Witam Was po przerwie.
Pochorowałam się trochę, złapałam jakiegoś wściekłego wirusa i nie miałam siły choćby siedzieć na blogowisku. Ale już jest dużo lepiej. Trochę kicham i od czasu do czasu kaszlę, za to tak, iż mam wrażenie, iż zburzę blok. ;p
Ale mogę już kontynuować dla Was relację z marcowej zimy w Izerach.
Drepczę po śniegu z nadzieją, iż zajrzę do Kopalni Stanisław.
Widoczność niewielka, bardzo pada i przenikliwie wieje.
Szkoda mi, ale rezygnuję z podejścia. To jednak jeszcze trochę na coraz większym odsłonięciu, a potem i tak pewnie nie będę nic widzieć. I jeszcze mnie zdmuchnie.
Omijam zatem Izerskie Garby i kieruję się w stronę Jakuszyc. Może jakiś pociąg mnie zabierze z powrotem?