Jak teraz żyć – nie rozumiem. Moja siostra okazała się zdrajczynią

twojacena.pl 3 dni temu

Jak teraz żyć — nie wiem. Moja siostra okazała się zdrajczynią.

Mój mąż i ja byliśmy, jak to mówią, nierozłączni jak sól z pieprzem. Wszyscy podziwiali naszą parę — cicha, zgrana, pełna ciepła rodzina. On zawsze był dla mnie uprzejmy — zarówno w domu, jak i na zewnątrz. choćby koleżanki dziwiły się, twierdząc, iż to niemożliwe, by w domu zawsze panował spokój. Mówiły: „To nie potrwa długo”. Wtedy tylko śmiałam się w odpowiedzi. A szkoda… Widocznie ktoś rzucił na mnie urok.

Wszystko rozpadło się nagle. Zaczęło się od tego, iż moja młodsza siostra, Jadzia, straciła pracę. Została bez grosza przy duszy, z ogromnym ciężarem winy na sercu. Zawsze byłyśmy blisko, bo po śmierci mamy to ja stałam się dla niej jak matka. Bez namysłu zaprosiłam ją, by zamieszkała z nami, dopóki nie znajdzie nowej posady i nie stanie na nogi. Wykwaterowaliśmy jej pokój.

Na początku było dobrze. Ale gwałtownie w domu zaczęło dziać się coś dziwnego. Mąż, Bartek, stał się nerwowy, rozdrażniony. Nic już go nie cieszyło tak jak dawniej. Uśmiech, który zawsze witał mnie po pracy, zniknął. Zaczął być opryskliwy, kłócił się o byle co, często narzekał na siostrę: iż kubki stawia nie tam, gdzie trzeba, iż bieliznę wiesza nie tak, jak powinna.

Mnie to niepokoiło, ale zrzucałam to na karb stresu. Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z Jadzią, delikatnie zasugerować, żeby była bardziej uważna, by nie zakłócać naszego domowego ładu. Skinęła tylko głową, powiedziała, iż rozumie.

A potem zdarzyło się coś, co zmieniło wszystko.

Tego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle. W mieszkaniu panowała cisza. Myślałam, iż nikogo nie ma, ale gdy otworzyłam drzwi do sypialni — nogi się pode mną ugięły. Na naszym małżeńskim łóżku, pod naszą kołdrą, zobaczyłam ich. Mojego męża. I moją rodzoną siostrę.

Nawet nie próbowali się tłumaczyć. W milczeniu zamknęłam drzwi i wyszłam do kuchni. Serce waliło jak młot, w uszach dzwoniło. Świat w jednej chwili się zawalił. Wszystko, co budowałam, w co wierzyłam, okazało się kłamstwem.

Nie krzyczałam, nie robiłam scen. Po prostu spakowałam rzeczy Bartka i postawiłam je przy drzwiach. Jadzię wyrzuciłam natychmiast. Na jej łzy i tłumaczenia nie miałam już ani siły, ani ochoty. Jak mogła mi to zrobić? Jak można zniszczyć własną rodzinę i jeszcze czyjąś?

Minęło już kilka miesięcy, ale wciąż nie znajduję odpowiedzi: jak przetrwać tę zdradę? Jak wybaczyć — czy w ogóle da się to wybaczyć? Moja dusza jest teraz pusta. Wszystko, co było dla mnie ważne, mnie zawiodło.

Ale próbuję żyć. Z każdym dniem oddycham trochę lżej. Mówią, iż czas leczy rany. Nie jestem pewna. Ale wierzę, iż pewnego dnia znów nauczę się ufać. Tylko już nie tak ślepo.

Idź do oryginalnego materiału