Wtorek, 18 listopada 2020 r. Weszłam do domu głodna jak wilk. Nikogo nie było, co było niespodzianką – Wojtek chyba jeszcze raz musial u siebie zostać. W członku kuchni patrzyłam jak pokerzysta, w nadziei iż znajdę coś ciepłego. Zamiast jednak zapiekanki lub pierogów, na stole leżał kartonik: „Kochana, muszę u Tosii. Spokojnie, jeżeli coś zadzwoń”. […]