„Idealny mąż: jak jedno zdanie zburzyło obojętne małżeństwo”

newsempire24.com 1 dzień temu

Dzisiaj zapisuję to, co się wydarzyło – może kiedyś do tego wrócę i zrozumiem, dlaczego tak musiało być.

“Ty jesteś idealnym mężem, Krzysiu” – te słowa zniszczyły nasze małżeństwo, które od dawna opierało się wyłącznie na obojętności.

Kinga wróciła do domu z dwiema ciężkimi torbami w rękach. Ledwo przekroczyła próg, gdy z pokoju dobiegł głos męża:

— Wróciłaś? A już jest szósta?

— Już siódma — odpowiedziała zmęczona i skierowała się w stronę kuchni.

Na stole stały trzy kubki. To oznaczało, iż była u nas teściowa, a najpewniej razem z nią – jej siostra Bożena. Kinga choćby się nie zdziwiła. To stawało się rutyną: niezapowiedziane wizyty, komentarze o jej “niedziewczęcych” nawykach, pełne osądu spojrzenia i ślady czyjejś obecności rozrzucone po kuchni.

— A gdzie ty tak długo byłaś? Jestem głodny — rzucił Krzysztof, nie odrywając wzroku od laptopa.

— Byłam w sklepie. Żeby wasza wysokość miała co jeść — odparowała drwiąco. — Ale musimy porozmawiać.

Milczał. Wtedy podeszła, obróciła jego fotel w swoją stronę i spokojnie powiedziała:

— Musimy się rozwieść.

Krzysztof podniósł wzrok, zdezorientowany:

— Co? Dlaczego?

— Bo już dłużej tak nie można.

— Kinga, może najpierw coś ugotujesz, a potem pogadamy? Umieram z głodu.

— Nie. Porozmawiamy teraz.

— No przecież wiesz – nie piję, nie imprezuję, nie włóczę się. Siedzę w domu, pracuję. Mam swoje pieniądze. Nigdy niczego od ciebie nie żądam. Czego ci brakuje?

Kinga uśmiechnęła się gorzko:

— Mieszkasz w moim mieszkaniu, nie płacisz za wynajem, za rachunki – wszystko spłacam ja. Zakupy, sprzątanie, gotowanie – też moja robota. Pytanie: na co dokładnie ci starcza twoich pieniędzy?

— No… kupiłem sobie sweter. Ściągnąłem aktualizację do gry. Mamie i cioci Bożenie czasem pomagam – przelew im robię. To przecież normalne.

— Oczywiście, normalne. Tylko iż ja rano włączyłam pranie i poprosiłam, żebyś rozwiesił ubrania – a one do tej pory leżą w pralce.

— No bo miałem przerwę…

— Wiesz, zmiana zajęcia to też odpoczynek.

— Ale ja się na tym nie znam. Mama i ciocia nigdy nie pozwalały mi podchodzić do kuchenki ani odkurzacza.

— Wiem. “Na niczym się nie znasz”. Bardzo wygodne, prawda? Więc od dziś – jeżeli chcesz jeść, idź i ugotuj. Ja nic nie będę robić. Dziewczyny zaprosiły mnie do kawiarni – najpierw odmówiłam, ale teraz zmieniłam zdanie. Powodzenia.

Kinga wstała, rozwiesiła pranie, wskazała ręką kuchnię i wyszła. W kawiarni, przy kieliszku wina, zadzwonił telefon – numer teściowej. Wyłączyła dźwięk i odwróciła ekran do dołu.

Gdy wróciła do domu, w mieszkaniu była już Rita Kowalska.

— Kinga! Co ty wyprawiasz?! O co chodzi z tym rozwodem?! Czy ty w ogóle rozumiesz, jakiego masz mężczyznę?! Takich teraz ze świecą szukać! Nie pije, nie zdradza, skarpetek po podłodze nie rzuca! Kobiety ci zazdroszczą!

Kinga spojrzała na nią spokojnie:

— Mówi pani, jakby chwaliła się tresowanym psem. Nie robi nic złego – to pani wymieniła. A może pani powiedzieć, co on robi dobrego? Dla mnie?

— On pracuje.

— Ja też pracuję. Tylko poza tym sprzątam, piorę, prasuję, gotuję, dźwigam ciężkie torby ze sklepu, płacę rachunki – za nas oboje. A on co robi?

— On daje ci prezenty! Wiem! Pomagam mu je wybierać!

— Dziękuję. Teraz już wiem, dlaczego dostałam na Nowy Rok miseczkę do moczenia stóp, a na urodziny wełniany szal.

— Chyba chciałaś złota? — zaśmiała się złośliwie teściowa.

— Nie odmówiłabym karnetu do spa albo wyjazdu nad morze. Ale nie. Dostaję szal. I brak szacunku. I ciągłe “ja się na tym nie znam”. Nie chcę już być dla niego mamą.

— No bo on naprawdę się nie zna. U nas w rodzinie mężczyźni się tym nie zajmują.

— Właśnie. Wychowaliście go na kogoś, kto będzie czekał, aż ktoś inny zrobi wszystko za niego. I jemu to pasuje. Mnie – nie.

— Może nie od razu rozwód? Naucz go…

— Przepraszam. Nie chcę uczyć dorosłego mężczyzny, jak być mężczyzną. Próbowałam. Półtora roku. Więcej nie będę. Teraz spakujemy jego rzeczy – i obie możecie iść tam, gdzie wam wygodniej. Nie jestem zła. Po prostu jestem zmęczona.

Po pół godziny pod domem czekała taksówka. Dwie torby, walizka. Krzysztof szedł z tyłu, z laptopem pod pachą.

Kinga zamknęła za nimi drzwi. Usiadła na kanapie. Głęboko odetchnęła. Wpisała do notesu: “Rozwód. Wreszcie wolna”.

I po raz pierwszy od dawna zasnęła spokojnie.

**Lekcja na dziś:** Miłość bez szacunku to tylko puste słowa. Nie warto być czyimś opiekunem, jeżeli druga strona nie potrafi być partnerem.

Idź do oryginalnego materiału