Gdyby nie ten niespodziewany wypadek

newskey24.com 1 miesiąc temu

Gdyby nie ta historia z wodą

No dobra, oto mój numer telefonu, urządzajcie się, a ja lecę, bo jutro w nocy mam samolot, wyjeżdżam na wakacje mówiła w biegu Katarzyna Wojciechowska, właścicielka mieszkania, które właśnie wynajęła Magdzie. jeżeli coś, dzwońcie. Do widzenia.

Dobrze, do widzenia odpowiedziała trochę zdezorientowana Magda, wciąż trzymając w ręce umowę i pełnomocnictwo do współpracy z administracją, tak na wszelki wypadek.

Szybka i spostrzegawcza ta właścicielka, a zresztą taka powinna być myślała Magda.

Podobało jej się to wynajęte mieszkanie w nowym bloku, a widok z okna był po prostu przepiękny: las niedaleko i mała rzeczka, która choćby zimą nie zamarzała. Nikt nie wiedział dlaczego. Niektórzy żartowali, iż płynie w niej płyn do spryskiwaczy.

Minął już tydzień, odkąd Magda mieszkała w nowym lokum. Wracała z pracy po zmroku, na dworze zima. Sąsiadka naprzeciwko, Helena Nowak, najmilejsza i najżyczliwsza starsza pani, przyszła do Magdy już trzeciego dnia.

Dobry wieczór powiedziała spokojnie Helena Nowak, sąsiadka z naprzeciwka dodała cicho. Poznajmy się, skoro już tu pani wynajęła mieszkanie. Sąsiadów trzeba znać i z nimi żyć w zgodzie mówiła, jakby tłumaczyła to sobie, a nie Magdzie.

Witam, proszę wejść, pani Heleno. Nazywam się Magda, bardzo mi miło, iż pani przyszła. To prawda, mieszkam tu i nikogo nie znam odpowiedziała ciepło Magda. Napijemy się herbaty? Niestety, nic specjalnego nie mam, tylko czekolada.

Dziękuję, Magdusiu, dziękuję. Ale przyszłam cię zaprosić na herbatę do mnie. Mam świeże jabłecznik, prosto z piekarnika, chodźmy. A tak w ogóle, wybacz, ale będę mówić do ciebie ty. Po pierwsze, jesteś młoda, po drugie, jesteśmy sąsiadkami, a po trzecie byłam nauczycielką w szkole, więc z uczniami zawsze byłam na ty uśmiechnęła się ciepło.

Pewnie była wspaniałą nauczycielką przemknęło Magdzie przez głowę, ale odpowiedziała:

Ojej, dziękuję, pani Heleno, a to niespodzianka jabłecznik! zaśmiała się. Jabłecznik to zawsze dobry pomysł.

Magda zasiedziała się u sąsiadki, ale wcale tego nie żałowała. Helena była niezwykle interesującą rozmówczynią. Opowiadała historie o szkole, o swoich uczniach, przyznała nawet, iż tęskni za pracą na emeryturze, ale takie życie, czas ucieka.

Magda nie była zamężna, miała dwadzieścia osiem lat. Trzy miesiące temu rozstała się z chłopakiem był zbyt delikatny i bezużyteczny, nie potrafił choćby umyć za sobą filiżanki, nie mówiąc już o typowo męskich sprawach, jak naprawa czegoś w domu czy wymiana żarówki. Pokłócili się przez codzienne problemy, po niemal roku wspólnego życia.

Magda wróciła od sąsiadki późno, nagadali się, napili herbaty, najedli ciasta. Położyła się spać. W pracy czekał ją raport, następnego dnia pewnie wróci późno. Z takimi myślami zasnęła. W biurze faktycznie cały dzień nie odrywała się od komputera, tylko na gwałtownie wyskoczyła na lunch.

W końcu wróciła do domu i odetchnęła z ulgą.

Uff, dzięki Bogu, raport skończony pomyślała. Za kilka dni święta, w końcu odpocznę, może pojadę w góry, pojeżdżę na nartach. Tylko muszę namówić Kasię, moja przyjaciółka jest leniwa, nie lubi nart.

Magda zjadła kolację i usiadła na kanapie, wpatrzona w telefon. Nie wiadomo, jak długo tak siedziała, ale w końcu zachciało jej się pić. Wyszła do kuchni. Gdy postawiła kubek na stole, drgnęła usłyszała dziwny hałas. Odwróciła się i zobaczyła, jak woda z hukiem wylewa się z kranu, rozchlapując się po całej kuchni.

O Boże, zaraz będzie potop, co ja mam robić? Nigdy nie była w takiej sytuacji.

Ale zebrała myśli i przypomniała sobie, iż właścicielka pokazała jej, gdzie jest zawór wody. Wbiegła do łazienki, znalazła kurek z zimną wodą i próbowała go zakręcić, ale nie dawał rady. Pewnie dawno nikt go nie używał. Woda wciąż lała się strumieniem, rzuciła szmatę na podłogę, ale to i tak nie pomogło. Najbardziej martwiła się o sąsiadów na dole.

Kto tam mieszka? Zaleję ich!

Znów spróbowała zakręcić kurek, tym razem trochę się poddał, ale nie do końca. Woda wciąż leciała, choć już nie tak mocno. gwałtownie wzięła umowę, znalazła numer Katarzyny Wojciechowskiej i zadzwoniła, ale właścicielka nie odbierała przecież wyjechała.

Usiadła na kanapie i zadzwoniła do administracji. Nikt nie odebrał. Zadzwoniła do mamy, która spanikowała:

Zaraz przyjedziemy z Tadeuszem!

Mamo, przecież mieszkam sto pięćdziesiąt kilometrów od was! Co wy tam zrobicie? Nie martw się, dzwonię do administracji, tylko nie odbierają.

Magda jakoś zebrała wodę z podłogi, ale wciąż przeciekała. Wyszła z mieszkania i zadzwoniła do drzwi Heleny Nowak. Ta otworzyła w koszuli nocnej, ale gwałtownie zrozumiała sytuację i zadzwoniła na straż pożarną. Magda aż się zdziwiła:

Jak ja sama nie wpadłam na to? To przecież awaria! A na dole sąsiadów może zalać

Helena gwałtownie wyjaśniała sytuację dyspozytorowi. Przyjęli zgłoszenie.

I co teraz? zapytała przestraszona Magda.

No to poczekamy dziesięć minut, wypijemy herbatę, przyjadą jak na zawołanie odpowiedziała spokojnie Helena, która w szkole widziała różne sytuacje i umiała zachować zimną krew.

Była pewna siebie i opanowana. Wtedy zadzwonił jej telefon.

Tak, Antosiu, tak kiwała głową. Dzwoniła już do administracji, nikt nie odbiera. Właśnie dlatego zadzwoniłam na straż. Ale rozumiesz, u niej woda leje się strumieniem, może zalać sąsiadów.

Po dziesięciu minutach na klatce rozległy się kroki i głosy. Ktoś zadzwonił do drzwi Magdy. Gdy tłumaczyła im sytuację, do mieszkania Heleny wszedł młody mężczyzna w dresie, zaspan

Idź do oryginalnego materiału