Fortuna jego życia

twojacena.pl 2 godzin temu

Dziękuję, Jureczku! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła pojawiło się powiadomienie na ekranie telefonu.

Telefon męża zadrżał w jej dłoni. Kinga automatycznie rzuciła okiem na wyświetlacz. Nadawcą była ktoś o imieniu Marzena. Wiadomość kończyła się różowym serduszkiem, jakby maleńkim buziakiem.

Kinga zamarła z szeroko otwartymi oczami. Marzena? Jureczku? Mogłaby pomyśleć, iż to daleka krewna albo koleżanka, gdyby nie jeden szczegół mąż nigdy wcześniej nie wspominał nikogo o takim imieniu. A może po prostu to ukrywał?

Podniosła wzrok gwałtownie. Najpierw musiała poznać prawdę, nie wyciągać pochopnych wniosków. Ale serce ścisnęło się z zazdrości.

Kto to Marzena? zapytała Kinga, starając się opanować drżenie głosu.

Jerzy, który spokojnie popijał kawę, zmrużył oczy z dezorientacją.

Co?
Marzena powtórzyła, wskazując na telefon. Kto to jest?

Spojrzał na ekran, a w jego oczach mignął ledwo dostrzegalny błysk niepokoju. Wzruszył ramionami.

To Monika.

Kinga zlodowaciała.

Jaka Monika?
No Moja była. Nic między nami nie ma.

Położyła telefon na stole i skrzyżowała ramiona.

Była dziewczyna nazywa cię Jureczkiem i dziękuje za pomoc serduszkami? Naprawdę myślisz, iż to normalne?

Jerzy znów wzruszył ramionami, jakby to nie było warte dyskusji.

Tak. Pożyczyłem jej trochę pieniędzy. Poprosiła o pożyczkę, dałem.

Kingę ogarnęła wściekłość.

Dałeś pieniądze byłej?!
Tak, co w tym złego?
Co w tym złego?! uniosła głos. Poważnie? Uważasz, iż to w porządku brać nasze wspólnie zarobione pieniądze i dawać jakiejś Marzenie?

W końcu spojrzał jej w oczy.

Kinga, robisz z igły widły. Znamy się od wieków. Dlaczego nie miałbym jej pomóc?

Zaśmiała się, ale w tym śmiechu nie było ani odrobiny radości.

Jesteś żonaty, Jerzy. Ze mną! A jednak zajmujesz się nią, z którą byłeś wcześniej.

Westchnął zirytowany, jakby tłumaczył oczywistość dziecku.

Nie rozstaliśmy się w złych stosunkach. Nie jest dla mnie obca.
A ja jestem?

Jerzy milczał. Kinga pokręciła głową i ciężko westchnęła.

Od jak dawna to trwa?
Co konkretnie?
Wasza piękna przyjaźń.

Spuścił wzrok.

Zawsze utrzymywaliśmy kontakt. Jeszcze przed tobą. Po prostu ci nie mówiłem. Nie chciałem cię denerwować.

Kinga poczuła, jak całe jej ciało płonie z wściekłości.

Czyli przez dwa lata mnie okłamywałeś?
Nie okłamywałem! Po prostu nie było powodu, żeby ci mówić. Nie zdradzam cię. O co ci chodzi?

Wzięła głęboki oddech, próbując nie krzyczeć.

Ile razy jej pomagasz?
Czasami. Drobnostki. Naprawiłem coś, skonfigurowałem komputer.
Czyli ty, mój mąż, biegasz za inną kobietą jak hydraulik?
Co ty wygadujesz?! wybuchnął. Pomogłem, pożyczyłem pieniądze! To zbrodnia?! Tobie też bym pomógł!

Kinga spojrzała na niego z zimną determinacją.

jeżeli ty nie widzisz w tym nic złego, to znaczy, iż mamy różne wyobrażenia o tym, czym jest rodzina.

Odwróciła się i wyszła z kuchni. Nie chciała teraz na niego patrzeć.

Ten dzień minął jak mgła. Wściekłość, ból, zamęt. Próbowała analizować wszystko na chłodno, ale w głowie kołatało tylko jedno pytanie: Jak mogłam tego nie zauważyć?

Jerzy nie wydawał się winny. Teraz choćby nie ukrywał, iż rozmawia z Moniką, ale udawał, iż to coś błahego.

W ciągu następnych dwóch tygodni wszystko stało się jasne. Mąż coraz częściej spóźniał się z pracy. Co kilka dni Monika miała pilny problem do rozwiązania.

Idę dziś do Moniki oznajmił obojętnie przy kolacji. Zepsuła się jej pralka.

Kinga odłożyła widelec i spojrzała na niego przenikliwie.

W całym mieście nie ma innych hydraulików?
No co ty, tak ciężko komuś pomóc?
Dla ciebie nie. Dla mnie tak.
Znowu to samo! Zawsze musi być o to kłótnia?
Tak, znowu odparła chłodno. Bo twoja była wciąż potrzebuje pomocy. Przynajmniej nie macie razem dzieci.

Jerzy westchnął, ale kontynuował jedzenie.

Gdyby to była sąsiadka albo moja matka, też byś tak reagowała?
Różnica w tym, iż inni nie wzywaliby cię codziennie.
Kinga powiedział zmęczonym głosem. Zachowujesz się, jakbym cię zdradzał.
Nie wiem, czy zdradzasz, ale to nie jest normalne. I mnie to rani odcięła się ostro.

Uśmiechnął się ironicznie.

Nie ufasz mi.
A dałeś mi powód, żebym ufała?

Zapadła cisza.

Trzy dni później Monika znów się odezwała.

Dzwoniła Monika oznajmił obojętnie. Chce kupić lodówkę, ale nie ma jak jej przetransportować.

Kinga zwróciła się powoli w jego stronę.

Więc teraz rzucisz wszystko i pojedziesz jej wozić lodówkę?
Co w tym złego?
Jerzy, naprawdę nie widzisz problemu?
Ja widzę, iż robisz z igły widły.
To nie ja robię z igły widły, tylko ty. I nie chcę już w tym uczestniczyć. jeżeli tak bardzo chcesz pomagać Monice, możesz się do niej wyprowadzić. Zaoszczędzisz na benzynie.
Mówisz poważnie?
Absolutnie.
Wyrzucasz mnie z domu?
Nie, Jerzy. Daję ci wybór. Albo jesteś w naszej rodzinie, albo idziesz swoją drogą. Nie chcę cię tu dłużej widzieć.

Odwróciła się i wyszła. Nie chciała dać się wciągnąć w jego gierki. Może myślał, iż będzie łatwiej, jeżeli powie wprost, gdzie idzie. Ale dla Kingi to nie była szczerość tylko zdrada.

Minęły dwadzieścia cztery godziny od ich ostatniej kłótni. Kinga siedziała w kuchni i wpatrywała się w telefon. Jerzy nie zadzwonił, nie napisał. Wyszedł. Może do niej.

Po dziesięciu dniach ciszy Kinga zrozumiała, iż czasem rozstanie to nie strata, ale lekcja która uczy, by nie godzić się

Idź do oryginalnego materiału