Słuchaj, kochana, muszę ci opowiedzieć, co się stało, kiedy miałam piętnaście lat. Wtedy rodzice postanowili, iż naprawdę potrzebują jeszcze jednego dziecka. Tak przyszedł na świat mój brat Kacper. Cała odpowiedzialność za niego i wszystkie domowe obowiązki nagle spadła na mnie. Nie miałam czasu w odrabianie lekcji, a za słabe oceny dostawałam karę. Najgorsze było jednak to, co tata powiedział: Dopóki Kacper nie skończy szkoły, nie myśl ani o chłopcach!. Musiałam podjąć drastyczną decyzję.
Kiedy Kacper miał rok, mama przestała go karmić piersią i zaczęła pracować na pełny etat. Babcia wstawała rano, a ja wracałam ze szkoły, a ona albo spała, albo już była poza domem. Kacper płakał jak szaleniec, a ja nie potrafiłam go uspokoić.
Nie miałam chwili dla siebie musiałam zmieniać pieluchy, kąpać go, karmić i ciągle gotować świeże jedzenie. Gdy rodzice wracali wieczorem i widzieli brudne naczynia albo nieprasowane ubrania, narzekali, iż jestem leniwa i pasożyt. Dopiero po tym wpaść musiałam przy kuwetach, bo wcześniej nie było czasu. W szkole szło mi kiepsko, a nauczyciele z litości dali mi same trójki, co tylko przyniosło kolejne upomnienia.
Pralka prać będzie, zmywarka myć będzie, a ty co robisz cały dzień? Myślisz tylko o imprezach! krzyczał tata, a mama przytakiwała. Wydawało się, iż zapomniała, jak to jest spędzić choć trochę czasu z niespokojnym dzieckiem i zrobić domowe obowiązki.
Oczywiście pralka samą nie zrobi, trzeba ją włączyć, wywiesić rzeczy i wyprasować te z wczoraj. Zmywarkę nie mogłam używać w dzień, bo zużywała za dużo prądu, a naczynia dla dzieci musiałam myć manualnie. Nikt nie zazdrościł mi codziennego mycia podłogi, bo Kacper był małym eksploratorem, pełnym energii i zawsze coś wciągał.
Trochę łatwiej było, kiedy Kacper poszedł do przedszkola. Rodzice nalegali, żebym go odbierała i podawała jedzenie, kiedy wracam do domu, więc miałam przynajmniej kilka godzin po południu dla siebie. Zaczęłam się bardziej starać w szkole i skończyłam ją bez tych nieszczęsnych trójek.
Marzyłam o studiach biologicznych to jedyny kierunek, który mnie naprawdę kręcił. Rodzice jednak nie dali mi zielonego światła.
Uniwersytet jest w centrum miasta, dojazd półtorej godziny. A kiedy wrócisz? Kacper musi być odebrany, a potem znowu się o niego troszczysz. Nie myśl o tym! mówili nieustannie.
Kiedy nie dało się nic zmienić, wybrano dla mnie najbliższą szkołę zawodową technikum gastronomiczne, gdzie uczyłam się cukiernictwa. Pamiętam pierwszy semestr jakby wczoraj byłam przytłoczona. Z czasem jednak wpadłam w rytm: pieczenie ciast, robienie ciasteczek i różnych deserów stało się dla mnie przyjemnością.
Od drugiego roku pracowałam w niepełnym wymiarze w kawiarni niedaleko domu. Najpierw rodzice narzekali, iż nie ma mnie w domu, ale w końcu pozwolili mi mieć własny czas. Po ukończeniu technikum dostałam stałą pracę.
Wkrótce do naszej kawiarni przybył nowy szef kuchni. Zaczęliśmy spotykać się późno wieczorem, a rodzice znowu zaczęli narzekać i przeklinać. Tata wielokrotnie przychodził po mojej zmianie, żeby nie pozwolić mi wychodzić z chłopakiem. Pewnego dnia zorganizowali rodzinne spotkanie.
Zabrali babcię, ciocię Halinę i jej męża. Postawili mnie w środku pokoju i powiedzieli, iż mam zapomnieć o zaręczynach, spacerach i jakichkolwiek rozmowach.
Zrezygnujesz z pracy w kawiarni! krzyknęła ciocia. Załatwiłam ci miejsce jako pomoc kuchenna w szkole Kacpra.
To najfajniejsze wieści! wykrzyknęła mama. Kacper będzie zawsze pod opieką, a po południu możesz wrócić do domu. Będziesz mieć czas, by nam pomagać.
Zrezygnować z pracy, w której byłam ceniona i dobrze płacona, w której wszystko szło gładko i w której mój chłopak również pracował? Wyobrażałam sobie przyszłość w szarej szkolnej stołówce z rozgotowanymi panierskami i kleistym zapiekanką, po której nastąpiłyby godziny obowiązków domowych i życie poświęcone wyłącznie Kacprowi.
Dopóki brat nie skończy szkoły, nie marz o chłopcach! powtórzył mój tata, surowo.
Następnego dnia opowiedziałam wszystko chłopakowi i wymyśliliśmy plan. On od dawna chciał otworzyć własną kawiarnię, oszczędzał, ale brakowało mu funduszy. Musieliśmy wziąć kredyt w banku albo znaleźć inwestorów. W domu powiedziałam, iż muszę jeszcze dwa tygodnie pracować, a rodzice zgodzili się poczekać na mój okres wypowiedzenia.
Kredytu nie dostaliśmy, ale znajomy mojego chłopaka, menedżer w dużej restauracji, zaproponował nowy projekt w Berlinie. Pojechał tam na rozmowę kwalifikacyjną, przekonał szefa i zorganizował, żebym rozmawiała z nim przez wideo. Podczas gdy opowiadałam o sobie, mój chłopak przysłał mi pudełko z wypiekami, które przyniósł w chłodzącym termosie.
W ostatni dzień pracy poszłam wcześniej, wzięłam wszystkie dokumenty, oszczędności i ruszyłam pociągiem do Berlina.
Teraz prowadzę własne życie, które poświęcę ludziom, których wybiorę, a nie tym, do których zostaliśmy zmuszeni.
Kocham mojego brata i naprawdę mam nadzieję, iż kiedyś będziemy mieć ze sobą dobrą relację. Nie żywię urazy do rodziców, ale wiem, iż gdybym mieszkała z nimi pod tym samym dachem, wciąż byłabym pod ich wpływem. Nie byłam wystarczająco silna, żeby się bronić, więc musiałam uciec. Liczę, iż w nowym mieście wszystko się ułoży i będziemy szczęśliwi.













