Gdy matka staje się gościem: dlaczego już nie otwieram jej drzwi

twojacena.pl 2 dni temu

Kiedy matka staje się gościem: dlaczego nie otwieram już jej drzwi

Weronika przyjechała do innego miasta — do córki. Kinga przywitała matkę uprzejmie, jak wypada, ale bez szczególnej czułości. Weronika, zmęczona samotnością i napiętymi relacjami z rodzicami, postanowiła zostać na kilka dni. Wieczorem, przy kolacji, córka nagle zapytała:

— Mamo, kiedy planujesz wrócić do domu?

— Chciałabym zostać jeszcze parę dni — odpowiedziała Weronika niepewnie.

— A ja uważam, iż już pora — stwierdziła Kinga stanowczo.

— No proszę, choćby własna matka przeszkadza… — mruknęła Weronika z irytacją.

— Mamo, po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię widzieć — rzuciła niespodziewanie Kinga.

— Co? Co takiego zrobiłam? — Weronika zastygła, nie rozumiejąc, o czym mowa.

A Kinga pamiętała doskonale.

Miała zaledwie siedem lat, gdy rodzice się rozwiedli. Od tamtej pory mieszkała z babcią i dziadkiem, którzy zastąpili jej rodzinę. A matka… Matka wybrała inne życie — mężczyzn, adoratorów, nowe miłości. Dziewczynka dorastała z poczuciem winy za rozpad małżeństwa, za to, iż dziadek pracował do późnej starości, a babcia wiecznie stała przy kuchni. Gdy u Weroniki wszystko układało się dobrze, potrafiła zadzwonić, a choćby przynieść ciasto. Ale gdy pojawiały się problemy — zamykała się w swoim pokoju, wyładowywała frustrację na wszystkich i znikała.

W jej życiu było wielu mężczyzn, ale jeden — Jarek — stał się kroplą, która przepełniła czarę. Pewny siebie, nieprzyjemny typ. Gdy Weronika próbowała wprowadzić go do mieszkania rodziców, ci dali córce wybór: on albo rodzina. Weronika wybrała jego.

— Twoja mama mieszka teraz na drugim końcu miasta — powiedziała sucho babcia trzynastoletniej Kindze.

— A ja?

— Zostajesz z nami. Wszystko będzie dobrze, kochanie, damy radę.

Ale Kinga wiedziała — matka ją zdradziła.

Na początku Weronika w ogóle się nie pojawiała. Potem wpadała do kuchni, zabierała słoiki z przetworami i znikała. Dziewczyna dorastała, a nie miała z kim porozmawiać. Pierwsza miłość, pierwsze łzy — babcia by nie zrozumiała, dziadek milczał. A matka… żyła nowym życiem, dopóki Jarek jej nie porzucił. Wróciła złamana, żałosna, i zamiast przytulić córkę, znów zamknęła się w pokoju z płaczem. choćby gdy poznała kolejnego mężczyznę — Artura — historia się powtórzyła. Okazał się nudziarzem, leniwym i aroganckim. Wprowadził się do mieszkania rodziców, odmawiał pomocy, a choćby unikał dziadka, który dźwigał cały dom na swoich barkach.

Kinga coraz bardziej się oddalała. Poszła na studia w innym mieście, rzadko odwiedzała bliskich. Matka wciąż zmieniała mężczyzn, opowiadała o nowym życiu i snuła plany za plecami córki. A potem Kinga dowiedziała się, iż babcia i dziadek ze strony ojca zostawili jej mieszkanie. To było niespodziewane, ale stało się przełomem. Przepisała wszystko na siebie i bez wahania się wyprowadziła.

Matka dowiedziała się o tym przypadkiem. Natychmiast oznajmiła:

— Świetnie! Wyprowadzam się do ciebie, pomogę z remontem, a w dużym mieście znajdę dobrą pracę.

— A ty choćby nie zapytałaś mnie o zgodę — spokojnie powiedziała Kinga. — Nie zamierzam z tobą mieszkać.

— To niewdzięczność! Beze mnie w ogóle by cię nie było! — wybuchnęła Weronika.

Ale Kinga milczała. Przypomniała sobie siebie jako małą, samotną, opuszczoną dziewczynkę. Matka odeszła wtedy — i teraz już jej nie potrzebowała.

Weronika obraziła się, ale nie zrezygnowała. Dzwoniła, przyjeżdżała „tylko na jeden dzień”, zostawała na tydzień. Kinga znosiła to, aż w końcu powiedziała:

— Mamo, czas wracać do domu. Mam swoje życie. Lepiej pomóż babci i dziadkowi.

— Ja ci przeszkadzam? — odcięła się Weronika. — Oczywiście. Dopóki byłaś dzieckiem, byłam ci potrzebna, a teraz tylko zawadzam.

— Nie, mamo. Ty dokonałaś wyboru, gdy odeszłaś do swojego faceta, zostawiając mnie. Dorosłam. Dziękuję, iż nauczyłaś mnie nie zależeć od nikogo.

Weronika wyjechała. Poskarżyła się rodzicom, ci współczuli jej, ale rozumieli wnuczkę. To oni byli przy niej, gdy płakała po nocach. A matka… Sama się odsunęła. Pojawił się nowy adorator — Mariusz. Wydawał się poważny, w miarę porządny. Chciała go przedstawić córce.

— Przyjeżdżajcie — zgodziła się Kinga.

Przywitała ich uprzejmie. Porozmawiała z Mariuszem i zrozumiała — nie różni się od poprzednich. Po czterech miesiącach ich związek się rozpadł. Matka znów zaczęła mówić o przeprowadzce. I znów usłyszała „nie”.

— Nie poruszaj już tego tematu — powiedziała Kinga. — Nie ma dla ciebie miejsca. Ani w moim mieszkaniu, ani w moim życiu.

I na tym ich kontakt się zakończył.

Kinga żyje w swoim mieszkaniu. Remontowała je z przyjaciółmi. Pracuje, buduje swoje życie. Bez histerii. Bez urazy. Bez matki.

Bo nie każdemu, kto dał ci życie, udaje się w nim zostać.

Idź do oryginalnego materiału