Wstaję rano, a nie to jeszcze noc... to dlaczego wstaję? Z pokoju obok słychać coraz donośniejszy alarm. Mózg pomału zaczyna pracować. Aha, Mały Człowiek po raz kolejny rozpaczliwie wzywa pomocy, bo: chce pić, chce się przytulić, bo tak (i ten powód wykorzystuje najczęściej).
Staję nad łóżeczkiem starając się ocenić powód alarmu. Synu! Daj żyć. Po kilku takowych wędrówkach kapituluję i zabieram Małego Człowiek do swojego łóżka. Na jego lepszy sen to nie działa, jednak ja nie muszę przynajmniej wstawać. Po takiej nocy, dzień najchętniej spędziłabym w łóżku. Nic z tych rzeczy, przede mną dzień pełnoetatowej mamy i żony. Rano robię śniadanie, wieczorami prasuję, a w między czasie sprzątam po małym tajfunie, gotuję obiad i szoruję podłogi.
Jestem mamą, jestem żoną, jestem Panią domu. Mój syn i mój mąż to dwie miłości mojego życia. Jednak od czasu do czasu, dla własnego zdrowia psychicznego, staję się egoistką. Potrzebuję resetu. Chowam się w sypialni z komputerem, obrabiając zdjęcia, pisząc posty na bloga, albo zwyczajnie marnotrawiąc czas na portalach społecznościowych. Zamykam się w łazience, rozkładając się w wannie z maseczką na twarzy i maską na włosach. Wychodzę z domu i zapominam na ten czas o wszystkim co też w tym domu się dzieje. Niedługo wracam też do pracy.
Chcę być jak najlepszą mamą, jednak staram się nie zapominać, iż przede wszystkim jestem kobietą. Mam wrażenie, iż dzięki takim odskoczniom nabieram więcej siły na macierzyńskie wyzwania. Bo szczęśliwa kobieta, to szczęśliwa mama.
sweter -Marks&Spencer
spódnica - Stradivarius
buty - Deichmann