Jak spędziliśmy Wigilię w Wietnamie

wietnamblog.pl 3 lat temu

Co roku nasza rodzina – czyli 4 braci z rodzinami i rodzice – spędza święta razem. Zjeżdżamy się ze wszystkich zakątków świata i Polski, by te dwa tygodnie pobyć razem. W tym roku ja i młodszy brat nie mogliśmy niestety przylecieć do Polski na Wigilię, ze względu na koronawirusowe obostrzenia. Postanowiliśmy wyprawić więc pierwszy raz Gwiazdkę samodzielnie. W stolicy Wietnamu – Hanoi. Tutaj nikt nie obchodzi Bożego Narodzenia – poza marketami i dziećmi, które mają dodatkową okazję, by dostać prezenty.

Międzynarodowa Wigilia w Hanoi

Bez ludzi nie ma świąt! Zaprosiliśmy więc naszych znajomych – z Anglii, Filipin, RPA, Wietnamu i Ukrainy, którzy mieszkają w Hanoi. Teraz już nie mogliśmy wycofać się z organizacji!

Tworzymy świąteczny klimat – ozdoby

Pierwszą rzeczą, którą potrzebowaliśmy, by nadać naszemu azjatyckiemu domkowi w Tay Ho świątecznego klimatu to choinka. Słyszeliśmy, iż jest opcja sprowadzenia żywego drzewka iglastego z Sapa. Okazało się jednak, iż życzą sobie za nie minimum kilkaset złotych. Jako Poznaniacy nie mogliśmy takiego rozboju zaakceptować. Pojechaliśmy więc na ulicę ogrodniczą (w Hanoi jest 36 tematycznych ulic – każda z nich specjalizuje się w sprzedaży produktów / usług z jednej branży). Tam sprzedawano jednak wyłącznie Tuje. One kojarzą się nam nie ze świętami, a z ogródkami działkowymi.

Duong, dziewczyna brata własnoręcznie przygotowała mnóstwo ozdób.
Na przykład ten świąteczny wieniec wokół zegara.
To również jej dzieło. Światełka i gałązki doskonale tworzą świąteczny klimat.

Ostatecznie nasz znajomy Anglik żyjący w Hanoi – Richard zaproponował, iż odda nam sztuczną choinkę, bo w tym roku spędza święta w hotelu i jej nie potrzebuje. Po przyozdobieniu wyglądała przyzwoicie, a fakt, iż nie trzeba będzie po tygodniu sprzątać spadających igieł, pomógł nam ostatecznie podjąć kompromisową decyzję i pierwszy raz zdecydować się na nieprawdziwe drzewko.

Oprócz tego dokupiliśmy bombek, światełek i gałązek w Old Quoter. Jadąc ulicami Hanoi w grudniu, gdzieniegdzie dostrzeżecie święcące sklepy – pełne lampeczek, łańcuchów i tanich kostiumów świątecznych.

Ja i Linh poszliśmy w rękodzieło.
Na kartonach namalowaliśmy świąteczne motywy…
a następnie je wycięliśmy i powiesiliśmy taśmą na ścianie.

Stół Wigilijny

Sercem całej Wigilii jest stół zastawiony potrawami. Nasz w tym roku nie był jednak wegeteriański. Ta tradycja obowiązuje tylko w Polsce i z tego co kojarzę została wprowadzona w czasach PRL. Ostatecznie mieliśmy na stole wyłącznie 5 polskich potraw:

  • Pierogi – zamówione u koleżanki Polki, która zbierała od wszystkich w Hanoi przedświąteczne zamówienia. Super inicjatywa!
  • Kapustę z … – Nie daliśmy rady kupić suszonego grochu (nigdzie go nie sprzedawali! ), więc zdecydowaliśmy się go zastąpić fasolą z puszki. W dodatku kiszoną kapustę po ugotowaniu przepłukałem wodą, co całkowicie pozbawiło jej smaku. Zasypanie potrawy solą, pieprzem i utopienie jej w maśle nieco uratowało danie.
  • Zupę grzybową – rodzice wysłali nam przed świętami paczkę z dobrociami – kiełbasami, opłatkami, słodyczami i suszonymi grzybami, z których zrobiliśmy zupę. Pozwoliło nam to odczuć smak domu, gdyż grzyby rodzice zebrali w lesie naprzeciwko naszego rodzinnego domu!
  • Kompot – w paczce były również aromatyczne suszone owoce, których zagotowanie stworzyło przepyszny kompot!
  • Natan – mój brat – upiekł pyszny piernik nadziewany domowej roboty powidłami śliwkowymi nadesłanymi przez… rodziców.
Goście już są, a przygotowania jeszcze trwają.

Znajomych poprosiliśmy o przygotowanie dań, które u nich w kraju spożywa się na Wigilię i przyniesienie go. Na stole znalazły się więc różnorodne potrawy:

  • Steki wołowe przyniesione przez Ukraińca
  • Sławna w Hanoi grillowana na ulicy wieprzowina z sosem musztardowym
  • Filipińska potrawa z wątróbkami, wieprzowina i warzywami – przypominała trochę nasz gulasz
  • Frytki
  • Domek z piernika – przyniesiony przez koleżankę z RPA
Zupka, steki, kapusta, kompot, pierogi.
Frytki oraz filipińskie danie i jego kucharka.
Natan oraz Skye prezentują swoje wypieki.

Polskie Tradycje

W trakcie przygotowań wigilijnych zadzwoniliśmy do rodzinki w Polsce i ustawiliśmy laptopa w widocznym miejscu, by mogli widzieć, co się u nas dzieje, a my podglądać ich przygotowania. Takie między-przestrzenne okno świąteczne. Jedyne w Hanoi, przez które widać było śnieg.

Z naszych rodzinnych tradycji do Hanoi przenieśliśmy dwie: stos prezentów pod choinką, które Gwiazdor rozdaje po posiłku wigilijnym oraz dzielenie się opłatkami. Wiemy jednak, jak ciężko jest niektórym przemóc się do składania życzeń – więc nieco urozmaiciliśmy tę tradycję. Łamiąc się opłatkiem każdy składał życzenia w swoim ojczystym języku. Dzięki temu szerzyły się dobre i piękne słowa, a nikt nie czuł się nieśmiały.

Jak to wyszło w praktyce?

Popołudniu już wiedzieliśmy, iż się nie wyrobimy na czas, więc przełożyliśmy czas rozpoczęcia biesiady o godzinę. Przez większą część dnia Natan – mój brat – stał w kuchni, a ja byłem kurierem na motorze. Odbierałem m.in. pierogi, czy dokupywałem brakujących składników (w sieci sklepów zwanych „L’s place” znajdziecie mase zagranicznych produktów spożywczych). W końcu wróciłem i przed rozpoczęciem Wigilii zdążyłem przygotować fasolę z kapustą pozbawioną smaku.

Linh (mojej żonie) poradziłem zostać w pokoju i pozwolić mężczyznom zająć się przygotowaniami. Jest to niezwykłe zjawisko, jak na Wietnam. Tutaj wszystko związane z jedzeniem i sprzątaniem muszą wykonywać kobiety.

Gdy goście zaczęli się już schodzić, Linh zrobiła transmisję live na Facebooku dla Wietnamczyków i opisywała, co tu się dzieje oraz jakie mamy tradycje i zwyczaje.

Nasza pierwsza samodzielna Wigilia przebiegła pomyślnie! Uczta była smakowita (co prawda, nie jak w domu), atmosfera przyjemna – nie niezręczna. Każdy znalazł podarek dla siebie pod choinką, co każdemu rozszerzyło uśmiech na twarzy. Skye – znajoma z RPA przyniosła również plastikowe formy, w kształcie bombek, oraz farbki. Każdy musiał stworzyć swoją ozdobę, a następnie powiesiliśmy je na choince.

Nasza ekipa zdobiąca bombki. PS Linh poprosiła, by dopisać, iż się garbi, bo była tak skupiona na malowaniu.

Relaks, po całym dniu pełnym napięcia przy przygotowaniach, zapewniło nam grzane winko i słodki piernik!

Viet-Kong po grzanym winku.

A po winku pora do łóżeczka robić małego Jezuska…

Brat ze swoją dziewczyną Duong – nie było go na innych fotach, bo najwięcej przygotowywał

Dobranoc i Szczęśliwego Nowego Roku Podzielcie się w komentarzach, co w Wietnamie planujecie odwiedzić, jak otworzą granicę

Idź do oryginalnego materiału