Jej imię było Alena, była jego dawną koleżanką. Kilka godzin przed świąteczną kolacją mąż zadzwonił i powiedział: «Musimy porozmawiać».

polregion.pl 1 godzina temu

Nazywała się Alina, była jego dawną współpracowniczką. Kilka godzin przed uroczystą kolacją mąż zadzwonił i powiedział: „Musimy porozmawiać”.

Miała na imię Ewelina, to była jego była koleżanka z pracy. Parę godzin przed przyjęciem, które miało być świętem naszego związku, mój mąż odezwał się do mnie przez telefon: „Musimy pogadać”.

Kasia stała w kuchni swojego mieszkania w Krakowie, układając elegancko serwetki na stole przygotowanym na tę wyjątkową kolację. To była ich dziesiąta rocznica ślubu z Jackiem, a ona chciała, żeby wszystko było idealne świece, jego ulubione wino, zapach pieczonej ryby unoszący się w powietrzu. Ale na kilka godzin przed przyjściem gości zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię męża. „Kasia, musimy pogadać” powiedział zimnym, oderwanym głosem. W tej chwili jej serce ścisnęło się, jakby przeczuwało, co ma nadejść. Jeszcze nie wiedziała, iż ten telefon zmieni jej życie, ale już czuła, jak wszystko, co budowała przez lata, rozpada się na kawałki.

Jacek był jej opoką, wielką miłością, człowiekiem, z którym dzieliła marzenia i trudności. Poznali się na studiach, pobrali młodzi, razem wychowywali córkę, Zosię. Kasia ufała mu bezgranicznie, choćby gdy wracał późno z pracy albo wyjeżdżał w delegację. Była dumna z jego sukcesów Jacek został szefem działu w dużej firmie, a jego charyzma otwierała mu wszystkie drzwi. A jednak, trzymając telefon w dłoni, przypomniała sobie szczegóły, które wcześniej ignorowała jego nieobecny wzrok, krótkie odpowiedzi, te dziwne telefony, które gwałtownie przerywał. Imię „Ewelina” wróciło do niej jak cień, którego wcześniej nie chciała dostrzec.

Ewelina pracowała z nim dwa lata temu. Kasia spotkała ją na jakimś szkoleniu wysoka, z pewnym siebie uśmiechem, patrząca na Jacka odrobinę za długo. Wtedy odsunęła od siebie ten dreszczyk zazdrości: „To tylko koleżanka, nic poważnego”. Jacek choćby mówił, iż Ewelina rzuciła pracę i wyjechała na prowincję. Ale teraz, słysząc jego niepewny oddech w słuchawce, Kasia zrozumiała Ewelina nigdy tak naprawdę nie odeszła. „Nie chciałem, żeby wyszło to w ten sposób, Kasia” zaczął, a każde słowo brzmiało jak cios. Przyznał, iż spotyka się z Eweliną od roku, iż wróciła do Krakowa, iż jest „zagubiony”. Kasia milczała, czując, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.

Nie pamiętała, kiedy odłożyła słuchawkę. Ani kiedy wyłączyła piekarnik, schowała świece, które zapaliła tamtego ranka z taką nadzieją. Myśli wirowały: „Jak on mógł? Dziesięć lat, Zosia, nasz dom i wszystko dla niej?” Siedząc na kanapie, trzymając w dłoniach ich zdjęcie ślubne, próbowała zrozumieć, kiedy jej życie zamieniło się w kłamstwo. Przypomniała sobie uścisk Jacka z zeszłego tygodnia, jego obietnicę, iż zabierze Zosię w góry. A tymczasem on był z inną. Zdrada paliła ją od środka, ale najgorsze było to, iż nic nie zauważyła, bo mu ufała. Kochała go tak bardzo, iż aż oślepła.

Gdy Jacek wrócił, Kasia przywitała go ciężkim milczeniem. Goście nie przyszli odwołała kolację, nie mając siły udawać. Wyglądał na winnego, ale nie złamanego. „Nie chciałem cię skrzywdzić, Kasia. Ale z Eweliną to coś innego”. Te słowa dobiły ją. Nie krzyczała, nie płakała patrzyła na niego jak na obcego. „Wynoś się”. Jej głos był mocniejszy, niż się spodziewała. Jacek skinął głową, wziął torbę i wyszedł, zostawiając ją samą w mieszkaniu wciąż pachnącym przygotowaniami do przyjęcia, które się nie odbyło.

Minął miesiąc. Kasia próbowała żyć dla Zosi, która nie wiedziała wszystkiego. Uśmiechała się do córki, robiła jej śniadania, ale noce spędzała na szlochaniu, zadając sobie pytanie: „Dlaczego nie byłam dość dobrą?” Przyjaciele ją wspierali, ale ich słowa nic nie leczyły. Dowiedziała się, iż Jacek i Ewelina teraz razem mieszkają kolejny cios. A jednak, w głębi serca, coś się budziło siła. Nie rozpadła się. Odwołała kolację, ale nie odwołała swojego życia.

Dziś Kasia patrzy w przyszłość z ostrożną nadzieją. Zapisała się na kurs projektowania, spełniając dawne marzenie, spędza więcej czasu z Zosią, uczy się kochać siebie. Jacek czasem dzwoni, przeprasza, ale ona nie jest gotowa go słuchać. Ewelina, której imię kiedyś było tylko cieniem, już nad nią nie ma władzy. Kasia wie teraz jedno jej życie to nie on, nie ich małżeństwo. To ona. A ta rocznica, która miała być świętem, stała się pierwszym rozdziałem nowej historii. Historii, w której już nie będzie żyć dla obietnic innych ludzi.

Nauczyłam się przez to jedno nigdy nie wolno gasić własnego światła dla kogoś, kto nie potrafi go dostrzec.

Idź do oryginalnego materiału