Feminizm wzbudza kontrowersje od lat. Szereg ruchów społecznych i politycznych, który miał wspierać równe prawa kobiet i mężczyzn, nierzadko wykazuje się hipokryzją i antymęską retoryką. Często zachowuje się też jak ruch na rzecz elitarnych problemów kobiet koncentrując się na tylko na grupie bogatych wpływowych kobiet, dziennikarek, celebrytek, polityczek, zbywając problemy zwykłych ludzi (w tym zwykłych kobiet). Ale czy tak musi być zawsze? Czy w różnych odmianach feminizmu można znaleźć te bardziej pozytywne? W tym artykule postaram się odpowiedzieć na te pytania.
Trochę historii
Wbrew powszechnej opinii pojęcie feminizmu ukształtowało się i upowszechniło w latach 60-tych XX w. Tzw. feminizm pierwszej fali to nazwa którą stworzyły feministki drugiej fali w latach 70-tych XX w. na działanie sufrażystek i emancypantek z przełomu XIX i XX w. działających głównie na rzecz praw wyborczych dla kobiet. Same sufrażystki nie zawsze były takie święte jak się wydaje wielu ludziom. Niemniej jest to bardziej skomplikowana kwestia. Sufrażystki różniły się między sobą, jedne stosowały metody obywatelskiego nieposłuszeństwa, inne metody oparte na przemocy, jedne były rasistkami, inne abolicjonistkami, jedne były militarystkami hipokrytkami rozdającymi białe piórka mężczyznom, którzy nie chcieli brać udziału w wojnie, inne były pacyfistkami.
Trzeba też pamiętać, iż prawa wyborcze przez wiele lat miała tylko garstka mężczyzn (właścicieli ziemskich i najbogatszych mieszczan). Powszechne prawo wyborcze dla mężczyzn zostały wprowadzone dopiero po I wojnie światowej. Niedługo potem wprowadzono powszechne prawo wyborcze dla kobiet. W Polsce z kolei powszechne prawa wyborcze dla mężczyzn i kobiet jednocześnie wprowadzono tuż po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości w 1918 r.
Chociaż pojęcie feminizmu istniało już wcześniej ukute przez Charlesa Fouriera, to miało ono wówczas inne znaczenie. Fourier jako socjalista utopijny opisywał je jako koncept odejścia od instytucji rodziny na rzecz wolnych związków i kolektywnego wychowywania dzieci. Był także autorem utopijnej wizji przekształcenia społeczeństwa w tzw. falanstery.
Wracając jednak do lat 60-tych. Tak jak pisałem, to właśnie w tym okresie rozwinął się termin feminizm. Miało to miejsce przede wszystkim w krajach anglosaskich, z USA na czele. Zaczęło się od książki "Mistyka kobiecości" autorstwa Betty Friedan, opisującej życie gospodyń domowych, pozornie szczęśliwych, w rzeczywistości odczuwające w swoim życiu pustkę. Autorka opisywała to jako "problem który nie ma nazwy".
Jakkolwiek książka uchodzi za przełomową i stworzyła podwaliny pod feminizm drugiej fali i Ruch Wyzwolenia Kobiet (Women's Liberation Movement), to nie zabrakło głosów krytyki pod jej adresem ze strony samych ruchów kobiecych. Główny zarzutem było to, iż Friedan jako ogólny problem kobiet opisywała kwestię, która dotyczy tylko białych kobiet z wyższych klas, pomijając to jak wygląda życie kobiet czarnoskórych, jak białych z niższych klas. Ich problemem nie było znudzenie rolą gospodyni domowej i "brak kariery", ale to, iż musiały pracować w nisko opłacanych zawodach, a w przypadku czarnych kobiet, także zmagania z rasizmem i brakiem równych praw dla czarnej społeczności. Do znanych feministycznych działaczek, która podnosiła te kwestię należała m. in. bell hooks (Gloria Jean Watkin). Opisała to głównie w swojej książce "Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum".
Krytyka ta zaczęła z czasem przesuwać ruch feministyczny bardziej w stronę intersekcjonalną, czyli zauważenia, iż kwestie dotyczące płci przecinają się z innymi kategoriami społecznymi, takimi jak klasa społeczna, rasa, narodowość, orientacja seksualna, czy niepełnosprawność. Z czasem (lata 90-te) zaczęło to kształtować nową, trzecią falę feminizmu. W ostatnich latach ze względu na rozwój Internetu i mediów społecznościowych zaczęło się także mówić o feminizmie czwartej fali. Jednak zarzuty bell hooks wciąż pozostają aktualne zwłaszcza pod adresem tzw. feminizmu liberalnego, ale o tym więcej już za chwilę.
Nurty feminizmu
Feminizm dzieli się na poszczególne nurty.
Feminizm liberalny
Największy i najsilniejszy odłam stanowiący swego rodzaju feministyczny mainstream. Często przedstawiany jako "ten dobry", przeciwstawiając go z feminizmem radykalnym. Krytyka feminizmu liberalnego często spotyka się z reakcją "nie myl go z feminizmem radykalnym, nie wszystkie feministki takie są". Tymczasem, to iż feminizm liberalny odróżnia się od radykalnego, nie oznacza, iż to samo dobro. Problem z feminizmem liberalnym jest taki, iż w praktyce reprezentuje on kobiety wpływowe, bogate, celebrytki, dziennikarki, które chcą dorównać mężczyznom na wysokich stanowiskach. Zbywa tym samym ludzi, którzy nie mają tak uprzywilejowanej pozycji, nie rozumiejąc ich problemów.
Feminizm radykalny
Ruch feministyczny, według którego równe prawa kobiet i mężczyzn to za mało, gdyż według niego całe społeczeństwo jest rzekomo skonstruowane tak, żeby utrzymywać kobiety w pozycji podległej wobec mężczyzn. Postuluje radykalne przekształcenie społeczeństwa. Teoretycznie radykalne feministki nie muszą być mizoandryczkami, ale w praktyce zwykle tak jest. W dodatku radfemki potrafią wygłaszać bardzo dziwaczne poglądy, jak np. to iż każdy seks penetracyjny jest gwałtem na kobiecie, albo iż kobiety sypiające z mężczyznami kolaborują z patriarchatem.
Specyficzną grupą radykalnych feministek są tzw. TERF-ki. Skrótowiec TERF oznacza trans-exclusionary radical feminist (radykalna feministka wykluczająca osoby trans). Są to feministki często (zwłaszcza przez prawicę) błędnie postrzegane jako bardziej zdroworozsądkowe, bliższe centrum, które "sprzeciwiają się ideologi gender". W rzeczywistości są to najczęściej wyraźne mizoandryczki, u których nienawiść do mężczyzn przekłada się na nienawiść do osób trans, zwłaszcza transkobiet, które postrzegają jako "narcystycznych mężczyzn w sukienkach". Często też po prostu nie mogą pogodzić się z tym, iż ktokolwiek nie uważa kobiet jako tych, które zawsze mają najgorzej. Kobiety to dla nich "jedynie słuszne ofiary".
Feminizm intersekcjonalny
W tym nurcie zauważa się, iż płeć nie jest jedynym kryterium, które ma wpływ na pozycję społeczną, czy bycie dyskryminowanym lub uprzywilejowanym. Co więcej te inne kwestie mają na to jeszcze większy wpływ niż sama płeć, np. bycie bogatym i urodzenie się w dużym mieście. Dlatego bogata kobieta z dużego miasta ma wyższą i bardziej uprzywilejowaną pozycję niż biedny mężczyzna z małego miasta, nie mówiąc już o mężczyźnie bezdomnym czy np. trwale niepełnosprawnym. Ten odłam jest raczej bardziej przyjazny mężczyznom. Jednak rzadko mówi się w nim o prawach mężczyzn per se. Raczej zwraca się uwagę na to, iż mężczyźni znajdują się też w grupach wykluczonych i dyskryminowanych jako pracownicy, ludzie z niższych klas społecznych, mniejszości etniczne, osoby LGBT, bezdomni, niepełnosprawni itd. Ewentualnie mówi się o tym, iż stereotypy, tradycje role płciowe i presja społeczna uderzają też w mężczyzn.
Feminizm marksistowski i socjalistyczny
Nurty łączące feminizm z poglądami marksistowskimi i socjalistycznymi. Feminizm marksistowski widzi konflikt klasowy jako podstawę wszelkiej opresji, w tym nierówności płci. Przyczyny tej nierówności mają więc tkwić w mechanizmach gospodarki kapitalistycznej i mają zostać zniesione wraz z nią.
Z kolei feminizm socjalistyczny uważa, iż ucisk płciowy nie jest wyłącznie pochodną struktury klasowej, ale ma charakter odrębny. Według tej perspektywy ruch feministyczny powinien prowadzić dwutorową walkę: z uciskiem klasowym i płciowym. Przekonanie, iż przyczyną nierówności płci jest nie tylko patriarchat ale także kapitalizm.
Feminizm równouprawnienia (equity feminism)
Termin rozpropagowany głównie przez Christinę Hoff Sommers, podpisują się pod nim także m. in. Camille Paglia, Cathy Young, Wendy McElroy. W tym nurcie popiera się równe prawa kobiet i mężczyzn, jednocześnie zauważa błędy i wypaczenia, które serwuje sporo współczesnych feministek. Zwłaszcza Hoff Sommers jest znana z takich polemik. Ale więcej o tym będzie poniżej.
To jak jest z tymi "dobrymi feministkami"?
Tak jak już pisałem wcześniej ruch feministyczny został zdominowany przez feminizm liberalny, popfeminizm, celebrytów i różne organizacje które nie robią dobrej roboty. Ale nie oznacza to, iż ma dobrych feministek lub przynajmniej lepszych od innych. Bardziej pozytywne przykłady można znaleźć zwłaszcza wśród feministek intersekcjonalnych i przedstawicielek equity feminism, czasem również w innych grupach.
Bell hooks, o której wcześniej pisałem zwracała uwagę, iż wiele działaczek feministycznych jest skoncentrowanych wobec kobiet z elit, nie zauważając zarówno kobiet, jak i mężczyzn z niższych klas. W dodatku za kulturę, w której żyjemy odpowiadają nie tylko mężczyźni, ale także kobiety, który również potrafią powielać toksyczne wzorce. Poddawała także krytyce nienawiść, czy uprzedzenia wobec mężczyzn, z którymi można się spotkać w ruchach feministycznych. Jej stanowisko w tych tematach można poczytać m. in. w książkach "Gotowi na zmianę. O mężczyznach, męskości i miłości" i "Feminism is for everybody".
Christina Hoff Sommers od lat zajmuje się obalaniem powszechnych feministycznych mitów, m. in. rzekomej epidemii przemocy seksualnej na amerykańskich kampusach, luce płacowej, czy tego iż mężczyźni są z zasady płcią uprzywilejowaną. Wiele takich kwestii omówiła w książce "Who stole feminism?". Z kolei w książce "The war against boys" opisała jak system edukacji jest niedostosowany do potrzeb i rozwoju chłopców.
Wendy McElroy napisała chyba najbardziej uczciwy artykuł o fałszywych oskarżeniach o gwałt jaki widziałem ze strony feministycznej.
Camille Paglia wielokrotnie występowała przeciwko mizoandrii i obwinianiu mężczyzn. Swoje poglądy wyraziła głównie w książce "Free Women, Free Men".
W Polsce swego czasu była aktywna strona Mizoandrii naszej powszechnej, sprzeciwiająca się mizoandrii i dyskryminacji mężczyzn. Jej autorką jest feministka. Tak samo feministką jest również autorka strony Mężczyzn prawa - wspólna sprawa.
Pewne przebłyski ma na koncie feministyczna dziennikarka Ola Gersz. Napisała choćby artykuły o dyskryminacji mężczyzn i seksizmie wobec mężczyzn. Z drugiej strony ma też na koncie dosyć dziwne teksty, np. o tym iż najbardziej pożądaną cechą u mężczyzny jest chodzenie na terapię.
Taką niejednoznaczną feministką jest też Maja Staśko. Z jednej strony inby i afery z byle powodu i błędy w researchu, np. w sprawie Johnny'ego Deppa i Amber Heard. Z drugiej strony podejmowanie ważnych tematów, jak przemoc, dyskryminacja, bodyshaming, zarówno w stosunku do kobiet, jak i mężczyzn. Staśko wsparła także fundację Fortior, który pomaga mężczyznom po doświadczeniu przemocy.
Dość zaskakującym zwrotem akcji było zainteresowanie się tematem inceli i "przegrywów" przez dwie feministki Patrycję Wieczorkiewicz i Aleksandrę Herzyk. Sama Wieczorkiewicz na swoich social mediach dość regularnie porusza też tematykę dotyczącą problemów mężczyzn jak np. stereotypy na temat mężczyzn, obowiązkowa służba wojskowa, czy bodyshaming. Na podstawie jej wpisu o seksizmie wobec mężczyzn powstał artykuł na portalu Ofeminin. Wzięła także udział w debacie "Czy mężczyźni w Polsce powinni walczyć o swoje prawa" zorganizowanej przez Stowarzyszenie na Rzecz Chłopców i Mężczyzn.
Natalia "Nishka" Tur prowadzi całkiem poczytnego bloga i kanał YT o relacjach. Poruszyła też w jednym z filmów temat alienacji rodzicielskiej.
Na koniec wspomnę jeszcze o męskich feministach. Od pewnego czasu działa w Polsce Grupa Performatywna Chłopaki, na której poruszane są męskie problemy z bardziej lewicowej perspektywy. Autorzy deklarują się też jako feminiści. Jednocześnie są jednak dość otwarci na osoby spoza lewicowo-feministycznej bańki.