Tomasz Nowak, nasz sąsiad z działki pod Warszawą, zawsze słynął z gościnności i mistrzowskiego przyrządzania kiełbasek z grilla. Jego sekretny przepis, poznany podczas służby w wojsku, sprawiał, iż jego potrawy były wyjątkowe. Niestety, jego dobre serce obróciło się przeciwko niemu – niektórzy krewni zaczęli nadużywać jego uprzejmości.
Co weekend, gdy tylko zobaczyli dym unoszący się nad grillem Tomasza, jego kuzyni z rodziną, mieszkający niedaleko, pojawiali się bez zaproszenia. Chętnie oferowali pomoc w przygotowaniach, ale ich udział ograniczał się do kosztowania gotowych potraw i opróżniania stołu. Nie przynosili ze sobą ani jedzenia, ani napojów, licząc całkowicie z hojność gospodarza.
Tomasz, jako człowiek dobrze wychowany i taktowny, długo znosił to zachowanie, mając nadzieję, iż krewni sami zrozumieją swoje nietakt. Gdy jednak ich wizyty stały się regularne i uciążliwe, postanowił dać im nauczkę.
Pewnej soboty, wiedząc, iż nieproszeni goście znów się zjawią, przygotował dla nich specjalną „niespodziankę”. Rozpalił grill, używając starych, wilgotnych desek pozostałych po rozbiórce starej altany. Dym z takiego drewna był gęsty i miał wyjątkowo nieprzyjemny zapach.
Jak przewidział, krewni nie kazali długo na siebie czekać. Jednak zaledwie stanęli na posesji i poczuli duszący odór, zaczęli odkręcać nosy i wymieniać znaczące spojrzenia. Próby udawania, iż wszystko jest w porządku, gwałtownie stały się niemożliwe, gdy dym zgęstniał, a smród stał się nie do zniesienia.
“Tomek, jakoś dziwnie dziś ten dym śmierdzi…” – ostrożnie zauważył jeden z kuzynów, zasłaniając nos chusteczką.
“Niestety, drewno było wilgotne i stare. Ale pewnie zaraz się rozgrzeje” – odparł Tomasz z kamienną twarzą, dokładając kolejne nieszczęsne deski do ognia.
Po kilku minutach, gdy oczy zaczęły łzawić, a ubrania przesiąkły nieprzyjemnym zapachem, goście nagle znaleźli pilne powody do wyjścia.
“Ojej, zupełnie zapomniałem, muszę jeszcze zdążyć do sklepu przed zamknięciem!” – pospieszył się jeden.
“A u nas chyba cieknie kran, trzeba to gwałtownie sprawdzić!” – dodała jego żona.
Wkrótce cała „delegacja” się wyniosła, zostawiając gospodarza w spokoju. Tomasz z ulgą westchnął, usunął niedopalone deski i na nowo rozpalił grill, tym razem używając dobrego drewna. Tego wieczoru wreszcie mógł w ciszy i spokoju cieszyć się kiełbaskami.
Po tym incydencie nieproszeni goście już więcej nie pojawiali się bez zapowiedzi. Wygląda na to, iż lekcja poszła w pamięć, a Tomasz odzyskał możliwość spokojnego spędzania czasu w działce bez natrętnych wizyt.