Jak to dobrze, iż cię mam, Anno – powiedział Stanisław, obejmując żonę.
– I ja jestem szczęśliwa, iż jesteś ze mną – odpowiedziała Anna z uśmiechem. – Cieszę się, iż wciąż jesteś obok.
– Gdzieżbym poszedł? – zażartował mąż. – Tylko z tobą. Jesteś moim przeznaczeniem na całe życie. Jesteś najlepsza ze wszystkich kobiet.
Anna nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się delikatnie i gwałtownie pobiegła do kuchni, by wyjąć z piekarnika ciasto.
Tego dnia obchodzili dwudziestą piątą rocznicę ślubu. Postanowili świętować w wąskim rodzinnym gronie – tylko oni i ich dzieci: syn Michał, uczeń dziesiątej klasy, oraz córka Daria, która niedawno ukończyła studia, znalazła pracę i przeprowadziła się do własnego mieszkania niedaleko biura.
Choć Anna namawiała córkę, by została w domu, Daria wolała rozpocząć nowe życie na własną rękę. Była przyzwyczajona do samodzielności.
– Po co ci wynajmować mieszkanie? – pytała Anna. – Przecież możesz zostać z nami, mamy dużo miejsca i bylibyśmy razem. A jak wyjdziesz za mąż, wtedy zamieszkasz osobno.
– Mamo, bardzo was kocham i wiem, iż nie macie nic przeciwko, ale chcę spróbować żyć niezależnie. Poza tym boję się, iż przez twoje wypieki niedługo będę musiała przejść na dietę. Tak pysznie gotujesz! Ty jakoś nie przybierasz, a ja mam mniej szczęścia w tym względzie. Muszę dbać o linię, a z twoim jedzeniem to trudne!
Anna zaśmiała się, spoglądając ciepło na córkę.
Daria w ogóle nie przypominała jej z wyglądu: Anna była raczej skromna i drobna, a Daria była prawdziwą pięknością. Jej uroda rzeczywiście robiła wrażenie: była wysoka, smukła, z wyrazistymi rysami twarzy. Z ojca, Stanisława, Daria była bardziej podobna.
Stanisław był wysokim, postawnym mężczyzną o mocnych rysach. Po tylu latach małżeństwa nabrał trochę kilogramów, ale choćby w wieku 48 lat wciąż pozostawał przystojny.
Anna wiedziała, iż na jego tle wypada raczej niepozornie, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Ważniejsze dla niej było to, iż dla Stanisława była najwspanialszą kobietą na świecie i iż on przez te wszystkie lata kochał tylko ją.
Kiedy Anna poznała Stanisława, miała 20 lat, a on 22.
Jesienią, tego dnia, gdy jej przyjaciółka Irena obchodziła urodziny, Anna wybrała się na przyjęcie. Wcześniej zajrzała do kwiaciarni, by kupić mały bukiet dla solenizantki.
W sklepie był jeszcze jeden klient – młody mężczyzna, który wybierał kwiaty. Sprzedawczyni, młoda dziewczyna, pokazywała mu różne opcje, zerkając na niego z zaciekawieniem. Anna też spojrzała na niego i pomyślała: „Naprawdę jest przystojny.”
„Z taką urodą to tylko do filmu” – przemknęło jej przez myśl, gdy mu się przyglądała.
Wtedy mężczyzna zwrócił na nią uwagę.
– Przepraszam, która wiązanka podoba się pani bardziej? Ta z różami czy ta z liliami?
Anna zaskoczona spojrzała na niego, ale w końcu odpowiedziała:
– Wybrałabym lilie. Choć wielu ludzi najbardziej lubi róże.
– A pani, które kwiaty woli? – zapytał, zauważając jej speszenie.
Anna lekko się zarumieniła i wyjaśniła:
– Najbardziej lubię proste, polne kwiaty. Wydają mi się baśniowe. Ale róże też są piękne.
– Polne kwiaty? – zdziwił się. – Ciekawe! Ja też je uwielbiam. Moja mama często przynosi z działki bukiet takich kwiatów. Może nie są tak idealne jak ogrodowe, ale mają w sobie niezwykłe piękno.
Jeszcze chwilę rozmawiali, podczas gdy mężczyzna wybierał kwiaty. Zapłacił za bukiet i wyszedł, posyłając jej pożegnalny uśmiech.
– Ależ z niego przystojniak! – zauważyła sprzedawczyni, patrząc za nim. – Prawie jak aktor, prawda?
– Tak, masz rację, – przytaknęła Anna, uśmiechając się.
Kupiła bukiet chryzantem i pojechała na przyjęcie do Ireny. Jak bardzo się zdziwiła, kiedy zobaczyła tego samego mężczyznę wśród gości! Okazało się, iż ma na imię Stanisław, a przyszedł z bratem Ireny, Jarosławem.
Stanisław również nie pozostał obojętny. Rozpoznał Annę i od razu zaczął zwracać na nią uwagę. Cały wieczór rozmawiali i śmiali się, a Anna nie rozumiała, dlaczego tak się nią interesuje. Była zdziwiona i niepewna, bo nie uważała, by jej niepozorna uroda mogła kogoś tak przyciągnąć.
Kiedy nadszedł czas na rozstanie, Stanisław zaproponował, iż ją odprowadzi. To było takie niespodziewane, ale Anna się zgodziła. Jeszcze długo rozmawiali, a Anna coraz mocniej czuła, iż ten mężczyzna stawia ją w centrum uwagi.
Następnego dnia, w drodze na uczelnię, spotkała Irenę, która zupełnie zignorowała jej powitanie. Okazało się, iż Irena była bardzo rozgniewana.
– Coś ty narobiła? – spytała Irena z trudem tłumiąc złość. – Przecież Stanisław miał być dla mnie, on mi się tak bardzo podobał…
– Ja nic nie zrobiłam, – tłumaczyła się Anna. – Tylko tańczyliśmy i rozmawialiśmy. W ogóle nie myślałam o tym w ten sposób.
Irena była niezadowolona, a Anna zaczęła wątpić w siebie. Nie była tak piękna jak Irena, więc dlaczego Stanisław wybrał właśnie ją?
Mimo to Stanisław zadzwonił do niej następnego dnia. Umówili się, a kiedy Anna przyszła na spotkanie, on czekał na nią z bukietem polnych kwiatów.
– Wciąż je lubisz? – zapytał z uśmiechem.
Anna zrozumiała, iż to nie był przypadek. Zakochała się. Tak zaczął się ich romans, który – mimo wszystkich wątpliwości innych – okazał się długi i szczęśliwy.
Po roku znajomości wzięli ślub, ku zdziwieniu wielu, którzy nie rozumieli, jak tak przystojny i inteligentny mężczyzna mógł wybrać skromną i zwyczajną dziewczynę. Nikt nie mógł pojąć, co w niej zobaczył, skoro tyle pięknych kobiet stale kręciło się wokół niego.
Jednak Stanisław zawsze jej powtarzał, iż to jej wewnętrzne piękno, serdeczna natura i oddanie stały się tym, czego szukał w kobiecie.
Dwadzieścia pięć lat po ślubie, gdy świętowali srebrną rocznicę, ich dzieci wygłosiły wiele ciepłych słów pod adresem rodziców. I choćby jeżeli ktoś się dziwił, dlaczego ten przystojny i wciąż atrakcyjny mężczyzna wybrał tak zwyczajną kobietę, to było jasne: liczą się tylko uczucia, które są w sercu.
– Kocham cię, – szepnęła mu Anna.
– A ja kocham ciebie, moja ukochana, – odpowiedział z czułością.
Kontynuowali wspólne świętowanie w gronie rodziny i choćby bez zbędnych słów było jasne, iż ich miłość wciąż trwa.
Krewni i znajomi wciąż plotkują za ich plecami: nie mogą zrozumieć, co on w niej zobaczył, jak go do siebie przyciągnęła.
Ale oni nie przejmują się gadaniem ludzi. Czy warto zwracać na to uwagę, kiedy jest się naprawdę szczęśliwym?