Jedność w różnorodności

newsempire24.com 3 godzin temu

Wiesz, niektórzy może nie wierzą w takie rzeczy, ale są tacy, którzy są pewni, iż na tym świecie istnieją dwie połówki, które się odnajdują i stają się jednością. I nic, ale to nic nie jest w stanie ich rozdzielić – no, może poza śmiercią, bo z tym się nie dyskutuje.

Jakie piękne słowa istnieją: miłość, oddanie, troska, wierność – to uczucia, które królują w kochających się rodzinach, w prawdziwych rodzinach. Gdzie mąż i żona to jedno.

Tak właśnie żyli Kasia i Marek. Pobrali się z wielkiej miłości, od pierwszych dni wspierali się nawzajem, dbali o siebie.

– Kasieńka, patrzę na was z Markiem – jak to się stało, iż tak idealnie do siebie pasujecie? choćby wyglądacie podobnie – śmiała się przyjaciółka Ewa.

– Bo jesteśmy dwiema połówkami jednej całości – odpowiadała Kasia, choć nie przywiązywała do tych słów specjalnej wagi. Po prostu tak mówiła.

– No, masz szczęście z mężem. Żebym ja takiego znalazła.

– Znajdziesz, tylko się postaraj – pocieszała ją Kasia.

Mijały lata. U Kasi i Marka urodzili się dwaj synowie. Wychowywali ich w miłości i cieple. Marek nigdy w życiu nie podniósł głosu ani na żonę, ani na dzieci. Kasia też była spokojna jak tafla wody. Rodzina mocna, pełna życzliwości. Razem jeździli na wakacje, razem na działkę. Nikt nie miał o nich złego słowa.

Marek pracował w firmie budowlanej jako kierownik działu, a Kasia uczyła historii w liceum. Chłopcy dobrze się uczyli, uprawiali sport. Starszy skończył szko i poszedł na studia, młodszy był jeszcze w drugiej klasie. Pewnego dnia Marek wrócił z pracy i położył się na kanapie w milczeniu. Źle się czuł, ale nie chciał martwić żony. Kasia jednak od razu zauważyła – przecież on nigdy nie kładł się po pracy.

– Marek, co z tobą? Źle się czujesz? – zapytała z niepokojem.

– Tak, jakoś słabo mi, brak sił. Nie martw się, przejdzie. Już tak miałem…

– Jak to? Już ci się to zdarzało? – zdziwiła się Kasia.

– Na pracy raz tak było, ale minęło. Odpocznę trochę i będzie w porządku.

Kasia przygotowała kolację, ale Marek odmówił.

– Kasieńko, zjedz sama, jakoś mi się nie chce.

Sama jadła bez apetytu. Myślała, co się dzieje z Markiem – przecież nigdy nie narzekał na zdrowie.

– To chyba za wcześnie, żeby zrzucać to na wiek, no przecież ma dopiero czterdzieści trzy lata. Toż to sam rozkwit sił! Trzeba go zapisać do lekarza – dumała Kasia, siedząc sama w kuchni.

Marek też rozmyślał:

– Nie rozumiem, co się ze mną dzieje? Zawsze byłem zdrowy, a teraz ta słabość. Nie chcę, żeby Kasia się martwiła. No, może jak się prześpię, to minie.

Rano wszystko wydawało się w porządku. Zjedli śniadanie i rozeszli się – on na budowę, ona do szkoły. Ale po jakimś czasie Kasia zauważyła, iż Marek jakoś osowiał, schudł.

– Marek, dobrze się czujesz?

– Tak jakoś… Czasem tylko zmęczenie dopada.

– Dobra, zapisuję cię do lekarza i jedziemy do przychodni. To nie żarty. Jakie zmęczenie w twoim wieku? Musisz się przebadać, bo ja się martwię.

Kiedy Kasia usłyszała diagnozę, nie mogła uwierzyć.

– Doktorze, może to pomyłka?

– Jaka pomyłka? Twój mąż przeszedł pełne badania. Niestety, to nowotwór. Ale na szczęście nie ostatnie stadium, będziemy walczyć. On też nie może się poddawać, a tym bardziej ty. Trzeba wierzyć w lepsze.

Dom

Idź do oryginalnego materiału