Farsa

twojacena.pl 1 tydzień temu

„- Małgosiu, już idziesz? Zaraz przyjdą Kasia i Wojtek – niecierpliwie powiedział Piotr, zaglądając do sypialni.

– Już, tylko minutkę – odparła Małgosia, nie odwracając się od lustra w drzwiach szafy.

Przeciągnęła szminką po ustach, potrząsnęła głową, lekko burząc idealnie ułożone włosy, poprawiła kołnierz sukienki i dopiero wtedy zwróciła się do męża.

– Gotowa – uśmiechnęła się do niego.

– Łooo! Jakaś ty piękna – Piotr podszedł i przyciągnął Małgosię do siebie.

– Ostrożnie, szminka – Małgosia odsunęła głowę od jego klatki piersiowej, spojrzała na męża czule, trochę figlarnie.

– Gosiu… – zaczął Piotr nagle ochrypłym głosem, ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. – No właśnie. – Piotr rozczarowany rozluźnił uścisk, westchnął i poszedł otworzyć.
Małgosia rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro, poprawiła sukienkę i podążyła za mężem.

W przedpokoju już rozbawiony Wojtek trzymał ogromny bukiet róż. Obok stała jego żona Kasia z prezentem w ręku.

– Gdzie solenizantka? Czemu nie wita gości? – hałasował Wojtek, szeleszcząc opakowaniem kwiatów. Zobaczył Małgosię i zrobił krok w jej stronę. – No, nareszcie. Małgosiu, jak zawsze zachwycająca. Piotrek, uważaj, zabiorę ci ją. Małgoś, daj buziaka. – Wojtek głośno cmoknął ją w policzek i dopiero wtedy wręczył kwiaty. – Życzę ci…

– Eee, rozbieraj się, a tosty zostaw na stół – wtrącił Piotr.

– Piotrku, przynieś kapcie, ja kwiaty postawię – powiedziała Małgosia i poszła do kuchni.

W mieszkaniu od razu zrobiło się głośno i ciasno. Wojtek zacierał ręce przed nakrytym stołem.

– Małgoś, ty czarodziejko. Takie przyjęcie zrobiłaś. Zaraz się udławię śliną – jęknął przesadnie.

– Będziesz musiał trochę poczekać – odparła Małgosia, wnosząc do pokoju wazon z różami. Postawiła bukiet na stoliku pod oknem.

– Błazen – szepnęła ledwo słyszalnie Kasia, przewracając piękne, migdałowe oczy.

Małgosia podeszła i położyła jej rękę na ramieniu, jakby chciała uspokoić. W tej chwili znów zadzwonił dzwonek i Małgosia poszła witać nowych gości.

– To Ola, a to moja siostra Małgosia – przedstawił chłopak dziewczyny i podał Małgosi bukiet.

– Miło mi – powiedziała Małgosia, uśmiechając się. Ola ledwo skinęła głową. – Przepraszam, kapci już nie ma.

– Nic, ja Oldze oddam swoje – powiedział brat.

Małgosia zdziwiona spojrzała na niego. Jej wzrok mówił: „Co ty w niej widzisz?”

– Zapraszaj do stołu, siostrzyczko – powiedział brat, nie zauważając jej spojrzenia.
Weszli do pokoju.

– Mojego brata wszyscy znacie, a to Ola, jego nowa dziewczyna – przedstawiła Małgosia. – Resztę sam, szepnęła bratu i poszła z kwiatami do kuchni.
Nie mieli już drugiego wazonu, więc Małgosia postawiła bukiet w litrowym słoiku i zostawiła na kuchennym stole.

Gdy wróciła, goście już siedzieli. Piotr wskazał jej krzesło na czele stołu. Małgosia usiadła i ze zdziwieniem zauważyła, iż Wojtek i Kasia usiedli osobno, po dwóch stronach stołu.

Piotr już nalewał koniak mężczyznom i wino kobietom. Ola siedziała wyprostowana, poważna i obojętna na wszystko. Brat nakładał jej sałatkę. choćby tego nie zauważyła.

„O rety, jaka zimna. Jakby kij połknęła… Bracia miewali dziewczyny, ale żywe, a ta jak lalka…” Myśli Małgosi przerwał Piotr. Zaczął wygłaszać toast, stojąc z kieliszkiem w ręce i patrząc na żonę z czułością.

Wszyscy ucichli. Potem rozległ się dźwięk stukających kieliszków, zastąpiony brzękiem sztućców…

Małgosia spojrzała na wszystkich. Wojtek głośno jadł, chwaląc jej gotowanie i zerkał na Kasię. A ta wpatrywała się w talerz, ignorując go. Ola powoli przeżuwała, na nikogo nie patrząc. Brat coś jej szeptał do ucha. Piotr pilnował, by wszyscy mieli pełne kieliszki. „Widzisz, wszystko super, a ty się martwiłaś…” – mówił jego wzrok.

Małgosia się rozluźniła. Gdy goście zaspokoili głód i napili się, Piotr przyniósł z sypialni gitarę. Kilka minut ją stroił, a potem zaczął śpiewać: „Ty jesteś jak…” Miał przyjemny, aksamitny głos, śpiewał pięknie, z uczuciem. Wszyscy wiedzieli, iż śpiewa dla żony.

Małgosia słuchała, lekko kołysząc się na krześle, potem dołączyła. Wyszło im harmonijnie. Gdy skończyli, przez chwilę panowała cisza, potem zaczęli podpowiadać, co jeszcze zagrać.

Piotr zagrał kilka akordów i zaczął śpiewać „Cichosza” – ulubioną piosenkę Małgosi.

W połowie utworu Kasia wstała i wyszła do kuchni, zamykając za sobą drzwi.

– Śpiewasz jak anioł, Piotrek. Za to trzeba wypić – powiedział Wojtek, gdy piosenka się skończyła.

– Idę po gorące – szepnęła Małgosia mężowi i też wyszła.

Kasia stała przy otwartym oknie i paliła.

– Co się stało? – spytała Małgosia, stając obok niej.

Kasia wypuściła smugę dymu. Papieros w jej smukłych palcach drżał. Popiół spadł na parapet. Kasia strąciła go dłonią, ale tylko rozmazała.

– Przecież zawsze lubiłaś, jak Piotr śpiewa. Dlaczego wyszłaś? – spytała znów Małgosia.

– Lubię i teraz – odparła Kasia i obejrzała się, czy drzwi zamknięte.

Z pokoju dobiegł nieharmonijny chór męskich głosów. „Gdy nie masz nikogo…” – najgłośniej wył Wojtek.

– Pomóżesz mi? – nagle spytała Kasia.

– Ile? – spytała Małgosia.

– Nie chodzi o pieniądze. – Kasia zaciągnęła się mocno.

– To o co? Pokłóciliście się z Wojtkiem?

Małgosia milczała, patrząc na łzy w oczach Kasi, i wiedziała, iż ich przyjaźń już nigdy nie będzie taka sama.

Idź do oryginalnego materiału