Od jakiegoś czasu jest szał na tę paletę. Oczywiście jako maniaczka cieni do powiek kupiłam ją jak tylko nadarzyła się okazja. Moją wymówką był standardowy tekst: "przecież muszę czymś malować klientki". Nie ważne, iż już kosmetyki nie mieszczą się w kufrach... Mowa o fortunie z MUR.
Wcześniej kiedy Makeup Revolution wybijało się na polskim rynku postanowiłam zakupić swoją pierwszą paletę - niestety nie sprostała moim oczekiwaniom. Tak samo kolejna jej siostra. Jak się okazało znów poddałam się pozytywnym recenzjom w internetach i zakupiłam jeszcze jedną licząc, iż ta będzie inna. Zapominając poprzednim zawodzie biegłam z uśmiechem na buzi do domu z paczuszką, żeby wypróbować fortunę. Opakowanie wyglądało przepięknie i te kolorki - cudo! Oczywiście użyłam ulubionej bazy pod cienie, która podbija ich kolor i przystąpiłam do nakładania. Najpierw ciemnobeżowy mat - całkiem nieźle. Potem brzoskwinia, złoto i zieleń...
"Gdzie ta brzoskwinia i zieleń?! Co myślisz?"
"Ładny złoty kolor"
I to by było na tyle. Widać musiałam się sparzyć trzy razy, żeby więcej nie kupić żadnych cieni z tej firmy. Jak beże i złote odcienie są w porządku, tak wszystkie inne kolory są bez koloru. Po chwili zamieniają się w szarość o różnej intensywności. oraz znikają z powiek. Musicie jednak przyznać, iż na zdjęciu prezentują się pięknie.
To moja pierwsza niepochlebna opinia na blogu - zwykle wolę coś zachwalać - ale już po raz kolejny bardzo się zawiodłam. Niby fortuna sprzyja odważnym - odważnie kupiłam kolejną paletę MUR i muszę powiedzieć, iż nie. Po prostu cudów nie oczekujcie po fortunie. Ot zwykła, średniej jakości paleta. Wciąż się zastanawiam dlaczego ta firma ma tak duży rozgłos. Może tylko mi nie podchodzą ich produkty do oczu? A może po prostu mają dobrą reklamę? jeżeli testowałyście kiedyś kosmetyki MUR koniecznie napiszcie mi swoją opinię na ich temat.
PS Na osłodę po tych gorzkich słowach pełnych żalu - macie część z pięknego bukietu, który poprawił mi humor. :3