bogna łagodnie. — I wstyd nam, iż wcześniej tego nie zauważyłyśmy.

Ola zbladła.

— O czym wy mówicie?

— Wiemy wszystko, Ola — ciągnęła Kinga. — Że po rozwodzie sama wychowujesz dziecko, iż Twój były nie płaci alimentów, iż ledwo wiążesz koniec z końcem, a mimo to nikomu się nie żalisz.

Ola milczała. W głowie czuła pustkę.

— Nie… nie chciałam narzekać. Myślałam… iż dam radę…

— I dajesz radę — wtrąciła Bogna. — Ale dawanie rady to nie to samo, co przetrwanie. Jesteśmy przyjaciółkami, Ola. A przyjaciele nie pozwalają, by ktoś tonął sam.

— Wszystko załatwiłyśmy — dodała Zuzanna. — Pobyt nad jeziorem opłacony. Transport, jedzenie, nocleg — po naszej stronie. Ty zabierasz tylko siebie i Maję.

Ola spuściła wzrok. Czuła się niezręcznie. Przyjmować pomoc było trudno. Ale jeszcze trudniej było tonąć w ciszy.

— Ale… choćby nie mam ubrań…

— Masz nas — powiedziała Kinga stanowczo. — Zuzia przyniosła rzeczy po swojej córce. Wszystko w dobrym stanie, idealne dla Mai na początek szkoły.

— Mamy też przybory szkolne — odezwał się Kacper, wchodząc do przedpokoju z torbą. — Długopisy, zeszyty, farby. Wszystko, czego potrzeba.

— Nie wiem… co powiedzieć…

— Nic nie musisz mówić — przytuliła ją Bogna. — Po prostu uwierz, iż zasługujesz nie tylko na trudności. Zasługujesz też na odpoczynek i pomoc.

Dwie godziny później autobus z wesołą grupą ruszył z Krakowa. Maja siedziała u Oli na kolanach, obejmując nowy plecak. A Ola patrzyła przez okno, ściskając w dłoniach kubek z herbatą. I po raz pierwszy od dawna poczuła w piersi ciepło.

Nie miała szczęścia w małżeństwie. Ale jak się okazało, miała szczęście do ludzi, którzy ją otaczali.

Idź do oryginalnego materiału