Od lat 90-tych dziwiło mnie co ludzie widzą w trawce statycznej. Przyklejona na podstawkę wyglądała co najmniej nie na miejscu. Jak łąka po koncercie plenerowym. W najlepszym wypadku. Albo jak trawnik pod namiotem po tygodniowych wakacjach. Dopiero wiele lat później dowiedziałem się, iż wymyślono sposób na jej prawidłową aplikację tzn... Zielonym do góry.
Później w sklepach pojawiły się gotowe kępki trawy w blistrach i człowiek zapomniał o trawce "w proszku". Jednak ostatnio, przy okazji rozmowy o podstawkach do armii, przyszło mi do głowy, iż w końcu warto wypróbować jedno z tych sitko-elektro-trawko-sadzarek. Kilka lat temu oglądałem urządzenie o nazwie Flocking Box na Beasts of War (jeszcze wtedy się tak nazywali!) a później podobne urządzenia do robienia całych makiet ale albo były niedostępne albo ich ceny zaczynały się od 500zł+. Postanowiłem więc sięgnąć po mniejsze, poręczne (a do tego na baterie a nie zasilane z sieci, więc prawdopodobnie słabsze) urządzenie z chińskiego portalu sprzedażowego.
Kupiłem TO. Za ok. 60zł. Do tego trochę trawek (nadal nie mam 6-9-12mm, czyli najbardziej ekefciarskich, a jedynie 2,5 i 4mm). Urządzenie jest dość toporne. Sama rączka ze średniego plastiku, więc wsadzenie baterii to doświadczenie, które oceniam 6.5/10... Na szczęście czytający wpisy nie są ani Z-kami ani choćby millenialsami, więc ta informacja nie powinna mieć żadnego znaczenia. Urządzenie działa zacnie. Duże sitko pozwala gwałtownie wymieniać trawkę a przewód tworzący z sitkiem pole elektrostatyczne jest wystarczająco długi do wygodnej aplikacji. Do tego sitko i pojemnik na trawkę są solidne i duże! No i dużo pomaga zamontowanie naładowanych baterii!Testowanie urządzenia zacząłem od prostej kępki żółtej trawy. Wyszło nieźle ale jak pokazały kolejne próby, warto kilka razy usunąć nadmiar trawki gromadzący się na już przyklejonych włóknach i powtórzyć aplikacje. Kępki są wtedy gęstsze. 3 lub więcej powtórzeń daje najlepsze efekty. Po prostu więcej nylonowych włókien przykleja/wbija się w wikol. Pewnie mocniejsze urządzenia nie wymagałyby kilku powtórzeń ale za tę wygodę nie wydam kolejnych 450zł+ jakie musiałbym dorzucić do profesjonalnego urządzenia.
Kolejne testy pokazały również, iż zanim zacznę aplikować 4mm jasną trawkę, warto najpierw zrobić jedną warstwę ciemniejszej i krótszej trawki. Dzięki niej kępki nabierają głębi.
Ten sposób nakładania sprawdzałem już (zdjęcia mniej więcej chronologicznie) na podstawce z masą imitującą piasek. Najpierw na małych plackach kleju, a potem na większych, tworzących wzory wokół elementów podstawki. To zresztą największa zaleta urządzenia. Bardzo duża dowolność w budowaniu podstawki. Oczywiście warto pamiętać, iż trudno dodawać trawkę pod zasłonięte przez model fragmenty (ciężko "nakruszyć" tan włóknami) ale i z tym można sobie poradzić, robiąc albo osobną kępkę na osobnej podstawce i przenieść ją po wyschnięciu na model albo ozdabiając podstawkę przed przyklejeniem figurki.
Podsumowując powyższe uważam, ze warto urządzenie kupić. Po pierwsze w dłuższej perspektywie jest to po prostu tańsze niż sklepowe kępki. Gotowe trawki to koszt 16zł+ za ok. 50 małych kępek i czasem większa baza pochłonie połowę opakowania, a po drugie trudno przecenić swobodę w tworzeniu. 20g opakowanie trawki to nie dość, iż niższy koszt niż pojedynczy blister, to jeszcze materiału starczy na co najmniej 10x więcej! Do tej pory testowałem też jedynie połączenie brązu i żółtego ale mając choćby tylko 4 odcienie (paskowy, brązowy i dwa zielone) można stworzyć bardzo wiele różnych efektów. O czym przekonacie się mam nadzieję niedługo.