Wełna na talerzu: jak kłótnia o kota zniszczyła miłość
– Wojtek, proszę cię po raz ostatni! Zmień temat! Obiecałeś, iż nie będziesz już źle mówił o moim synu! – Kamila starała się panować nad sobą, ale głos jej drżał.
– Nie mówię źle, mówię prawdę! – odparował Wojtek. – Wisi na twojej szyi, a ty się tylko rozczulasz. Naprawdę nie widzisz, iż wychowujesz lekkoducha?
– Powtarzam: koniec tematu! – niemal krzyknęła Kamila. – Mój syn jest studentem. Dopóki się uczy, ja go utrzymam. Nie potrzebuję twojej zgody!
– Czyli moje zdanie się nie liczy? – oburzył się Wojtek. – Tylko pochwały chcesz słuchać? Nie, kochanie, musisz się ze mną liczyć!
– Nie muszę! – odcięła Kamila. – jeżeli nie zamkniesz się natychmiast, wyjdę. Znowu! Dwa tygodnie temu przysięgałeś, iż nie wrócimy do tego tematu. Zapomniałeś?
– Pamiętam! – warknął Wojtek. – Ale jak mam milczeć, gdy on tak się zachowuje? Ty byś dla niego ostatnią koszulę oddała, a on choćby tego nie docenia!
– Kto ci powiedział, iż nie docenia? – Kamila zadrżała ze złości. – Kacper mnie kocha i dziękuje za wszystko. Zamknij się, powiedziałam! Koniec dyskusji!
Odwróciła się i wyszła do kuchni, by ochłonąć. ale Wojtek, płonąc gniewem, podążył za nią.
– Kamila, choćby mnie nie wysłuchasz? – jego głos brzmiał niemal błagalnie. – Zasługuję chociaż na to!
– Najpierw wychowaj własne dziecko, a potem się wypowiadaj! – odparowała. – Twoje słowa to puste gadanie zazdrośnika!
Wojtek miał córkę z pierwszego małżeństwa, ale nie widział jej od ośmiu lat – matka dziewczynki wyjechała do innego miasta, gdy ta miała zaledwie dwa lata.
– Zazdrośnika? – Wojtek aż się zdziwił. – Myślisz, iż zazdroszczę twojemu gagatkowi? Co za bzdura!
– Oczywiście, iż zazdrościsz! – rzuciła Kamila. – On ma dwadzieścia lat, a ma wszystko, czego tobie brak!
– Co, mamusia wynajmuje mu mieszkanie i codziennie przelewa pieniądze na konto? Tego mam mu zazdrościć? – spytał z sarkazmem.
– Widocznie tak! – odparowała. – Inaczej po co się czepiasz?
– Próbuję ci uświadomić, iż go rozpieszczasz! – nie ustępował.
– Chcę i mogę sobie na to pozwolić! To mój jedyny syn! – odcięła Kamila.
– No tak, jesteś przecież milionerką! – zaśmiał się złośliwie.
Kłótnia zaczęła się zupełnie inaczej. Kamila sama nie wiedziała, jak znów wrócili do tematu Kacpra. Wcześniej było tak spokojnie: siedzieli przed telewizorem, oglądali reklamę. Akurat leciała reklama fotela masującego. Wojtek wpadł na pomysł, by kupić taki sam, i choćby znalazł wersję w dobrej cenie.
Kamila nie protestowała, ale przypomniała:
– Może nie teraz, tylko za jakiś czas. Prosiłam, żeby wstrzymać się z większymi wydatkami, dopóki nie dostanę wypłaty. Może będę musiała od ciebie pożyczyć.
Nigdy nie prosiła Wojtka o pieniądze. Pracowała zdalnie, wychodziła z domu tylko na zakupy. Całe dni spędzała przy laptopie, pisząc i sprawdzając różne rzeczy, ale zarabiała dobrze – półtora raza więcej niż Wojtek. Nie miliony, ale starczało na czynsz, jedzenie i wsparcie dla syna.
– Kamila, nie sądzisz, iż jeżeli brakuje ci gotówki, to ktoś mógłby znaleźć sobie dodatkową pracę? – zapytał z przekąsem.
– Chodzi ci o Kacpra? – zmarszczyła brwi. – Mówiłam już: nie zgadzam się. Posłałam go na studia, a nie do krzyczenia „Wolna kasa”!
– To facet! Powinien rozumieć, iż pieniądze nie biorą się z powietrza! – oburzył się.
– On doskonale to wie! – odcięła.
– Nic nie wie, skoro wszystko mu podsuwasz pod nos! – nie dawał za wygraną.
– To nie twoja sprawa! Koniec tematu! – krzyknęła Kamila.
Kłótnia trwała jeszcze pół godziny, aż ucichła. Kamila, chcąc rozładować napięcie, poszła do kuchni, zaparzyła herbatę i zrobiła kanapki.
– Poczęstuj się – powiedziała, podsuwając talerz.
Wojtek skrzywił się i odsunął go.
– Nie chce mi się… – zaczął, ale nagle coś zauważył. – Patrz! Sierść na talerzu! Twój kot mnie wkurza! Dlaczego tyle tego? W ogóle nie sprzątasz?!
– Sprzątam dwa razy w tygodniu! Częściej nie mam czasu! – odparła, czując, jak znów ją zalewa gniew.
– Siedzisz w domu! Tak ciężko wziąć mopa? – rzucił.
– Nie „siedzę”! Pracuję i zarabiam więcej niż ty! – wybuchnęła.
Wojtek zbladł. Myśl, iż jego kobieta zarabia lepiej, już go irytowała, a jej ton dolał oliwy do ognia.
– Czyli już nie jestem mężczyzną? – syknął.
– Tego nie powiedziałam! – odparowała. – Sam mnie do tego doprowadziłeś! Też chciałabym żyć w sterylnej czystości, gdyby ktoś za mnie sprzątał! To nie tylko kobiece zajęcie!
– A ja powiedziałem, iż tylko kobiece? – zirytował się.
– Nie powiedziałeś, ale ile razy ty tu sprzątałeś, odkąd razem mieszkamy? Ani razu! A mieszkamy już pół roku! – przypomniała.
Wojtek zamyślił się, próbując przypomnieć sobie choć jeden raz. Kamila miała rację – rzeczywiście zostawiał wszystko jej, ale nie zamierzał się do tego przyznać.
– Oj, jakie to delikatne! Zamieść podłogę – już wyczyn! – zaśmiał się złośliwie. – Ja przynajmniej nie śmiecę!
– Ja też nie! – odparowała. – Ale ty chcesz, żebym latała ze ścierką, myła okna dwa razy w tygodniu i zamiatała trzy razy dziennie! Od początku mówiłam, iż tak nie będzie!
Gdy Wojtek zaproponował wspólne mieszkanie, Kamila jasno powiedziała: sprzątanie dwa razy w tygodniu, według ustalonego planu. Reszta – nie jej sprawa.
– Nie wiedziałem, iż twój kot będzie zostawiał tyle sierści! – kontynuował.
– On jej nie zostawia! Szukasz jej pod lupą? – oburzyła się. – I przestań krzyczeć, bo przestraszysz Mruczka! Patrz, schował się pod kanapę!
Kot Mruczek rzeczywiście spoglądał na nichKamila westchnęła ciężko i podeszła do drzwi, wiedząc, iż tym razem nie wróci.