Jak odnaleźć sens życia po 65. roku życia, gdy dzieci idą własną drogą?

newskey24.com 1 tydzień temu

Przy sześćdziesiątych piątych urodzinach zrozumieliśmy, iż nasze dzieci już nas nie potrzebują. Jak to zaakceptować i zacząć żyć dla siebie?

Mam 65 lat i po raz pierwszy w życiu stoję przed gorzkim pytaniem: czy naprawdę nasze dzieci, którym poświęciliśmy z mężem wszystko, wyrzuciły nas ze swojego życia jak stare, niepotrzebne rzeczy? Troje naszych dzieci, dla których poświęciliśmy młodość, siły i ostatni grosz, otrzymało od nas wszystko, czego chciały, i odeszło, nie oglądając się za siebie. Syn nie odbiera telefonu, gdy dzwonię, i łapie mnie myśl: czy żadne z nich nie poda nam szklanki wody, gdy naprawdę się zestarzejemy? Ta myśl wwierca się w serce jak nóż i zostawia tylko pustkę.

Wyszłam za mąż w wieku 25 lat, w małym miasteczku pod Krakowem. Mój mąż, Tomasz, był moim kolegą z klasy, upartym romantykiem, który przez lata zabiegał o moją uwagę. Poszedł na ten sam uniwersytet, aby być blisko mnie. Rok po skromnym ślubie zaszłam w ciążę. Urodziła się nasza pierwsza córka. Tomasz rzucił studia, żeby pracować, a ja wzięłam urlop dziekański. To były trudne czasy — pracował od świtu do zmierzchu na budowie, a ja uczyłam się być matką, równocześnie próbując nie zawalić egzaminów. Dwa lata później znów zaszłam w ciążę. Musiałam przejść na zaoczne studia, a Tomasz brał coraz więcej zmian, żeby nas utrzymać.

Przetrwaliśmy mimo wszelkich trudności i wychowaliśmy dwoje dzieci — starszą córkę Magdalenę i syna Jana. Kiedy Magdalena poszła do szkoły, w końcu znalazłam pracę w swoim zawodzie. Życie zaczęło się układać: Tomasz znalazł stabilną pracę z dobrą pensją, urządziliśmy mieszkanie. Ale ledwie odetchnęliśmy, dowiedziałam się, iż spodziewamy się trzeciego dziecka. To był nowy cios. Tomasz pracował jeszcze ciężej, żeby utrzymać rodzinę, a ja zostałam w domu z malutką Julią. Jak sobie poradziliśmy, do dziś nie wiem, ale krok po kroku odzyskaliśmy stabilne podłoże pod nogami. Kiedy Julia poszła do pierwszej klasy, po raz pierwszy poczułam ulgę — jakby kamień spadł mi z serca.

Jednak wyzwania się nie skończyły. Magdalena, ledwie zaczęła studia, ogłosiła, iż wychodzi za mąż. Nie powstrzymywaliśmy jej — sami przecież pobraliśmy się młodo. Ślub, pomoc w mieszkaniu — to wszystko wyczerpało nasze ostatnie oszczędności. Potem Janek zapragnął własnego mieszkania. Jak mogliśmy odmówić synowi? Wzięliśmy kredyt, kupiliśmy mu mieszkanie. Na szczęście gwałtownie znalazł pracę w dużej firmie i mogliśmy odetchnąć spokojniej. Ale Julia w klasie maturalnej zaskoczyła nas marzeniem o studiach za granicą. To był ciężki cios dla naszego portfela, ale postanowiliśmy się poświęcić, zebraliśmy pieniądze i wysłaliśmy ją za ocean. Odleciała, a my zostaliśmy sami w pustym domu.

Z biegiem lat dzieci pojawiały się na naszym progu coraz rzadziej. Magdalena, choć mieszkała w naszym mieście, odwiedzała nas raz na pół roku, zasłaniając się brakiem czasu. Janek sprzedał mieszkanie, kupił nowe w Warszawie i przyjeżdżał jeszcze rzadziej — raz w roku, jeżeli mieliśmy szczęście. Julia, skończywszy studia, została za granicą, budując tam swoje życie. Daliśmy im wszystko — czas, zdrowie, marzenia, a w końcu staliśmy się dla nich niewidzialni. Nie oczekujemy od nich pieniędzy ani pomocy — Boże broń. Chcemy tylko odrobinę ciepła: telefonu, wizyty, dobrego słowa. Ale i tego nie ma. Telefon milczy, drzwi nie otwierają się, a w sercu narasta zimna samotność.

Teraz siedzę, patrząc w okno na jesienny deszcz, i myślę: czy to już wszystko? Czy my, którzy oddaliśmy dzieciom każdą chwilę, jesteśmy skazani na zapomnienie? Może czas przestać czekać, aż przypomną sobie o nas, i zwrócić się ku sobie? W wieku 65 lat stoimy z Tomaszem na rozdrożu. Przed nami nieznane, ale gdzieś tam, za horyzontem, migocze nadzieja na szczęście — nasze, nie czyjeś. Całe życie stawialiśmy siebie na ostatnim miejscu, ale czy nie zasługujemy na odrobinę euforii dla nas samych? Chcę wierzyć, iż tak. Chcę nauczyć się żyć na nowo, dla nas dwojga, póki nasze serca jeszcze biją. Jak zaakceptować tę pustkę i znaleźć w niej światło? Jak myślisz?

Idź do oryginalnego materiału