Unia Europejska próbuje domknąć największą w historii umowę handlową z krajami Mercosur. Bruksela liczy na miliardowe zyski i wzmocnienie pozycji wobec USA i Chin, ale rachunek może zapłacić polskie rolnictwo. Stawką są tysiące miejsc pracy na wsi, przyszłość naszego drobiu i wołowiny – a z drugiej strony szansa na skok dla motoryzacji i przemysłu.

Fot. Warszawa w Pigułce
Umowa UE–Mercosur. Mocarstwowe plany Brukseli i rachunek dla Polski
Unia Europejska wraca do wielkiej gry handlowej. Po ponad dwóch dekadach rozmów Komisja znów naciska na sfinalizowanie porozumienia z Mercosurem, licząc na wzmocnienie pozycji europejskiego przemysłu i dywersyfikację łańcuchów dostaw. W tle widać jednak wysoką cenę polityczną: zmasowany opór rolników, ostrzeżenia o „podwójnych standardach” Zielonego Ładu i twarde „nie” z Paryża i Warszawy. 3 września 2025 r. Bruksela ponowiła apel o podpisanie i ratyfikację, dorzucając pakiet zabezpieczeń dla wrażliwych rynków rolnych. To otwiera nowy rozdział w batalii o największą strefę wolnego handlu, obejmującą UE oraz Argentynę, Brazylię, Paragwaj i Urugwaj.
Co dokładnie jest na stole
Rdzeniem układu jest daleko idąca liberalizacja taryf. Mercosur ma znieść cła na ok. 91 proc. eksportu z UE, w tym 35-proc. bariery na samochody (stopniowo, do 15 lat), a UE ograniczy cła na ok. 92 proc. eksportu z Mercosuru. W handlu rolno-spożywczym wprowadzono ścisłe kontyngenty: wołowina w wysokości 99 tys. ton rocznie z obniżonym cłem 7,5 proc., drób 180 tys. ton bezcłowo (wdrażany etapami), do tego limity m.in. na cukier, etanol i miód. Komisja podkreśla ochronę 350+ unijnych oznaczeń geograficznych i utrzymanie reżimu sanitarnego SPS. To wciąż ta sama architektura, którą politycznie domknięto 6 grudnia 2024 r., a następnie poddano przeglądowi prawnemu i tłumaczeniu.
W wyliczeniach Komisji to układ „przemysł za rolnictwo”. Wartość dodatkowego eksportu z UE ma sięgnąć 49 mld euro rocznie, a efekt zatrudnieniowy – ponad 440 tys. miejsc pracy. Największym beneficjentem pozostają branże o wysokiej wartości dodanej: motoryzacja, maszyny, chemia, farmacja i producenci żywności przetworzonej. Zniesienie stawek do 35 proc. na auta i 14–20 proc. na maszyny ma otworzyć przed europejskimi – a pośrednio także polskimi – dostawcami szeroki rynek zbytu w Ameryce Południowej.
Polski spór z umową ma twarde podstawy sektorowe. Jesteśmy unijnym liderem w drobiu i liczącym się eksporterem wołowiny; to właśnie te rynki bezpośrednio zderzą się z importem z Mercosuru. Rząd i branża ostrzegają, iż kontyngenty – choć limitowane – mogą wywołać presję cenową i wypychanie z rynków, tym bardziej iż producenci z Ameryki Południowej nie ponoszą kosztów porównywalnych regulacji środowiskowych i dobrostanowych. Oficjalne stanowiska resortów gospodarki i rolnictwa pozostają negatywne od grudnia 2024 r. i zostały powtórzone podczas kolejnych rund konsultacji w 2025 r.
Argument „podwójnych standardów”
To sedno krytyki w całej UE. Z jednej strony Zielony Ład wymusza na europejskich rolnikach drogie adaptacje. Z drugiej – porozumienie otwiera rynek na żywność z regionu, gdzie stosuje się praktyki i substancje ograniczone lub zakazane w Europie. Choć tekst zawiera rozdziały środowiskowe, ich egzekwowalność bywa kwestionowana, a organizacje pozarządowe ostrzegają, iż brak twardych sankcji osłabi realny wpływ zapisów na wylesianie Amazonii.
Nowy pakiet „bezpieczników”
Aby odblokować poparcie, Komisja ogłosiła mechanizmy ochronne: monitoring wolumenów i cen na wrażliwych rynkach (wołowina, drób, cukier), szybkie dochodzenia w razie zaburzeń, możliwość czasowego przywrócenia ceł oraz zwiększony fundusz kryzysowy blisko 1 mld euro rocznie. To odpowiedź na protesty we Francji, Polsce i Belgii – i jasny sygnał, iż bez politycznego parasola rolniczego układ nie przejdzie.
Po domknięciu politycznym w grudniu 2024 r. tekst przeszedł przegląd prawny i tłumaczenia. W lipcu 2025 r. źródła w Brukseli mówiły o „gotowości do przekazania” dokumentu państwom członkowskim, choć transfer wstrzymano z powodów politycznych. Na początku września Komisja wróciła do ofensywy: wezwała Radę i Parlament do decyzji i sygnalizowała, iż handel to dziś instrument geopolityczny – odpowiedź na falę taryf w USA i rosnącą obecność Chin w Ameryce Południowej.
W kuluarach od miesięcy krąży scenariusz „rozszczepienia” układu: tymczasowa umowa handlowa obejmująca wyłącznie kompetencje wyłączne UE, którą dałoby się przyjąć większością kwalifikowaną i zgodą PE, niezależnie od dłuższej ścieżki ratyfikacji wersji pełnej przez 27 parlamentów. Nie jest to jeszcze formalna decyzja, ale takie rozwiązanie opisują analizy think tanków i eksperckie opracowania PE.
Co to oznacza dla polskich sektorów
Przemysł. Polskie fabryki części, baterii i komponentów mogą skorzystać na wzroście eksportu europejskich koncernów do Mercosuru po zdjęciu ceł do 35 proc. W ślad za tym idą szersze rynki zbytu dla maszyn oraz produktów chemicznych i farmaceutycznych dzięki likwidacji stawek 14–20 proc. To nie tylko większa sprzedaż, ale też realny bufor wobec konkurencji z Chin na wspólnym rynku.
Rolnictwo. Najbardziej narażone są drób i wołowina. Kontyngenty – 180 tys. ton drobiu i 99 tys. ton wołowiny – to relatywnie niewielki ułamek unijnego rynku, ale w praktyce ich wpływ jest skupiony na eksporterach o podobnym profilu jak polscy, więc efekt cenowy i wypieranie z rynków może być odczuwalny. Cukier, miód i etanol to kolejne newralgiczne pozycje.
Usługi i zamówienia publiczne. Dostęp do rynków Mercosuru rozszerza się nie tylko w towarach. Europejskie – i polskie – firmy zyskają równy dostęp do przetargów publicznych i części segmentów usługowych, co dotąd bywało ograniczone. To ważne z punktu widzenia dywersyfikacji wyjazdowej polskich firm.
Geopolityka: po co UE ten układ
Mercosur to drugi – po USA – wielki kierunek minimalizowania ryzyk koncentracji handlu. UE szuka dostępu do surowców krytycznych (w tym litu), chce wzmocnić łańcuchy zielonej transformacji i zbudować przeciwwagę dla protekcjonizmu. Porozumienie ma też wymiar symboliczny: potwierdza, iż UE potrafi zawierać duże układy handlowe mimo turbulencji wewnętrznych.
Jak może wyglądać finał
Scenariusz pierwszy: pełna ratyfikacja – długa, politycznie wyboista, bo „umowa mieszana” wymaga zgód 27 parlamentów. Scenariusz drugi: blokada polityczna w Radzie i zamrożenie. Scenariusz trzeci: tymczasowe wdrożenie części handlowej, przy równoległej debacie nad rolnictwem i środowiskiem. Wrześniowa ofensywa Komisji i ogłoszone „bezpieczniki” sugerują, iż Bruksela będzie testować właśnie tę ścieżkę.
Na poziomie makro bilans może wyjść na plus dzięki przemysłowi i usługom. Na poziomie mezosektorowym widać jednak ostrą redystrybucję korzyści: motoryzacja, maszyny i chemia zyskują, a masowe rolnictwo ponosi koszty. Na poziomie mikro decyzje polityczne będą decydować o tempie i skali osłon – od szybkozapalnych mechanizmów ochronnych, po realne programy transformacyjne na wsi. Polska dyplomacja gra dziś o to, by ten rachunek nie był jednostronny. jeżeli Bruksela chce zamknąć Mercosur, musi dostarczyć nie tylko tabelę zysków, ale także wiarygodną siatkę bezpieczeństwa dla najsłabszych ogniw łańcucha.
Źródła i weryfikacja faktów
Podstawowe parametry układu (kontyngenty, skala liberalizacji, ochrona oznaczeń geograficznych) pochodzą z kart i fakt-sheetów Komisji oraz opracowań EPRS; status procesu i „ścieżki” ratyfikacyjne – z najnowszych briefów Parlamentu Europejskiego i depesz agencyjnych. Najświeższe informacje o wrześniowej ofensywie i pakiecie zabezpieczeń dostarczyły relacje „Financial Times”, Reutersa i „WSJ”. Polskie stanowiska przywołano na podstawie komunikatów rządowych i PAP.