Liderka kobiecego tenisa, która przez lata imponowała konsekwencją, pewnością siebie i sportową elegancją, zaczęła borykać się z kryzysem. Nie chodzi tylko o wyniki – choć te bywały dalekie od oczekiwań – ale o wewnętrzne zmęczenie, jakie widać było w oczach raszynianki po ostatnich turniejach.
Teraz jednak coś się zmienia. Tuż przed rozpoczęciem sezonu na kortach ziemnych Iga przerywa milczenie i zabiera głos — z nową siłą, nową perspektywą i nadzieją, iż Stuttgart stanie się początkiem powrotu na szczyt nie tylko rankingu, ale i wewnętrznego spokoju.
Porsche Tennis Grand Prix w Stuttgarcie to turniej, który przyniósł Idze Świątek dwa triumfy i mnóstwo pewności siebie. To właśnie na tej ziemnej nawierzchni jej tenis lśni najjaśniej – zbudowany na precyzji, cierpliwości i taktycznej dojrzałości. Nie dziwi więc, iż powrót do mączki działa na nią jak terapeutyczny powiew świeżego powietrza.
– „Na pewno czuję, iż jestem we adekwatnym miejscu” – powiedziała na konferencji prasowej.
– „Z dużą ilością pracy i skupienia gwałtownie będę w stanie zacząć grać w moją grę”.
To zdanie może brzmieć zwyczajnie, ale dla kogoś, kto przeszedł przez medialną ciszę, sportowy cień i własne słabości, jest to deklaracja siły i gotowości.
Świątek od dłuższego czasu nie komentowała publicznie swojej formy. Choć wciąż jest w ścisłej czołówce światowego rankingu, fani i eksperci dostrzegali, iż coś się zmieniło. Zabrakło tej lodowatej pewności przy kluczowych piłkach, a porażki – jak ta na igrzyskach w Paryżu – odciskały widoczny ślad na jej twarzy.
Eksperci wskazywali na możliwe przeciążenie psychiczne, stres, zmiany w sztabie szkoleniowym i brak mentalnego resetu. Sama Iga długo milczała, aż do teraz.
– „W poprzednich latach nie miałam czasu w zmianę nawierzchni. W tym roku mogę to zrobić nieco spokojniej” – zdradziła z uśmiechem.
Turniej w Stuttgarcie ma dla Igi znaczenie większe, niż tylko sportowe. To symboliczne otwarcie nowego rozdziału, próba złapania równowagi i odbudowania rytmu gry przed najważniejszymi wyzwaniami sezonu – zwłaszcza Rolandem Garrosem, który już niebawem znów stanie się centrum uwagi tenisowego świata.
Dzięki intensywnym przygotowaniom, spędzonym na adaptacji do wolniejszej nawierzchni, Iga czuje się lepiej przygotowana niż w latach ubiegłych. To nie tylko kwestia fizyczna, ale też emocjonalna — spokój, którego wcześniej brakowało, powoli wraca.
Być może ta Iga Świątek, którą zobaczymy na korcie w Niemczech, nie będzie tą samą pewną siebie dominatorką sprzed dwóch lat. Ale może właśnie to dobrze. Może dojrzałość, z jaką mówi dziś o sobie, o grze i o trudnych momentach, jest największym zwycięstwem?
Bo wielcy sportowcy nie są tylko wtedy wielcy, gdy wygrywają. Ale gdy potrafią przyznać się do słabości, wyciągnąć z niej siłę i wrócić.