Gdy podeszłam do stołu, teściowa dała mi klapsa: Gotowałam dla syna, a ty z dziećmi jedz, gdzie chcesz!
Zosia zapięła kurtkę młodszej córce i sprawdziła, czy starszy syn ma solidnie zawiązane sznurowadła. Za oknem samochodu migały nagie drzewa, niebo zasnuły szare chmury, a droga wiodła coraz dalej od miasta. Tomek siedział za kierownicą i nucił jakąś melodię, wystukując palcami rytm muzyki z radia.
Mamo, a babcia ma huśtawkę? zapytał Kacper, siedmioletni syn, wiercąc się na tylnym siedzeniu.
Nie wiem, kochanie odpowiedziała Zosia. Pewnie tak. Babcia ma duży ogród.
A będziemy mogli się pobawić? odezwała się młodsza, Hania. Dziewczynka miała cztery lata i droga ją zmęczyła.
Oczywiście uspokoiła ją Zosia. Tylko najpierw przywitamy się z babcią i zjemy obiad.
Tomek rzucił żonie spojrzenie w lusterku wstecznym.
Zosiu, nie denerwuj się tak powiedział. Mama się zmieniła. Mówiła, iż tęskni za wnukami. Będzie szczęśliwa, iż was widzi.
Zosia skinęła głową, ale nie odpowiedziała. Słowa męża brzmiały pewnie, ale w środku wszystko się ściskało z niepokoju. Krystyna nigdy nie była ciepłą, miękką kobietą. Teściowa trzymała się z dystansem, robiła uszczypliwe uwagi, a każda wizyta u matki męża stawała się dla Zosi próbą.
Ostatni raz, gdy cała rodzina odwiedzała Krystynę, był dwa lata temu. Wtedy teściowa cały wieczór krytykowała, jak Zosia ubiera dzieci, jak gotuje, jak się zachowuje. Tomek milczał, a Zosia zaciskała zęby i znosiła. Od tamtej pory widywali się rzadko, głównie w neutralnych miejscach kawiarniach, parkach. Ale teraz Tomek nalegał na wyjazd.
Mama sama jest, tęskni mówił. Dzieci podrosły, trzeba częściej bywać. A i dom ma ładny, przestronny. Odpoczniemy na łonie natury.
Zosia nie protestowała. Może Krystyna naprawdę się zmieniła. Może z wiekiem zmiękła. Ludzie potrafią się zmieniać.
Samochód skręcił z głównej drogi na polną, przejechał obok kilku działek i zatrzymał się przy wysokim płocie. Za płotem stał dwupiętrowy dom z dużymi oknami i ciemnym dachem z dachówki. W ogrodzie rosły jabłonie, które już straciły liście, i stała stara altanka.
Tomek wyłączył silnik, wysiadł i otworzył furtkę. Zosia pomogła dzieciom wysiąść, wzięła Hanię za rękę i poprowadziła do domu. Kacper biegł przodem, ciągnąc za sobą plecak z zabawkami.
Drzwi otworzyły się i na progu pojawiła się Krystyna. Teściowa była wysoką, szczupłą kobietą z krótkimi siwymi włosami i ostrymi rysami twarzy. Na ustach gościł uśmiech, ale oczy pozostawały zimne.
No to przyjechaliście powiedziała Krystyna zamiast powitania. Mam nadzieję, iż nie na długo? U mnie jest czysto, nie brudźcie.
Zosia zastygła w progu, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Tomek objął matkę za ramiona.
Mamo, jesteśmy na weekend powiedział. Chcieliśmy z tobą pobyć, wnuki za tobą tęskniły.
Krystyna spojrzała na dzieci z góry na dół.
Tęskniły, mówisz? przeciągnęła. No to wchodźcie, skoro już tu jesteście. Tylko buty zostawcie przy drzwiach. I od razu umyjcie ręce.
Zosia pomogła dzieciom zdjąć kurtki i buty, ustawiła obuwie starannie przy drzwiach. Kacper i Hania tulili się do matki, onieśmieleni nowym otoczeniem.
W domu pachniało jedzeniem czymś sytym, z cebulą i mięsem. Zapach był przyjemny i Zosia poczuła głód. Śniadanie jedli dawno, w drodze tylko przekąsili ciastkami.
Krystyna przeszła do kuchni, nie oglądając się. Tomek wziął walizki i zaniósł je na górę. Zosia została z dziećmi w przedpokoju, niepewna, co robić dalej.
Mamo, chce mi się pić szepnęła Hania.
Zaraz, kochanie obiecała Zosia.
Weszła do kuchni. Wszystko lśniło czystością, sterylne niemal. Garnki na kuchence błyszczały, blaty lśniły, żadnej zbędnej rzeczy. Krystyna stała przy kuchence i mieszała coś w garnku.
Krystyno, czy mogę dzieciom dać wody? zapytała Zosia.
Szklanki w szafce skinęła teściowa, nie odwracając się. Tylko ostrożnie, nie stłuczcie.
Zosia wyjęła dwie szklanki, nalała wody z dzbanka i zaniosła dzieciom. Kacper i Hania chciwie wypili. Zosia pogłaskała córkę po głowie i wróciła do kuchni.
Może w czymś pomóc? zaproponowała.
Krystyna obrzuciła synową wzrokiem od stóp do głów.
Możesz pokroić warzywa pozwoliła. Tylko równo, nie byle jak. Nie lubię dużych kawałków.
Zosia skinęła głową, wzięła nóż i deskę. Teściowa postawiła przed nią miskę z ogórkami i pomidorami. Zosia zaczęła kroić starannie, drobno, próbując się przypodobać.
Krystyna co jakiś czas zerkała na jej pracę i marszczyła brwi.
Zawsze tak kroisz? zapytała. Nierówno ci wychodzi.
Przepraszam mruknęła Zosia. Postaram się lepiej.
Staraj się, staraj burknęła Krystyna.
Tomek zszedł ze schodów, zajrzał do kuchni.
Mamo, pachnie przepysznie! pochwalił. Co gotujesz?
Dusz



![Trzynaste Wielkie Tarnowskie Dionizje – święto wina na Starówce [ZDJĘCIA]](https://www.temi.pl/wp-content/uploads/2025/11/2025-dionizje-21-scaled.jpg)






