Jak sąsiad poradził sobie z nieproszonymi krewnymi przybywającymi na grilla

newsempire24.com 1 dzień temu

Wojciech Nowak, nasz sąsiad z działki pod Warszawą, słynie z gościnności i mistrzowskiego przygotowania kiełbasek z grilla. Jego sekretny przepis, którego nauczył się podczas służby wojskowej, sprawia, iż jego potrawy są wyjątkowe. Niestety, jego dobre serce przysporzyło mu problemów – niektórzy krewni zaczęli nadużywać jego uprzejmości.

Co weekend, gdy tylko zobaczyli dym unoszący się nad grillem Wojciecha, jego kuzyni z rodzinami, mieszkający niedaleko, pojawiali się bez zaproszenia. Chętnie oferowali pomoc w przygotowaniach, ale kończyło się na próbowaniu potraw i opróżnianiu stołu. Nie przynosili ani jedzenia, ani napojów, licząc wyłącznie na hojność gospodarza.

Wojciech, człowiek kulturalny i taktowny, długo to znosił, mając nadzieję, iż krewni sami zrozumieją swoją nietaktowność. Gdy jednak ich wizyty stały się regularne i uciążliwe, postanowił dać im nauczkę.

Pewnej soboty, wiedząc, iż nieproszeni goście znów się pojawią, przygotował dla nich “niespodziankę”. Rozpalił grill, używając starych, wilgotnych desek pozostałych po rozbiórce szopy. Dym z takiego drewna był gęsty i miał wyjątkowo nieprzyjemny zapach.

Jak przewidział, krewni nie kazali długo na siebie czekać. Gdy tylko weszli na posesję i poczuli duszący odór, zaczęli krzywić się i wymieniać znaczące spojrzenia. Próby udawania, iż wszystko jest w porządku, gwałtownie się skończyły, gdy dym stał się jeszcze gęstszy, a zapach nie do wytrzymania.

“Wojtku, dziś ten dym jest jakoś… wyjątkowy” – zauważył ostrożnie jeden z kuzynów, zasłaniając nos chusteczką.

“Tak, drewno trochę mokre i stare. Ale nic, zaraz się rozpali” – odparł z niewzruszoną miną Wojciech, dokładając do ognia kolejne nieszczęsne deski.

Po kilku minutach, gdy oczy zaczęły łzawić, a ubrania przesiąkły niemiłą wonią, goście znaleźli powody do nagłego wyjścia.

“O rany, zapomniałem, iż muszę jeszcze zdążyć do sklepu!” – zreflektował się jeden.

“A u nas chyba coś kapie w łazience, trzeba sprawdzić” – dodała gwałtownie jego żona.

Wkrótce cała “delegacja” się ulotniła, zostawiając gospodarza w spokoju. Wojciech z ulgą westchnął, usunął niedopalone deski i rozpalił grill od nowa, tym razem używając dobrego drewna. Tego wieczoru po raz pierwszy od dawna cieszył się kiełbaskami w ciszy i spokoju.

Od tamtej pory nieproszeni goście już się nie pojawiali. Wygląda na to, iż lekcja została odrobiona, a Wojciech mógł znów cieszyć się letnimi wieczorami bez natrętnych wizyt.

Idź do oryginalnego materiału