Jana wróciła ze szpitala po porodzie – a w kuchni stała już druga lodówka. — “To moja i twojej mamy, nie wkładaj tu swoich rzeczy” — oświadczył mąż.

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Jana wróciła ze szpitala po porodzie a w kuchni stała druga lodówka.**
To moja i twojej mamy, nie wkładaj tam swoich rzeczy oświadczył mąż.

Jana pchnęła drzwi ramieniem, tuląc do piersi zawiniętego w becik małego Kacpra. Październikowy wiatr zdążył już przemknąć pod jej płaszczem, więc teraz marzyła tylko o cieple, ciszy i spokoju.

Szpital został za nią, przed nią zaś dom mieszkanie odziedziczone po babci, przepisane na jej nazwisko jeszcze przed ślubem. Każdy kąt był znajomy, każda rysa na suficie przypominała o przeszłości. Tutaj miała czuć się bezpiecznie.

Michał wszedł pierwszy, zrzucił buty, a kurtkę po prostu rzucił na podłogę w przedpokoju. Jana przekroczyła próg i zatrzymała się. Coś było nie tak. Powietrze niosło obcy zapach nie jej perfum, nie jej kremu do rąk. Unosiła się woń kwiatów zmieszana z czymś ostrym, nieznanym.

Chodź już, nie stój tak rzucił Michał, nie oglądając się.

Jana zdjęła buty i powoli ruszyła korytarzem. W salonie panował półmrok, na kanapie leżała obca, różowa poduszka z haftem. Na stoliku do kawy stała waza z sztucznymi kwiatami na pewno nie było jej tu tydzień temu.

W kuchni usłyszała brzęk garnków. Przy kuchni stała teściowa, Halina, w fartuchu, mieszała coś w garnku. Jej włosy były starannie ułożone, na szyi błyszczał naszyjnik z pereł, a na ustach miała szminkę jakby szykowała się na przyjęcie, a nie na powitanie synowej ze szpitala.

Ach, Janka! Wreszcie! zawołała Halina, nie odrywając się od garnka. Pokażesz malucha? No chodź, prędko, niech zobaczę!

Jana instynktownie zrobiła krok do przodu ale jej wzrok zatrzymał się na czymś przy przeciwległej ścianie: czymś dużym i błyszczącym. Obok starej lodówki, która stała tu od lat, pojawiła się druga nowa, srebrna, z naklejkami producenta i jeszcze owiniętymi folią uchwytami.

Skąd to się wzięło? zapytała zdezorientowana Jana, patrząc na teściową.

Ta odwróciła się, otarła dłonie o fartuch i uśmiechnęła się, jakby właśnie zrobiła coś wyjątkowego.

Kupiliśmy! Michał poszedł ze mną, wybraliśmy porządny, przestronny model. W końcu będzie porządek w kuchni. Trzeba się dobrze odżywiać, zwłaszcza gdy w domu jest niemowlę. Na pewno to rozumiesz, prawda?

Z wami? spytała Jana. Z kim?

No ze mną, oczywiście! stuknęła drewnianą łyżką Halina. od dzisiaj mieszkam tu, żeby pomóc. Myślałam, iż Michał ci powiedział.

Krew odpłynęła z twarzy Jany. Kacper zaczął popłakiwać, a ona przytuliła go mocniej.

Michał? zawołała, odwracając się w stronę drzwi.

Mąż właśnie wszedł do kuchni, niosąc dwie torby z zakupami. Wyglądał na zmęczonego, jego wzrok był nieobecny.

O co chodzi?

Twoja mama mówi, iż teraz tu mieszka?

Michał skinął głową, jakby chodziło o to, iż skończył się chleb.

No tak. Potrzebujesz pomocy. Mama zgodziła się przeprowadzić na jakiś czas, dopóki nie dojdziesz do siebie.

Na jakiś czas? zmarszczyła brwi Jana. A co z lodówką?

A, to. Michał odstawił torby na stół i przetarł nos. Mama kupiła, żeby jej jedzenie było osobno. Wiesz, ma specjalną dietę.

Specjalną dietę powtórzyła wolno Jana. W moim mieszkaniu.

Janka, nie zaczynaj znowu. Jestem zmęczony. Mama chce tylko pomóc, a ty od razu robisz scenę.

Halina pewnie otworzyła nową lodówkę i zaczęła rozpakowywać zakupy. Jana obserwowała jej ruchy: jogurty, twaróg, butelki z etykietami, warzywa w pojemnikach.

Widzisz zamknęła lodówkę teściowa. Teraz każdy ma swoje. I nikt nikomu nie przeszkadza.

Jana chciała coś powiedzieć, ale Kacper zapłakał. Głośno, domagająco. Trzeba go było natychmiast nakarmić, przewinąć, uśpić. Głowa jej pulsowała ze zmęczenia, nie miała siły na nic. Wszystkie pytania zeszły na dalszy plan.

Idź już, idź, nakarm malucha machnęła ręką Halina. A ja tu posprzątam.

Jana powoli wyszła z kuchni i udała się do sypialni. Tu też coś się zmieniło. Na komodzie leżały obce przedmioty krem do rąk, flakonik perfum, szczotka do włosów. Na krześle rzucony był szlafrok, który wyraźnie nie był jej.

Michał szepnęła Jana, siadając na łóżku.

Mąż pojawił się w drzwiach.

Co jeszcze?

Dlaczego rzeczy twojej mamy są w naszej sypialni?

Śpi w salonie na kanapie, ale swoje rzeczy zostawiła tu, żeby nie zawalały korytarza. Co to za różnica?

To moje mieszkanie.

Michał westchnął, jakby Jana awanturowała się o błahostkę.

Janka, daj spokój. Mama przyszła pomóc, a ty czepiasz się każdego drobiazgu. Wolałabyś być sama z dzieckiem? Bez pomocy?

Jana nic nie odpowiedziała. Kacper ssał mleko, jego mały nosek delikatnie poruszał się, podczas gdy w jej głowie kotłowały się coraz bardziej niepokojące myśli. Jak to się stało? Wyszła z własnego mieszkania, gdzie żyła z mężem, i wróciła dokąd? Do akademika, gdzie każdy ma własną lodówkę i swoje zasady?

Gdy Kacper się najadł i zasnął, Jana ostrożnie położyła go do łóżeczka stojącego przy oknie. Czas było dowiedzieć się, co tu się dzieje. Wróciła do kuchni.

Halina siedziała przy stole z kawą w ręce i przeglądała magazyn.

Zasnął? Dobra jesteś. Dzieci od pierwszego dnia trzeba uczyć dyscypliny.

Jana podeszła do starej lodówki i otworzyła drzwi. Była prawie pusta butelka mleka, kawałek sera, kilka jajek. Wszystko inne zniknęło.

Halina, gdzie jest jedzenie? zapytała.

Jakie jedzenie, kochanie?

To, które było w lodówce. Kurczak, warzywa, soki.

Ach, to. Teściowa popiła kawę. Wyrzuciłam. Nie były już świeże, dziwnie

Idź do oryginalnego materiału