W gospodarstwie ojców cystersów w Wąchocku jest ponad 30 kur, a do tego kaczki i inny drób. Ojciec Tymoteusz, zajmujący się klasztornym gospodarstwem podpowiada, jak założyć własną hodowlę kur przy domu.
– Trzeba im zapewnić wybieg, bo nie warto trzymać kur w zamknięciu, mają wtedy dostęp do świeżego powietrza, słońca i trawy. W kurniku natomiast powinny mieć świeżą ściółkę i grzędy, bo wiadomo, iż każda kura chce usiąść jak najwyżej. Na zimę nie trzeba szczególnie ocieplać kurnika, o ile nie ma większych szpar, przez które będzie się wdzierało zimno, kury w naturze żyły przecież w lesie, na polanach.
Kury w cysterskim gospodarstwie dostają do jedzenia pszenicę, trawę, a ostatnio – w ramach urozmaicenia diety – dynie, które w tym roku bardzo obrodziły:
– Trzeba im także zapewnić podstawową opiekę weterynaryjną, chodzi o podanie leków na pasożyty, które mogą osłabiać hodowlę – wyjaśnia ojciec Tymoteusz.
Zakonnik poleca rasę nieśną lehgorn, kury tej rasy kupuje jako pisklęta, ale są i takie kury, które same wyprowadzają młode:
– W każdym stadzie powinien być także przynajmniej jeden kogut. On dba o hierarchię, ale także strzeże bezpieczeństwa kur, kiedy którejś cokolwiek zagraża, pierwszy staje do obrony. W dużym stadzie mogą być choćby dwa koguty, u nas tak jest, ale mamy spore stado, więc te koguty potrafią się pogodzić, w mniejszej gromadzie prowadziłyby wojnę – wyjaśnia zwyczaje w kurniku.
Cystersi prowadzą gospodarstwo zgodnie z maksymą „Módl się i pracuj”, a płody rolne trafiają do wspólnej kuchni.









