GRZECH Z ORZECHEM, JĄDRO Z WIADREM
– Nie można tak szaleć młodzieńczymi namiętnościami w jego wieku! Ma już 46 lat! O czym on w ogóle myśli? Ta dziewczyna mogłaby być jego córką! Jaka miłość może ich łączyć? Hm… Zakochał się, jak mysz w pułapkę wpadł! Nie rozumiem i nie chcę rozumieć! – oburzała się Kinga zachowaniem własnego męża.
Wszystkie te wyrzekania wysłuchiwała jej najlepsza przyjaciółka – Ewa.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, Kinga. Wszystko się ułoży. Przecież masz idealną rodzinę – pocieszała ją Ewa.
Choć zarówno Ewa, jak i koledzy z pracy, a choćby sąsiedzi dobrze wiedzieli, iż spokój tej „idealnej” rodziny wisi na włosku.
Wojciech (mąż Kingi) jakby się znikąd urwał. Był nie do poznania.
…Wszystko zaczęło się od stłuczki. To właśnie ten incydent przerodził się najpierw w przelotny romans, a potem w ostatnią, namiętną miłość.
Była zima. Ślizgawica. Każdego ranka Wojciech jeździł do biura swoim samochodem. Tego dnia jechał ostrożnie, wolno. Zatrzymał się na pasach.
Nagle, jakby spod ziemi wyrosła, dziewczyna wyskoczyła i całym sobą upadła na maskę jego auta. Wojciech nie zrozumiał, co się stało. Przez chwilę wydawało mu się, iż to celowy skok pod koła. Ale nie było czasu w rozmyślania. W mgnieniu oka wyskoczył z auta, by pomóc.
Poszkodowana jęczała i wzdychała.
Wojciech wsadził ją do samochodu i pojechał do najbliższego pogotowia. Dziewczyna stanowczo odmówiła wizyty u lekarzy. Twierdziła, iż już jej lepiej. Ale herbaty by się napiła…
Wojciech zawiózł więc nieznajomą do swojego biura.
Napoił ją mocną herbatą z kanapkami.
Poznali się. Dziewczynę nazywała się Jagoda. Wojciech w duchu przyznał, iż była urocza – zgrabna, zadziorna, z kręconymi włosami, jakby poważniejsza niż jej wiek. I jeszcze miała w sobie coś magicznego. Chciało się jej nieustannie przyglądać i bez końca słuchać tego czarującego głosu. Ale Wojciech gwałtownie się pozbierał. Otrząsnął się, jakby zrzucając z siebie uroki, i odprowadził ją do wyjścia. I tak stracił cenny czas pracy. Na odchodne wręczył Jagodzie swoją wizytówkę. Tylko z grzeczności.
– Jagoda, proszę dzwonić, jeżeli coś…
Wieczorem Wojciech już prawie zapomniał o porannym zdarzeniu.
Ale dwa dni później Jagoda zadzwoniła. Poprosiła o spotkanie. Miała – jak twierdziła – istotną i pilną sprawę.
Wojciech, wciąż czując się winny, przyszedł na spotkanie.
„Poszkodowana” otworzyła drzwi swojego maleńkiego mieszkanka. Wojciech wszedł. Jagoda miała zabandażowaną prawą rękę.
– Widzi pan, Wojciechu… Chciałam powiesić obraz w kuchni. Nie mogę. Ręka boli. Pomógłby pan? – wykrzywiła się z bólu.
– Oczywiście, iż pomogę. Niech pani poda narzędzia – od razu się zgodził.
Obraz gwałtownie zawisł na ścianie. A na kuchennym stole pojawiła się butelka wina i owoce.
– Trzeba to uczcić. Od dawna chciałam ten obraz powiesić. Ale brakowało męskiej ręki – tak Jagoda zaprosiła gościa do stołu.
Wojciech nie mógł odmówić. Żal mu się zrobiło dziewczyny. Taka urocza, a samotna…
Wino wypili przy rozmowach, owoce zostały nietknięte. Jeść się nie chciało. Była tylko jedna nieodparta chęć – mówić, mówić, mówić…
Do domu Wojciech wrócił jak urzeczony i oszołomiony. Była już noc. Żona i córka spały spokojnie. Wiedziały, iż dla Wojciecha praca to priorytet. Czasem wracał o świcie.
A pół roku później Wojciech oznajmił, iż odchodzi z rodzinnego domu. Żona Kinga i córka Zosia uznały, iż oszalał. Oczywiście Kinga zauważyła zmiany w mężu. Po pierwsze, kompletnie zapomniał o jej urodzinach. Tak się nigdy nie zdarzało. Po drugie, domowy budżet jakoś skurczył się trzy razy. Po trzecie, Wojciech coraz rzadziej bywał w domu. Mogłaby wymienić i cztery, i dziesięć powodów…
Kinga odpędzała od siebie czarne myśli. Nie chciała wierzyć w najgorsze. Zawsze śmiała się z przysłowia „starość w pień, a diabeł wciąż”.
Była pewna swego męża na sto procent. Tym bardziej iż sama dbała o siebie. choćby mieli ją koledzy z pracy. Ale wszystkie ich próby poderwania rozbijały się o jej niedostępność. Kinga kochała tylko męża i tylko jemu wierzyła. A tu taki cios od ukochanego!
W histerii rzuciła się do córki Zosi.
– Zosiu, dowiedz się od taty wszystkich szczegółów. Kim jest ta kobieta? Na czym to wszystko polega?
A Zosia, w tajemnicy przed matką, już odwiedziła tatę. Też paliła się, by poznać szczegóły tej intrygi.
– Mamo, powiem ci gorzką prawdę. Nasz tata jest zakochany. Bez wątpliwości. Ta dziewczyna jest tylko pięć lat starsza ode mnie. Ma 26 lat. Ma piękne imię – Jagoda. Wiesz, wydało mi się, iż wygląda zupełnie jak ty, mamo, gdy byłaś młoda. Jak bliźniaczka – wypaliła Zosia.
Kinga zbladła jak ściana. Gdy Zosia pokazała na telefonie zdjęcie rywalki, Kinga poprosiła o tabletkę uspokajającą.
– Boże! Czy to możliwe? Nie może być! – lamentowała.
Zosia nic nie rozumiała.
…Stare grzechy mają długi cień. „I ten cień w końcu mnie dogonił…” – z goryczą pomyślała Kinga.
…Kinga poznała swojego pierwszego męża, gdy miała 17 lat. Wtedy młodej dziewczynie wydawało się, iż to przeznaczenie. Przyszły mąż od razu wziął ją „w karby”. Nie zdążyła się obejrzeć, a już była jego żoną. Kinga lubiła ten niepohamowany zapał.
Młodzi zamieszkali u matki męża. Halina okazała się kobietą spokojną i troskliwą. Pokochała młodą synową całym sercem. Kinga zwierzała się jej z sekretów, a czasem płakała na jej ramieniu, gdy było jej ciężko. W rodzinie różnie bywa…
Wkrótce rodzina się powiększyła. Kinga urodziła córeczkę. Oczywiście najbardziej cieszyła się Halina. Zawsze marzyła o córceHalina nazwała wnuczkę Jagodą, a teraz ta sama Jagoda zabrała Kingi drugiego męża, choć choćby nie wiedziała, iż mści się na własnej matce.