Jedno i to samo

newsempire24.com 13 godzin temu

Jedno ciało

Nie wszyscy wierzą w takie rzeczy, ale są tacy, którzy są przekonani, iż na świecie istnieją dwie połówki, które odnajdują się i stają się jednym ciałem. Nic, absolutnie nic nie może ich rozdzielić – no, może poza śmiercią, z tą się nie dyskutuje.

Istnieje tyle pięknych pojęć: miłość, oddanie, czułość, wierność. To uczucia, które królują w kochających się rodzinach, w prawdziwych rodzinach. Gdzie mąż i żona są jednym ciałem.

Tak właśnie żyli Ewa i Marek. Pobrali się z wielkiej miłości, od pierwszych dni małżeństwa wspierali się nawzajem, troszczyli o siebie.

— Ewka, patrzę na was z Markiem i zastanawiam się, jak to się stało, iż tak do siebie pasujecie. choćby wyglądacie podobnie — śmiała się przyjaciółka Basia.

— Bo jesteśmy dwiema połówkami jednego ciała — odpowiadała Ewa, choć nie przywiązywała do tych słów większej wagi. Po prostu tak mówiła.

— No, masz szczęście do męża. Żebym ja takiego znalazła…

— Znajdziesz, jak się postarasz — pocieszała ją Ewa.

Mijały lata. Ewa i Marek doczekali się dwóch synów. Wychowywali ich z miłością i troską. Marek nigdy nie podniósł głosu ani na żonę, ani na dzieci. Ewa też była spokojna i cierpliwa. Ich rodzina była zgrana i pełna ciepła. Razem jeździli na wakacje, razem pracowali w ogrodzie na działce. Nikt nie miał o nich złego słowa.

Marek pracował jako kierownik działu w firmie budowlanej, a Ewa uczyła historii w liceum. Chłopcy dobrze się uczyli i uprawiali sport. Starszy syn skończył szkołę i dostał się na studia, młodszy był jeszcze w drugiej klasie. Pewnego dnia Marek wrócił z pracy i położył się na kanapie w milczeniu. Źle się czuł, ale nie chciał martwić żony. Ewa jednak od razu zauważyła, iż coś jest nie tak — mąż nigdy nie kładł się zaraz po pracy.

— Marku, co z tobą? Źle się czujesz? — zapytała zaniepokojona.

— Tak, trochę mi słabo. Ale nie martw się, przejdzie. To już kiedyś było…

— Jak to? Miałeś już takie objawy? — zdziwiła się Ewa.

— Na pracy raz mi się zrobiło słabo, ale minęło. Poleżę chwilę i będzie dobrze.

Ewa przygotowała kolację, ale mąż nie chciał jeść.

— Ewka, zjedz sama, ja jakoś nie mam apetytu.

Siedziała w kuchni sama, bez apetytu, rozmyślając, co się dzieje z Markiem. Nigdy nie narzekał na zdrowie.

— Czterdzieści trzy lata to jeszcze nie wiek na takie dolegliwości. To przecież pełnia sił. Muszę go namówić na wizytę u lekarza — myślała.

Marek też się zastanawiał:

— Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Zawsze byłem zdrowy, a teraz ta słabość. Nie chcę, żeby Ewa się martwiła. Może jak się prześpię, to minie.

Rano wszystko wróciło do normy. Zjedli śniadanie i rozeszli się — on na budowę, ona do szkoły. Minęło trochę czasu, a Ewa zauważyła, iż mąż schudł i wygląda na zmęczonego.

— Marku, na pewno dobrze się czujesz?

— Tak, tylko czasem szybciej się męczę…

— Dobrze, zapiszę cię do lekarza i pójdziemy na badania. To nie są żarty. Słabość w twoim wieku? Musimy to sprawdzić. Serce mi się kraje z niepokoju — powiedziała wieczorem.

Gdy Ewa usłyszała diagnozę, nie chciała wierzyć.

— Doktorze, czy to na pewno nie pomyłka?

— Jaka pomyłka? Mąż przeszedł pełne badania. Niestety, to nowotwór. Ale nie pozostało w zaawansowanym stadium. Będziemy walczyć. On też nie może się poddawać, a tym bardziej pani. Trzeba mieć nadzieję.

W domu Ewa zamknęła się w łazience. Nie chciała, żeby Marek widział jej łzy. Puściła wodę i dała upust rozpaczy.

— Nie wierzę, iż Marek może odejść. Nie chcę w to wierzyć. Wiem, jak podstępna jest ta choroba. Mój ojciec też odszedł przez nią. Leki tylko przedłużą życie, ale nie zatrzymają tego… — myślała.

Wyszła, umyła naczynia. Marek oglądał telewizję. On też znał swoją diagnozę, ale starał się nie okazywać strachu. Oboje myśleli o tym samym, ale udawali, iż wszystko jest w porządku.

W końcu Ewa postanowiła otwarcie porozmawiać.

— Marku, przestańmy się oszukiwać. Wiem, iż się boisz. Ja też. Ale musisz walczyć. Obiecaj mi, iż nie poddasz się. jeżeli się poddasz, nigdy ci tego nie wybaczę. Rozumiesz?

Przypomniała sobie wszystkie trudności, które już przeszli. Jak spłonął ich dom i zostali z niczym. Jak bliscy, jego brat z żoną i siostra, których uważali za rodzinę, odmówili pomocy, mówiąc, iż każdy ma swoje problemy. A jednak Ewa i Marek przetrwali. Odbudowali wszystko od nowa.

Teraz często powtarzała mężowi:

— Jesteśmy razem tyle lat. jeżeli przetrwaliśmy tamto, przetrwamy i to.

Przytaczała przykłady, gdy wydawało się, iż już nie ma wyjścia, a jednak znajdowali rozwiązanie. A teraz, gdy mają już spokojne życie, gdy młod

Idź do oryginalnego materiału