Jesteś prawdziwym skarbem!

newsempire24.com 9 godzin temu

Jestem w szoku, naprawdę znaleźliśmy się w takiej sytuacji!
Znów? pytam Jadwiga, a ona wzdycha: Po co ona w ogóle rodziła? Dla siebie, czy dla nas?
Wracam z pracy, chciałbym spokojnie zjeść kolację, odpocząć i spędzić trochę czasu z tobą, a zamiast tego muszę siedzieć przy cudzym dziecku!

To nie jest wcale cudze zauważa Jadwiga, drżąc i wzdychając. Szczerze mówiąc, i ja nie mam ochoty na takie rzeczy, ale Ludmiła potrzebuje podciąć paznokcie, a nie ma żadnej możliwości, żeby iść do salonu z dzieckiem.

Michał (to ja) nerwowo odpinam marynarkę i zrzucam ją na krzesło. Trzeba nakarmić siostrzeńca, a w domowym stroju jest to wygodniejsze ryzyko poplamienia się puree jest prawie pewne.

Rozumiem wszystko, ale bez manicure nie da się? Czy ja mam być jej jedynym ratunkiem? Czemu nasza rodzina zamieniła się w przedszkole?
Mama wciąż jest, ale nie może codziennie zajmować się wszystkimi obowiązkami, zaczyna Jadwiga, wyciągając makaron z szafy.
A ty możesz, Michał przerywa mi Ludmiła. Możesz dla wszystkich, oprócz siebie i mnie.

Najpierw zmarszczyłem brwi, potem westchnąłem i trochę się rozluźniłem. Twarz się złagodziła: żona nie jest wrogiem, po prostu jest niezawodna.

Jadwigo, dopóki nie odciągniesz go od swojego serca, będzie ciągle wisiał w powietrzu. I ty będziesz za to odpowiedzialna, bo kto jedzie, ten i wozi.

Jadwiga udawała, iż całkowicie pochłonięta jest gotowaniem, ale w głębi serca znała rację męża. Nie wiedziała, jak z tym żyć: nie chciała być drugą mamą dla siostrzeńca, a jednocześnie nie chciała kłócić się z rodziną.

Wszystko zaczęło się niewinnie.
Jadwigo, jestem przeziębiona, a Staszek leży mi w ramionach. Muszę iść do apteki, a dziecko nie mogę zostawić same. Nie dam rady w dwójkę. Pomóż, proszę.

Wtedy Jadwiga rzuciła się do akcji bez wahania, nie myśląc o własnym wygodnym grafiku. Siostra choruje, a ja mam ją uratować. I tak ratowanie stało się naszą codziennością.

Trzeba odebrać telefon z naprawy? dzwoniła Ludmiła.
Skończyły się produkty? Jadwiga była już w biegu.
Przyjechała paczka do punktu odbioru? Jadwiga pędziła niczym prywatny kurier.

Mogła sobie pozwolić na takie wyczyny, bo pracowała zdalnie w elastycznym czasie, ale nie znaczyło to, iż było jej wygodnie. Do mieszkania Ludmiły dwadzieścia minut, a powrót plus kolejki, oczekiwania i drobne sprawy zabierały co najmniej godzinę.

Teraz Jadwiga pracuje głównie wieczorami i czasem w nocy, kiedy w mieszkaniu nie słychać hałasu. Jej mąż, czyli ja, nie jest z tego zachwycony, a ona sama nie jest. Próbowała porozmawiać z siostrą.

Ludmiło, a jak u was z Pawłem? On naprawdę nie pomaga? zapytała Jadwiga, przekazując kolejny pakiet z Allegro.
Pomaga, odpowiedziała siostra. Po prostu pracuje, przyjeżdża zmęczony. Niech Bóg da mu siłę, żeby usiedział z dzieckiem, kiedy ja biorę prysznic, a resztę zostawił na mnie.

Ludmiła dbała o swojego męża, a o cudzych nie myślała i o was, Jadwigo, też nie. Jadwiga zmarszczyła brwi i milczała krótko.

A jego mama? Przecież mieszka blisko.
Nie przypominaj! Ludmiła przewróciła oczami. Nie chcę mieć nic wspólnego z tą żabą. Kiedy przychodzi, mam ból głowy do wieczora. Nie jest kobietą, a raczej skarbnicą niechcianych rad. Lepiej umrzeć z głodu niż jej coś prosić.

Czy naprawdę nie ma nikogo innego? Oksana też ma małe dziecko, podobne do twojego. Mogłybyście się podzielić: jedna patrzy, druga biega. Albo Krystyna, ona wcale nie pracuje.
Nie chcę obciążać obcych, przyznała Ludmiła. Oni nie są zobowiązani.

A własnych obciążać jest wygodniej, westchnęła Jadwiga.

Po tym postanowiła odmówić siostrze. Już wtedy, bez podpowiedzi męża, wiedziała, iż tak nie może być.

Szansa nie zwlekała: następnego dnia Ludmiła zadzwoniła, mówiąc, iż zapisała się do salonu.

Jadwigo, przyjdź do nas, posiedź z dzieckiem na godzinę.

Ton siostry stał się rozkazujący. Przestała prosić, zaczęła żądać. To wywołało w Jadwidze oburzenie: po co miała zmieniać swoje plany, by Ludmiła mogła podciąć paznokcie?

Nie, Ludmiło, dzisiaj nie dam rady. Przepraszam.
Co masz na myśli, nie dasz?
Nie mogę rozwiązywać wszystkich twoich problemów. Mam własne życie.

Rozumiem, ale co mam robić? Bez ciebie nie mam nikogo. Już się zapisałam, nie mogę zawieść.
Ludmiło, nie konsultowałaś się ze mną, kiedy się zapisywałaś. Nie jestem dziewczynąpłomieniem ani mamą. Zajmij się sama.

Jasne, odpowiedziała siostra ze smutkiem. Łatwo ci mówić, bo nie masz dzieci. Nie wiesz, jak to jest ciężkie.

Wiedziała, iż siostrzeniec stopniowo staje się jej synem, ale Jadwiga milczała. Była nieskłonna, a choćby taki prosty odrzek był dla niej wyczynem.

Ludmiła nie poddawała się i wezwała matkę.

Jadwigo, jak możesz? zaczęła matka. Twoja siostra ma dziecko, a ty odmawiasz! Ona jest sama! Kto jej pomoże, jeżeli nie my?
Mamo, kiedy poprosiła mnie o leki, poszłam, bo to ważne. Teraz dzwoni codziennie po drobiazgi. Dziś choćby zapisała się do salonu! Czy to naprawdę takie pilne?
Chce wyglądać pięknie, jak każda kobieta. Zrozum ją.

Jadwiga uniosła brew. Nikt nie był w jej sytuacji.

Mamo, skoro jesteś tak mądra, pomóż jej.
Ja? zdziwiła się matka. Ledwo chodzę! Ty jesteś młoda, łatwiej ci.

Młoda, bezdzietna, i tak w domu siedzę te frazy słyszałam nieustannie. W końcu tego dnia odmówiłam pomocy siostrze.

Odpłaciła mi milczeniem: przez tydzień matka i Ludmiła zachowywały się, jakby mnie nie było. Inni mogliby to przyjąć spokojnie, ale nie ja. Nie mogłam znaleźć własnego miejsca i zastanawiałam się, jak pogodzić się z rodziną.

Po tygodniu Ludmiła znów zadzwoniła i poprosiła, by posiedziałam z dzieckiem, kiedy będzie robić manicure. Zgodziłam się, choć nienawidziłam siebie za to. Musiałam wybierać między wykluczeniem z rodziny a cierpliwością.

Jadwigo, jesteś albo miękka, albo ostra, powiedział Michał, słuchając mnie. Bądź ostrożna, bo inaczej ona nigdy nie odejdzie.

Jadwiga westchnęła i skinęła głową. Późno w nocy rozważała, jak odmówić bez pretensji.

W ciągu dnia telefon dzwonił przewidywalnie.

Jadwigo, nie dam rady. Maluch ma gorączkę, krzyczy od rana, a ja biegam jak wiewiórka w kołowrotku! Nie mogę usiąść, nie mogę iść do toalety. Przyleć, będziemy we cztery.

Nie mogę, mam pracę. Teraz mamy surowy nadzór: programy śledzą aktywność, choćby przerwa na obiad nie może zostać pominięta. Jak w biurze.

Cisza w słuchawce. Ludmiła chyba szukała słabego punktu.

Proszę! Jeden raz, ostatni! Poproś kogoś, żeby mnie zastąpił albo weź wolne.

Jadwiga nie miała wyboru. Udawała, iż się poddaje.

Dobra, wymyślę coś.

Położyła słuchawkę i napisała do Pawła, pytając o numer teściowej. Paweł nie odmówił, a teściowa zgodziła się zajrzeć do Ludmiły.

Jadwiga dokładnie wiedziała, kiedy teściowa przyjdzie, bo dostawała od niej wiadomości.

Co ty, totalnie zwariowałaś?! napisała Ludmiła. Po co ją na mnie skierowałaś?
Potrzebowałaś pomocy. Ja ją wezwałam, odpowiedziała Jadwiga, udając, iż nic się nie stało. Nie mogę przyjść, wiesz o tym.

Ludmiła przeczytała, ale nie odpisywała. Jadwiga poczuła małe zwycięstwo: choć niewielkie, jej własne. Ludmiła będzie narzekać, mama pewnie znów się rozgniewa, ale teraz siostra będzie musiała radzić sobie sama lub nauczyć się szukać pomocy u tych, którzy naprawdę chcą pomóc.

Idź do oryginalnego materiału