Wyszłam za mąż mając trzydzieści pięć lat, i to był dla mnie szczęśliwy zwrot w życiu.
Przed ślubem mama zawsze mnie rozpieszczała. Byłam dla niej jak lalka, z którą się bawiła. Od dziecka byłam przyzwyczajona do tego, iż mama jest zawsze obok, iż jest moją najlepszą przyjaciółką i podporą. Poświęcała mi całe swoje wolne czas, który zawsze spędzałyśmy razem.
Jednak gdy wyszłam za mąż, moje życie zmieniło się nie do poznania. Mój mąż, Andrzej, stał się dla mnie priorytetem. Chociaż starałam się wciąż poświęcać mamie czas, ona coraz wyraźniej okazywała swoje niezadowolenie.
Mama zaczęła do mnie wydzwaniać niemal codziennie, a każda rozmowa kończyła się wyrzutami: „Zapomniałaś już, jak ciężko jest być samej? Mogłabyś przyjechać na kilka dni!”. Albo: „Prawie wcale do mnie nie dzwonisz. Co takiego ważnego masz do roboty?”.
Czułam się winna, ale nie mogłam być przy niej cały czas. Moje życie się zmieniło — miałam nowe obowiązki. Męża, który również mnie potrzebował.
Z każdym miesiącem niezadowolenie mamy rosło. Zaczęła mnie nazywać egoistką i oskarżać, iż zdradziłam ją dla „jakiegoś faceta”.
– Już tak rzadko się zwierzasz, bardzo się oddaliłaś. Pewnie masz nowe koleżanki? – powiedziała kiedyś tonem pełnym żalu.
Nie chciałam jej ranić, ale nie mogłam ciągle być przy niej. Z czasem przestałam dzielić się z mamą swoimi radościami. Na każdą dobrą wiadomość odpowiadała skargami: „A mnie kolana bolą, ledwo chodzę. Żadne tabletki nie pomagają”.
Pewnego dnia, gdy znów nie mogłam do niej przyjechać w weekend, zadzwoniła do mnie i wykrzyczała:
– Całkiem mnie już zapomniałaś! Po co ja cię wychowywałam? Żebyś teraz była ze mną!
– Mamo, mam teraz własną rodzinę. Przestań histeryzować! – nie wytrzymałam.
– Naprawdę porzucisz własną matkę dla jakiegoś mężczyzny? Tyle pieniędzy i czasu w ciebie zainwestowałam, a ty po prostu odeszłaś? – krzyczała.
– To mój mąż! I cię nie porzuciłam. Po prostu zaczęłam żyć normalnym życiem, tak jak powinno być w każdej rodzinie! I nie chcę już więcej słuchać tych wyrzutów! – wybuchłam.
W tamtej chwili zrozumiałam, iż mama naprawdę czuje się zdradzona. Że boi się, iż nie będę już dla niej tak dostępna jak dawniej. A jej zachowanie wynikało z tego poczucia straty i przekonania, iż coś jej się ode mnie należy.
Tamtego wieczora długo nie mogłam zasnąć. Czułam się rozdarta między dwoma światami i nie wiedziałam, jak to wszystko naprawić.
Postanowiłam, iż musimy jeszcze raz spokojnie porozmawiać. Następnego dnia pojechałam do niej, ale od progu zaczęła mnie oskarżać:
– Mamo, bardzo cię kocham, ale teraz mam swoją rodzinę. Musisz to zrozumieć i zaakceptować. Nie mogę zrezygnować ze swojego szczęścia, choćby dla ciebie – próbowałam spokojnie tłumaczyć.
– Zobaczysz, on cię zostawi! Wrócisz do mnie z płaczem! – odparła zmieniając taktykę.
– To się nie wydarzy! Przestań dramatyzować – odpowiedziałam stanowczo.
– Masz nie do zniesienia charakter! choćby ze mną się kłócisz. Andrzej może jeszcze jakoś to znosi, ale długo nie wytrzyma. A ty mówisz: nie dramatyzuj! Jesteś okropnym człowiekiem! Porzuciłaś własną matkę!
Kłóciłyśmy się, aż zabrakło mi sił. W końcu po prostu wstałam i wyszłam.
Mojemu mężowi też nie podobało się, jak bardzo przeżywam całą sytuację. Wiedział, jak ważna jest dla mnie mama, ale jednocześnie rozumiał, iż jej zachowanie jest, delikatnie mówiąc, niezdrowe.
Po tamtej rozmowie postanowiłam zrobić sobie przerwę w kontaktach z mamą. Potrzebowałam czasu, by uporządkować własne uczucia i zastanowić się, co dalej.
W końcu napisałam do niej list. Opisałam wszystko, co czułam — jak bardzo ją kocham i jak bardzo chciałabym, by zrozumiała, iż moja miłość do niej się nie zmniejszyła. Ale teraz mam nowe obowiązki i odpowiedzialność.
Odpowiedzi jeszcze nie otrzymałam. Mam jednak nadzieję, iż kiedyś mnie zrozumie.