Jana wróciła ze szpitala po porodzie – a w kuchni stała druga lodówka. — „To moje i mamy, nie wkładaj tam swoich rzeczy” — powiedział mąż.

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Dziennik, 15 października**

Jana wróciła ze szpitala a w kuchni stała druga lodówka. *To moja i mamy, twoje jedzenie tam nie wkładaj* oświadczył jej mąż.

Drzwi do mieszkania pchnęła ramieniem, tuląc do piersi owiniętego w kocyk małego Kubę. Październikowy wiatr zdążył już przemknąć pod jej płaszczem. Marzyła tylko o cieple, ciszy i spokoju.

Poród miał już za sobą, przed sobą dom. To mieszkanie odziedziczyła po babci, jeszcze przed ślubem przepisała je na swoje nazwisko. Każdy kąt znała na pamięć, każda rysa na suficie przywoływała wspomnienia. Tu miała być bezpieczna.

Olek wszedł pierwszy, kopnąc buty w kąt, a płaszcz rzucił na podłogę w przedpokoju. Jana przestąpiła próg i zatrzymała się. Coś było nie tak. W powietrzu unosił się obcy zapach nie jej perfum, nie jej kremu do rąk. Kwiatowa woń zmieszana z czymś ostrym, nieznanym.

No chodź już, nie stój tak rzucił Olek, choćby się nie odwracając.

Jana zdjęła buty i powoli ruszyła korytarzem. W salonie panował półmrok, na kanapie leżała obca, haftowana poduszka. Na stoliku stała waza z plastikowymi kwiatami na pewno nie było jej tu tydzień temu.

W kuchni zastała brzęk garnków. Przy kuchence stała teściowa, Halina, w fartuchu, mieszając coś w garnku. Włosy ułożone, perły na szyi, szminka jakby szykowała się na przyjęcie, a nie na powrót synowej ze szpitala.

A, Janeczko! Wreszcie! zawołała Halina, nie odrywając się od garnka. Pokażesz mi malucha? No chodź, przynieś go tu!

Jana instynktownie zrobiła krok do przodu ale jej wzrok zatrzymał się na czymś przy przeciwległej ścianie: ogromnym, lśniącym przedmiocie. Obok starej lodówki, która stała tu od lat, pojawiła się nowa srebrna, z metkami i folią na uchwytach.

To skąd? zapytała zdezorientowana, patrząc na teściową.

Ta odwróciła się, otarła ręce w fartuch i uśmiechnęła się, jakby właśnie zrobiła coś wyjątkowego.

Kupiliśmy! Olek poszedł ze mną, wybraliśmy porządną, przestronną. Teraz w końcu będzie porządek w kuchni. Trzeba się dobrze odżywiać, zwłaszcza z małym dzieckiem. Na pewno to rozumiesz, prawda?

My? spytała Jana. Z kim?

No ze mną, oczywiście! stuknęła drewnianą łyżką Halina. od dzisiaj mieszkam tu, żeby pomóc. Myślałam, iż Olek ci powiedział.

Krew odpłynęła z twarzy Jany. Kuba zaczęł marudzić w jej ramionach, a ona instynktownie przytuliła go mocniej.

Olek? zawołała, odwracając się w stronę drzwi.

Mąż właśnie wchodził do kuchni, niosąc dwie torby z zakupami. Wyglądał na zmęczonego, wzrok miał pusty.

Co się stało?

Twoja mama mówi, iż teraz tu mieszka?

Olek skinął głową, jakby chodziło o to, iż skończył się chleb.

No jasne. Potrzebujesz pomocy. Mama zgodziła się zamieszkać tu na jakiś czas, aż dojdziesz do siebie.

Na jakiś czas? zmarszczyła brwi Jana. A lodówka?

A, no. Olek postawił torby na stole i przetarł nos. Mama kupiła, żeby jej jedzenie było osobno. No wiesz, ona ma specjalną dietę.

Specjalną dietę powtórzyła wolno Jana. W moim mieszkaniu.

Jan, nie zaczynaj znowu. Jestem zmęczony. Mama chce tylko pomóc, a ty od razu robisz scenę.

Halina z dumą otworzyła nową lodówkę i zaczęła rozpakowywać zakupy. Jana obserwowała jej ruchy: jogurty, twaróg, jakieś butelki z etykietami, warzywa w pojemnikach.

Widzisz zamknęła drzwi teściowa. Teraz każdy ma swoje. I nikt nikomu nie przeszkadza.

Jana chciała coś powiedzieć, ale Kuba zaczął płakać. Głośno, domagająco się. Trzeba go było nakarmić, przewinąć, uśpić. Głowa bolała ją ze zmęczenia, nie miała siły na nic. Wszystkie pytania zeszły na dalszy plan.

Idź już, idź, nakarm malucha machnęła ręką Halina. Ja tu sobie posprzątam.

Jana powoli weszła do sypialni. Tu też coś się zmieniło. Na komodzie leżały obce przedmioty krem, flakonik perfum, szczotka do włosów. Na krześle wisiał szlafrok, który wyraźnie nie był jej.

Olek zawołała cicho, siadając na łóżku.

Mąż pojawił się w drzwiach.

Co jeszcze?

Dlaczego twoja mama trzyma swoje rzeczy w naszej sypialni?

Śpi na kanapie w salonie, ale rzeczy tu zostawiła, żeby nie zawalały przedpokoju. Co to za różnica?

To różnica, bo to moje mieszkanie.

Olek westchnął, jakby Jana awanturowała się o błahostkę.

Jan, daj już spokój. Mama przyszła pomóc, a ty czepiasz się każdego szczegółu. Wolałabyś sama z dzieckiem? Bez pomocy?

Jana nic nie odpowiedziała. Kuba ssał mleko, jego mały nosek delikatnie pracował, a w głowie Jany kłębiły się myśli. Jak to się stało? Wyszła z własnego mieszkania, gdzie żyła z mężem, a wróciła dokąd? Do akademika, gdzie każdy ma swoją lodówkę i swoje zasady?

Gdy Kuba się najadł i zasnął, Jana ostrożnie położyła go w łóżeczku przy oknie. Czas było dowiedzieć się, co się dzieje. Wróciła do kuchni.

Halina siedziała przy stole, z kubkiem kawy, przeglądając magazyn.

Zasnął? Dobra jesteś. Dzieci trzeba od pierwszego dnia uczyć dyscypliny.

Jana podeszła do starej lodówki i otworzyła drzwi. Była prawie pusta butelka mleka, trochę sera, kilka jajek. Reszta zniknęła.

Halino, gdzie jest jedzenie? zapytała.

Jakie jedzenie, kochanie?

To, co było w lodówce. Kurczak, warzywa, soki.

A, to. Teściowa popiła kawę. Wyrzuciłam. Nie były już świeże, dziwnie pachniały. Nie chciałam, żebyś się zatruła.

Jana zdrętwiała.

Wyrzuciłaś moje jedzenie?

Jan, nie krzycz wtrącił Olek, który właśnie wszedł. Mama dobrze zrobiła

Idź do oryginalnego materiału